Rozdział 50
----------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się wcześnie. Dymitr jeszcze spał. Wyczułam to po spokojnym oddechu. Podniosłam głowę i zerknęłam na niego. Był uroczy. Lekko rozchylone usta sprawiały, że przypominał dziecko. Potargane włosy przypominały mi o tym, jak całkiem zwyczajny potrafi być. Delikatnie przechylona głowa uświadomiła mi jak głęboko śpi. Miałam wielką ochotę przesunąć ręką po jego włosach, złapać go za dłoń i musnąć jego czoło. Powstrzymałam się, bo wiedziałam, że potrzebuje snu, a skoro widać jeszcze promienie zachodzącego słońca musi być wcześnie. Ostrożnie zsunęłam z siebie jego, dotychczas obejmujące mnie, ramię. Wstałam i przeciągając się, zerknęłam na zegarek. Dymitr ma jeszcze co najmniej trzy godziny snu. Podeszłam do stolika i spojrzałam na jego rozkład zajęć. Wzięłam go do ręki i usiadłam na fotelu. Miałam na sobie tylko pidżamę, czyli krótkie, luźne spodenki i koszulkę, więc zanim zdążyłam się usadowić, poczułam zimno. Rozglądając się wokół niestety nie zobaczyłam niczego do okrycia się. Stwierdziłam, że chyba wytrzymam trochę czasu.
Ósma dwadzieścia - zajęcia z pierwszą grupą. Pięcioosobową. Ph... Ja i tak miałam lepiej, mruknęłam w myślach. Potem Dymitr ma godzinną przerwę. Później czyli o jedenastej trzydzieści idziemy z Lissą i Christianem na spotkanie z wybranymi morojami, pochodzącymi z rodzin arystokratycznych. Mimo dwóch dni wolnego, ja i Bielikow uparliśmy się, żeby iść z nimi. Swoją drogą, spotkanie jest wymysłem Kirowej. Ciekawe co Christian jej powiedział, że zgodziła się, żebym zamieszkała w pokoju z Dymitrem. Może użył swojego immunitetu, który zyskał będąc partnerem królowej. A może przygadał jej. A może poprosił. Nie wiem, ale udało mu się osiągnąć cel.Znudziło mi się przeglądanie rozkładu dnia Dymitra. Z tego co ogólnie zauważyłam jeśli dobrze pójdzie będziemy mieli kilka godzin dla siebie. To dobrze, chciałabym pójść z nim w kilka miejsc. Nagły przypływ zimnego powietrza sprawił, że zadrżałam i poczułam przeszywający ból głowy. Cudem powstrzymałam się przed syknięcie, żeby nie obudzić Dymitra. Miałam wrażenie, że ktoś próbuje gwoździem wydłubać dziurę w mojej czaszce. Zwinęłam się w kulkę na fotelu i zacisnęłam mocno zęby. Ból nasilał się i przemijał, na zmianę. A ja przycisnęłam bardziej kolana do klatki piersiowej i objęłam głowę, jakby starając się zmniejszyć ją albo ból. Cholerne kłucie znowu ustało, a ja czekałam na kolejną falę. Ale ona nie nadeszła. Nic nie nadeszło. Przerażona i zmarznięta popędziłam na łóżko. Zatrzymałam się gwałtownie przypominając sobie, że nie chcę obudzić Dymitra. Drżąc, weszłam pod kołdrę i szybko wtuliłam się w jego ciało. Nieświadomy tego ci się stało, objął mnie przez sen. Właściwie ja też nie wiedziałam co się stało. Powoli przypominałam sobie wszystko.
Siedziałam, przeglądając rozkład dnia Dymitra. Potem poczułam chłód, a z nim ból. Ostre kłucie pojawiało się i znikało, aż w końcu całkowicie odpuściło... Teraz miałam już prawie pewność, że Robert nie zamierza się poddać. Strażnicy z Dworu szukają go, ale ja nie będę spokojna dopóki ktoś nie odeśle go do jego brata. Nie chodzi nawet o moje zdrowie czy życie. Już dawno pogodziłam się z myślą, że mogę zginąć praktycznie codziennie. Chodzi mi o życie Lissy. Co jeśli będę na służbie, zaatakują nas strzygi, a moją głowę znów przeszyje tak mocny ból, że nie będę mogła się podnieść. W najlepszym wypadku zadziwię tym bestie i dam strażnikom kilka sekund. Marne pocieszenie.
Ze łzami w oczach przytuliłam się mocniej do Dymitra. Chciałam, żeby całą mnie otoczyło jego ciało. Wtedy czułabym się bezpiecznie. To bez sensu. To ja mam sprawiać, żeby moroje czuli się bezpiecznie. Nie powinnam sama tego potrzebować. A jednak tak jest, chcę, żeby ktoś zapewnił mi bezpieczeństwo. Dymitr, jakby wyczuwając sytuację, obudził się nagle i spojrzał na mnie przestraszony. Nic dziwnego, w końcu musiał zobaczyć przerażoną, prawie płaczącą osiemnastolatkę, za wszelką cenę starającą się poczuć jak najwięcej jego koło siebie. Usiadł nagle. Spojrzałam mu w oczy i skuliłam się gwałtownie. Dymitr położył się znów i nie pytając o powód przycisnął do siebie. Drżałam, chyba sądził, że jest mi zimno, bo opatulił mnie kołdrą. Ale nie jej potrzebowałam. Chciałam jego ciała. I dostałam je. Pragnęłam zmniejszyć się do rozmiarów szczeniaka, żeby Dymitr mógł objąć mnie całą. To nierealne, ale w tej chwili nawet najmniejszy jego dotyk mi pomagał. Chyba nikt nie wiedział, jak bardzo go teraz potrzebuję. Nawet on sam. Dymitr na przemian całował moją głowę i szeptał mi do ucha po rosyjsku. Opanowałam się szybko. Nie płakałam, ale nadal go potrzebowałam. Wcisnęłam twarz w jego szyje i objęłam go mocno. Wciągałam jego zapach i wchłaniałam całą sobą jego słowa, nawet jeśli nie znałam ich znaczenia.
- Rose - usłyszałam po kilku minutach. Odchyliłam głowę i spojrzałam na niego. Wydawało mi się, że bał się. Na pewno się martwił. - Co się stało?
Nie chciałam. Nie chciałam nikomu mówić. A już na pewno nie jemu i Lissie. Tyle, że teraz, kiedy miałam świadomość, że nie jestem ze swoimi problemami sama, czułam potrzebę porozmawiania z kimś. Nie tylko dla siebie. Czułam, że to może pomóc moim bliskim. Więc opowiedziałam Dymitrowi o wszystkim co się stało od czasu, kiedy wstałam. Miałam wrażenie, że chciałby spotkać się z Robertem twarzą w twarz. Dawno nie wiedziałam u niego tyle gniewu i złości. Podzieliłam się też z nim moimi obawami o służbę.
- Boję się, że może jej się coś stać, a ja nie będę mogła jej obronić - żaliłam się, ciągle wtulona w jego ciało. - Co jeśli ten przeklęty kretyn nawiedzi mnie podczas ataku strzyg, albo nawet podczas zwykłej służby? Co wtedy? Jeśli zawiodę odsunął mnie od ochrony Lissy. Ja...
- Spokojnie Roza - przerwał mi. - Nic takiego się nie stanie.
- Skąd wiesz? Nie masz takiej pewności.
- Nie mam - przyznał. - Ale wierzę, że nic takiego się nie stanie. Jesteś zbyt silna, zbyt energiczna. Nie dadzą rady cię pokonać.
Usiadłam szybko i zastanowiłam się nad czymś. "Nic takiego się nie stanie", "Jesteś zbyt silna". Ta sytuacja mogła mi się skojarzyć tylko z jednym. Poczułam, że Dymitr siada obok mnie. Spojrzałam na niego i miałam pewność, że on też o tym pomyślał.
- Musimy tam iść - zaśmiałam się cicho.
Wytarłam oczy dłońmi i z ulga zauważyłam, że Dymitr i ta rozmowa niezwykle mi pomogli. Poza tym wróciłam myślami do przeszłości i nie zastanawiałam się teraz co by było gdyby... Poza tym, cóż, myślałam o słodkiej, romantycznej i od zawsze pożądanej przeszłości. Wróciłam na chwile do tamtego dnia i chciałabym powtórzyć go jeszcze raz. No może nie cały, ale tą część na pewno.
- Rose - głos Dymitra sprowadził mnie do rzeczywistości. Dopiero teraz zauważyłam, że opieram się o jego tors. Z tonu jego głosu wywnioskowałam, że nie zauważył aż tak dokładnie o czym myślę. Pewnie sądził, że przytuliłam się do jego piersi ze względu na nękające mnie obawy. - Dasz rade zasnąć?
Odsunęłam się od niego i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Tak - odpowiedziałam pewnie. Nie dam się zastraszyć jakiemuś gnojkowi. - Już wszystko dobrze. Przepraszam, że cię obudziłam.
Położyłam się na łóżku i przykryłam lekko kołdrą.
- Dobrze zrobiłaś - szepnął Dymitr i pocałował mnie w czoło. - Powinnaś powiedzieć o tym królowej. Ta informacja może być potrzebna dworskim strażnikom.
Kiwnęłam głową. Miał rację. Nie chcę być słaba, ale sama sobie z tym nie poradzę. Poza tym, jeśli go złapią być może pozwolą mi się z nim spotkać. Wtedy Robert może nie dożyć swojej egzekucji. Na pewno ukarzą go śmiercią. Narusza odwieczne prawo morojów i zagraża życiu królowej. Może nie bezpośrednio, ale poprzez jej strażniczkę, czyli mnie. A jeśli chodzi o ochronę monarchini, szczególnie obecnej, wszyscy są zgodni - powinna być jak najlepiej strzeżona.
Dymitr położył się koło mnie i po raz kolejny ucałował moje czoło. Odkręciłam się tyłem do niego i poczułam jak jego ramie owija się wokół mojej talii.
- Śpij - poprosił. - Będę czuwał.
Gwałtownie otworzyłam oczy.
- Nie. Nie możesz - zaprotestowałam. - Widziałam twój rozkład dnia. Musisz się wyspać. Obiecuję, że obudzę cię jak tylko zacznie się coś dziać.
To go przekonało. Pozwolił mi położyć głowę na swojej ręce. Drżałam, ale tym razem z zimna. Dymitr wyczuł to. Złapał jakiś koc i okrył mnie nim. Jemu chyba było trochę za gorąco, ale mimo to przycisnął mnie do swojego ciepłego ciała.
- Dziękuję.
- Śpij - szepnął.
Kiedy obudziłam się, po raz drugi już tego dnia, Dymitr ciągle spał. Odetchnęłam - czyli jednak naprawdę zasnął. To dobrze, miałabym wyrzuty sumienia, gdyby nie zmrużył oka z mojego powodu. Spojrzałam na zegarek. Siódma trzydzieści. Westchnęłam ciężko. Muszę go obudzić. Za niecałą godzinę Bielikow ma zajęcia, a nie chcę żeby szykował się w biegu. Sprawnie wywinęłam się z jego uścisku i delikatnie przekręciłam go na plecy. Zaczął się już budzić, więc usiadłam na nim okrakiem.
- Wstajemy, Towarzyszu.
Pochyliłam się i ujęłam w dłonie jego twarz.
- No dalej - poganiałam go, gdy nie chciał otworzyć oczu. - Za godzinę masz zajęcia. Niestety nie ze mną, ale musisz być dzielny i jednak musisz pójść na trening.
Zauważyłam na jego twarzy błogi uśmiech. Jednak nadal uparcie próbował zasnąć. Wiem, że robi to specjalnie. Dymitr nigdy nie miał problemu z wstawaniem. Sekundę po przebudzeniu mógł stanąć do walki. Prawie nigdy nie był zaspany. Potrafił szybko doprowadzić się do ładu. Teraz po prostu droczył się ze mną. Westchnęłam cicho i uśmiechnęłam się.
- Wiem, że wolałbyś trenować kogoś tak seksownego i zabawnego jak ja, ale niestety w twojej karierze trafiła ci się tylko jedna taka uczennica i zapewniam cię, że więcej takich nie będziesz miał - podsunęłam się trochę i usiadłam prawie na jego torsie. - Jak chcesz mogę przyprowadzić ci ją później.
W jednej chwili moja twarz znalazła się centralnie przed jego. Wykiwał mnie! Nawet ie zauważyłam, kiedy szarpnął za moje ręce. Czułam jego oddech. Dzieliły nas może kilka centymetrów. Patrzyłam w jego brązowe oczy i dotykałam jego aksamitnych włosów. Czy on na prawdę musi iść na te zajęcia?
- Chyba już ją znalazłem - szepnął.
Ocknęłam się i przypomniałam sobie o czym wcześniej mówiłam. Przysunęłam się dosłownie troszkę, ale wystarczyło, by nasze usta się dotknęły. Zadrżałam. On też. Spojrzał mi w oczy, a potem na moje wargi. Oczy mu błysnęły. Przyciągnął mnie jeszcze bliżej i pocałował.
- Mm... - mruknęłam. - Dzisiejszy ranek jest zdecydowanie lepszy od wczorajszego.
- Zgadzam się.
Nie panowałam nad sobą. Pocałował go żarliwie, głodna dotyku i wsunęłam dłonie pod jego koszulkę. Chciałam, żeby ten tors dotknął mojego ciała. Dymitr poddał mi się. Dość ostro przekręcił mnie na plecy i ścisnął moje biodra. Zauważyłam, że ostatnio jego samokontrola zdecydowanie szwankuje. Przyciskał mnie mocno i całował głęboko. Pomógł mi zdjąć swój podkoszulek, nie mieliśmy nawet siły rzucić go gdzieś w kąt, więc materiał opadł na łóżko koło nas. Ledwo oddychałam. Przesunęłam jedną rękę na jego kark, ścisnęłam i przyciągnęłam do siebie, a drugą objęłam go mocno i starałam się wbić paznokcie w jego ciało. Nie potrafiłam się zatrzymać. Dymitr też stracił cierpliwość. Próbował podciągnąć do góry moją koszulkę, ale nie udawało mu się to, bo chciał jednocześnie mnie rozebrać i cały czas dotykać. Dodatkowo utrudniałam mu zdanie, wijąc się pod nim. Tyle, że nie mogłam tego kontrolować. Nie umiem.
Pragnęłam go, jego ciała. Ale nie tak jak w nocy. Wtedy potrzebowałam bezpieczeństwa, schronienia. Teraz muszę zaspokoić pragnienie. Nie czułam jego ciała przy swoim trzy tygodnie, jak nie więcej. Niby to krótko, tyle, że wygląd Dymitra i to jak bardzo go kocham znacznie wydłużają czas.
Kiedy Dymitr odsunął się na moment, żebyśmy mogli złapać oddech, a ja wpatrywałam się w niego, przypomniała mi się Ta noc. Urok. Daszkow chciał usunąć nas ze swojego planu. Nie udało mu się to. Pogmatwał to, co było między mną, a Dymitrem, ale koniec końców to tylko nas wzmocniło. Uśmiechnęłam się lekko. Dymitr chyba zrozumiał o co mi chodzi.
- Wiesz... - sapnęłam z trudem. Nadal łapczywie wdychałam powietrze. - Chętnie przetestowałabym jeszcze raz ten naszyjnik.
Nie odpowiedział nic, ale zanim jego usta przywarły do moich zauważyłam błysk w jego oczach. Niesamowity błysk. Oczy zaświeciły mu się tak jasno jak... Teraz to ma sens. Oczy świecą mu tak jasno jak słońce, bo to on jest słońcem. Oświetla mi życie... Dzięki niemu żyję.
Kiedy poczułam, że dłonie Dymitra ślizgają się natarczywie po moim ciele, wróciłam do rzeczywistości. Gwałtownie przycisnęłam go do siebie. Nie miał czasu zareagować. Upadł na mnie, a ja mimo, że zdecydowanie poczułam ciężar jego ciała, napawałam się nim. Jego dotyk był nieziemski, fantastyczny. Potrafił zabrać mnie do nieba. Dymitr oparł się łokciami i kolanami, ale był tak nisko, że nadal czułam na sobie jego ciało. Chyba bawiła go lekko moja reakcja, bo co chwile odsuwał na chwile swoje ciało, a ja jęczałam tęskna dotyku, więc moment później znów przysuwał się do mnie. Chciałam skarcić go wzrokiem, ale to było trudne, bo Dymitra pochłonęło całowanie mojej szyi.
Otrzeźwił nas dźwięk budzika. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, Dymitr cisnął w niego jedną z poduszek. Usłyszeliśmy dźwięk tłuczonego szkła i rozpadającego się plastiku. Odsunęłam się od Dymitra i zaśmiała głośno. Na początku zmarszczył brwi, ale zaraz potem na jego twarzy zagościł uśmiech.
- Ja nie będę płaciła za szkody, które narobisz - parsknęłam radośnie. - Twój martwy już budzik chyba mówił, że najwyższy czas wstawać, Towarzyszu.
Dymitr westchnął, przesunął się i położył, opierając głowę na moim brzuchu, twarzą do mnie. Uśmiechnęłam się i zaczęłam gładzić mu włosy. Przymknął oczy i złapał drugą moją dłoń. Czułam jak przesuwa po niej kciukiem.
- Czuję się trochę dziwnie. Pierwszy raz, odkąd śpię w tym pokoju na prawdę nie mam ochoty stąd wyjść. - wyznał. - Na początku byłem bardziej zdyscyplinowany, czułem, że muszę wstać i uczyć przyszłe pokolenia strażników. Później wychodziłem stąd zadowolony, ze świadomością, że zajęcia mam właśnie z tobą. Nawet wczoraj wyszedłem stąd, wiedząc, że gdzieś za drzwiami spotkam ciebie. Teraz, kiedy mam cię tu, nie mam ochoty dać kroku poza próg pokoju.
Zaskoczyła mnie ta nagła szczerość Dymitra. Otworzył się przede mną. Czasem robi tak w zupełnie niespodziewanym momencie. Tak jak teraz. To dobrze, uczy się, że nie jest sam. Że ma komu się zwierzyć. Że nie musi dusić tego wszystkiego w sobie.
Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc dalej tylko gładziłam jego włosy. Targałam je czasem i od nowa rozplątywałam. Delektowałam się tym banalnym zajęciem, jakby było czymś nierealnym, pozaziemskim. Jego włosy połyskiwały delikatnie w bladym świetle lampki.
Czułam się tak, jakbym uzupełniała energię - ciepło zyskiwałam z dotyku jego dłoni; szczęście, poprzez jego głowę na moim brzuchu; radość brałam z jego twarzy, tak bardzo wpatrzonej w moją; a dotyk jego włosów dawał mi spokój. Dodatkowo jego nagi tors cieszył moje oczy.
Leżeliśmy tak kilka minut a ja porównywałam dwie rzeczywistości.
Pierwsza to przeszłość. Ten pokój kojarzył mi się tylko z urokiem i pierwszym razem kiedy zobaczyłam Dymitra bez koszulki, ale tyle jak widać starczyło. Kiedy byłam tu pierwszy raz nie panowałam nad swoimi uczuciami, a skończyło się na pośpiesznym wkładaniu ubrań i przygotowaniach do odbicia Lissy.
Druga rzeczywistość to teraźniejszość. Leże tu z Dymitrem w spokoju, całkowicie bezpieczna. Nigdzie mi się jak na razie nie śpieszy. Robię wszystko, żeby te chwile trwały wiecznie.
Dwa zupełnie kontrastujące ze sobą światy...
- Dymitr - odezwałam się po chwili - Chyba pora się zbierać.
- Wiem - szepnął..
Podnieśliśmy się.
- Odprowadzić cię? - zaproponowałam.
Dymitr kiwnął głową, na znak zgody.
- Najpierw chodźmy na śniadanie - zarządził.
Nie sprzeciwiałam się. Wczoraj nie zjadłam za dużo, więc to normalne, że mój brzuch nadal domagał się jedzenia.
Usiadłam Dymitrowi okrakiem na kolanach.
- Ale nie myśl sobie, że wyjdziesz stąd tak.
Wskazałam palcem jego nagi tors, ale niestety mój wzrok automatycznie padł na pokazywane miejsce. Próbowałam się zmusić, żeby odwrócić wzrok, ale zrezygnowałam. Po co mam to robić? Jestem jego dziewczyną, jesteśmy sami, mam do tego całkowite prawdo i pozwolenie właściciela. Położyłam mu dłoń na piersi. Czułam, że zadrżał i uśmiechnęłam się lekko. Musnęłam palcami jego tors i zsunęłam je na brzuch. Och...
- Cholera jasna - mruknęłam.
Cudem powstrzymałam się przed słowami "boski widok". Mimo to Dymitr i tak zaśmiał się głośno. Chłonęłam jego śmiech każdą częścią siebie.
Oderwałam wzrok od jego ciała i spojrzałam mu w oczy.
To co powiedziałam zdziwiło nas oboje.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że to wszystko się tak skończyło.
Niespodziewanie przytuliłam się do niego. Czując obejmujące mnie ramiona, schowałam twarz w jego niego. Dymitr pocałował moją głowę i przyciągnął mocniej do siebie.
- Tak bardzo się cieszę, że cie mam, Towarzyszu - szepnęłam.
Teraz znów potrzebowałam jego, ale nie zaspokojenia pragnienia. Chciałam wsparcia, miłości... I dostałam to.
- Kocham cię, Roza - usłyszałam.
Jego głos był niezwykle głęboki, uspokajający. Wtuliłam się w niego.
Nie wiem ile tak siedzieliśmy w ciszy, ale chyba dość długo, bo Dymitr wstał nagle ze mną mną rękach i poszedł do łazienki. Bez słowa naszykowaliśmy się. Wyszłam po ubrania, a kiedy wróciłam do łazienki Dymitr był już całkowicie gotowy. Wyszedł, żebym mogła się w spokoju wyszykować.
Poszłam do niego pare minut później. Szykował się do wyjścia. Zdjęłam jego prochowiec z krzesła i pomogłam mu go założyć. Miałam wielką ochotę poczuć jego ramiona wokół siebie, ale powstrzymałam się. Dymitr ma niedługo zajęcia, a ja chcę jeszcze zjeść z nim śniadanie.
Wyszliśmy z pokoju. Dymitr zamknął drzwi. Stał się straznikiem Bielikowem...
A może nie całkiem....
Zdziwiłam się, kiedy poczułam jak łapie mnie za rękę. Byłam mu bardzo wdzięczna za ten gest, ale mimo to zaskoczona zerknęłam na niego. Uśmiechnął się nieśmiało i znów spojrzał przed siebie. Myślałam, że to tylko chwilowo, ale myliłam się. Kiedy wyszliśmy z budynku dla strażników poczułam na sobie, w zasadzie na nas, wzrok uczniów. Wiedzieli, że jesteśmy parą, ale nie widzieli tego. Nie widzieli nic co by na to wskazywało, pomijając to, że najczęściej rozmawiamy właśnie ze sobą. Teraz dostali dowody.
Dymitr nie przejmował się za bardzo ciekawskimi spojrzeniami. Oficjalnie nie był jeszcze w pracy, więc mógł sobie na to pozwolić. Bardziej zaskoczyło mnie sam fakt, że zrobił. Zawsze myślałam, że jest zbyt oddany służbie, żeby okazywać publicznie uczucia.
Tak więc, trzymając się za ręce poszliśmy na śniadanie.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuje, że czekaliście i przepraszam, że jest krótki....
Przypominam o Twitterze i proszę o komentarze :*
Mańka rozpływałam się przez ten rozdział. Tylko dalczego przerwał im ten przeklęty budzik?! Rozdział super. Czekam na następny i życzę weny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPs. Już spełniam twoją prośbę dotyczącą Twittera.
Genialny. Oni są tacy słodyc. Ta szczerość Dymitra, zaufanie i... to jak zrzucił budzik było genialne. Trochę szkoda, że im przerwał, ale będą mieli okazję to nadrobić. I Bielikow, jaka odwaga. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, po przeczytaniu go nie mogę przestać się uśmiechać :D Bardzo poprawił mi humor. Nie mogę się doczekać następnego, życzę dużo weny :*
OdpowiedzUsuńRozdział cudowne. Twittera niestety nie mam.
OdpowiedzUsuń