Rozdział 35
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Ściągajcie z siebie ubrania. - kiedy tylko przekroczyliśmy próg domu usłyszeliśmy Olenę. Ona jest na prawdę wspaniałą kobietą. - Siadajcie pod kocami. Zaraz zrobię wam coś ciepłego.
- Mam ściągnąć z siebie wszyściutkie ciuchy babciu? - zapytał Pawka.
Na raz wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Dzieci są zabawniejsze niż ktokolwiek inny. I znów to dziwne uczucie... Zignorowałam to. Pawka jest rozkoszny.
- Nie. - odpowiedziała Olena. Już trochę ochłonęliśmy. - Nie wszystkie.
Chłopak siłował się chwilę z kurtką, ale nie mógł sobie poradzić. Chcieliśmy mu pomóc, ale uparł się, że sam da sobie radę. I o dziwo, dał sobie radę. Po kilku minutach udało mu się rozsunąć suwak. Spryciarz. Zaraz po tym cała nasza czwórka poszła do salonu. Usiedliśmy na jednej kanapie i przykryliśmy się dwoma kocami. Ja z Pawką jednym, a Wiktoria z Dymitrem drugim. Miałam dziwnie mieszane uczucia. Po pierwsze chłopiec wszedł mi na kolana, przytulił się do mnie mocno i zasnął już po chwili. Jego ręce obejmowały mnie, a głowa oparła się na mojej piersi. To było... niesamowite. Jeszcze nigdy nie opiekowałam się dzieckiem. Nigdy nie miałam okazji by jakieś potrzymać lub przytulić. Poza tym nie miałam czasu na takie rzeczy. Ale w domu Bielikowów było spokojnie i rodzinnie. Tu jest zupełnie inaczej niż w naszej codzienności. A po drugie...
Do domu weszły Sonia i Karolina. Wyszły od razu po śniadaniu załatwić kilka rzeczy. Uśmiechnęły się na widok swoich dzieci. Kola był z babcią w kuchni, Pawka ze mną, a Zoja bawiła się na podłodze nową lalką.
- Coś się stało? Pawka od dawna nie śpi w dzień. - zdziwiła się Sonia.
- Dopiero wrócili do domu. Cała ich czwórka była kilka godzin na dworze. - z kuchni dobiegł nas głos Oleny. - Nic dziwnego, że śpi. Zmęczył się pewnie.
- Poza tym nie spał przez większą część nocy. - dodała Karolina. Z jej twarzy wyczytałam troskę o syna. - Nie wiem co mu jest. Od kilku dni nie chcę spać, a potem jest marudny.
- Przejdzie mu. - pocieszyła ją mama. Olena oddała Soni syna i poszła do kuchni. Wróciła chwilę potem z tacą, na której poustawiała równo kubki z gorącą czekoladą w środku. - Dimka była taki przez połowę dzieciństwa, ale chyba z tego wyrósł. Przynajmniej tak mi się wydaje.
- Nigdy taki nie byłem. - sprzeciwił się Dymitr. - A nawet gdyby, już dawno z tego wyrosłem.
- Zapytajmy Rose. - zaproponowała Karolina.
Spojrzenia wszystkich w pomieszczeniu skupiły się na mnie. No, no pomyślałam. Stwierdziłam, że muszę pogadać jeszcze z Oleną, bo cóż... dowiaduje się tu całkiem fajnych rzeczy. Chciałabym trochę zagłębić się w tych tajemnicach.
- Tak, Dymitr już z tego wyrósł. - zaśmiałam się. - Przeważnie w nocy śpi - nie licząc jego wart i naszych wieczornych pieszczot, dodałam w myślach. Może i nie mamy zbyt wiele czasu na sex, ale to nie znaczy, że nie możemy się trochę po miziać. - a w dzień nie jest ani trochę marudny.
Wszyscy wysłuchali mnie i uśmiechnęli się. Ale obiekt naszej rozmowy nie był z niej zbyt zadowolony. Uśmiechnęłam się do niego i to chyba trochę pomogło.
- Daj mi go. - szepnęła Karolina. Nawet nie wiem, kiedy do mnie podeszła. Nie od razu zorientowałam się o co chodzi. - Zaniosę go na górę do łóżka.
Pozwoliłam jej zabrać Pawkę i już po chwili straciłam ich z oczu. Zabrałam z tacy ostatni kubek, apotem opatuliłam się szczelniej kocem. Olena rozmawiała z córkami o tym co robiły w centrum Bai. Kątem oka zauważyła, że Bielikow szepnął coś do swojej siostry. Zaraz potem Wika uśmiechnęła się szeroko i odeszła. Siedziała koło mnie, a teraz zrobiło się tu puste miejsce. Niemal natychmiast zajął je Dymitr. Wiktoria siadła po jego drugiej stronie. Objął mnie i pocałował w czoło.
- Kocham cię. - szepnął mi do ucha.
Zrobiło mi się cieplej niż po gorącej czekoladzie. Spojrzałam mu w oczy. Nie długo. Na chwilkę. Ale przez ten moment dotarło do mnie, że właśnie tym cieszą się inne kobiety. Mają swojego mężczyznę, rodzinę i żadnych potworów, które trzeba zabić, ani monarchów do ochrony. Są po prostu szczęśliwe. Podsunęłam się jeszcze trochę bardziej i położyłam głowę na ramieniu Dymitra, a on oparł o nią swój policzek. W jego ramionach czułam się bezpiecznie. Nie przyznałabym tego nigdy na głos, ale czasem nawet ja potrzebuję opieki. Są takie momenty, że myślę o tym żeby znaleźć się w objęciach Dymitra albo Lissy. Zapominam wtedy o utrapieniach i zmartwieniach. Zapadam w stan błogości, kiedy Dymitr pozwala mi oprzeć się o siebie, obejmuje mnie i raz po raz całuje w głowę. Tak właśnie było teraz. Upiłam łyk gorącej czekolady z uśmiechem. Czułam, że na ten tydzień zapomnę o tym, że jestem strażniczką.
* * *
- Rose! Chodź się pobawimy! - Pawka krzyczał radośnie do mojego ucha.
Po objedzie odpoczywałam, a przynajmniej miałam taki zamiar, ale syn Karoliny miał zbyt dużo energii, żeby usiedzieć w jednym miejscu pięć minut. Co chwilę podchodził do kogoś z nas i pytał o coś, albo coś pokazywał.
Cała rodzina, łącznie z Jewą, zgromadziła się w salonie. Usiedliśmy, lub położyliśmy się, gdzie się dało i wspólnie oglądaliśmy telewizor. Kola wstał kilka minut temu. Wyspał się, a teraz domagał się od Sonii jedzenia. Ona jednak stwierdziła, że nakarmi go za chwilę. Myślę, że była zmęczona, a chłopiec po prostu był małym żarłokiem z tego co wiem.
Pawka złapał mnie za rękę i pociągnął ją.
- No chodź Rose! - błagał. - Pokaże ci moje samochody! I obejrzysz coś!
- Dobrze, dobrze. - chłopiec ciągle szarpał moją rękę. - Już idę!
Wstałam ociężale. Zauważyłam, że Dymitr przygląda się nam. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Nie wiem jaki był dokładnie powód jego szczęścia, ale ucieszyłam się. Ostatnio coraz częściej się uśmiecha. Pewnie to dlatego, że wrócił do rodziny, do ludzi, których kocha, do tych, którzy byli z nim zawsze, od początku, którzy go wychowali.
Spuściłam głowę. Nagle, zupełnie niepotrzebnie, przyszła mi do głowy myśl, a raczej przypomnienie, że ja nigdy nie miałam czegoś takiego. Miałam rodzinę Lissy i ją jako siostrę, ale to nie to samo. Nigdy nie zaznałam prawdziwej rodzinnej troski i opieki. Owszem miałam matkę i może jak się później okazało mogę na nią liczyć, ale nie było jej ze mną, kiedy miałam kłopoty, albo potrzebowałam zwykłego przytulenia i słów "Będzie dobrze". To mama Lissy i ona sama zajęły się tym. A Dymitr to wszystko miał. Nie chodzi o to, że jestem zazdrosna. po prostu trochę żałuję, że ja tego nie miałam.
Otrząsnęłam się szybciej niż sądziłam. Podniosłam głowę i ruszyłam za Pawką. Ale zanim to zrobiłam zerknęłam na moment na Dymitra. Zauważył, że coś było nie tak, ale chyba nie wiedział o co chodziło. To dobrze. Nie mam zamiaru go tym zaręczać.
Pobiegłam za Pawką na górę. Czekał na mnie w swoim pokoju. Weszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Podeszłam do chłopca i usiadłam na łóżku. Obok niego stała szafka z półkami, a na niej mnóstwo małych modeli aut. Sidney byłaby wniebowzięta, pomyślałam.
- Popatrz Rose - usłyszałam chłopca - to są najstarsze samochody, a te są najnowsze.
I tak przez następne dwadzieścia minut dostawałam korepetycje z motoryzacji. Okazało się, że chłopak jak na swój wiek wie zadziwiająco wiele o samochodach. Najwyraźniej to jego pasja i ulubione zajęcie. Ale kiedy zapytałam, kim chciałby być w przyszłości, odpowiedział:
- Jak będę dorosły, chciałbym opiekować się innymi tak jak ty i wujek Dimka. Kiedyś będę największym bohaterem, takim jak teraz wujek. On jest najlepszy, a ja będę niepokonany! Jak będę większy to cię pokonam, Rose. Wujka chyba nie, ale ciebie spróbuje.
Po raz kolejny dostałam dowody na to jak Pawka uwielbia Dymitra. Jest do niego podobny. Już od małego planuje w przyszłości być strażnikiem. Dam sobie głowę uciąć, że będzie tak samo wspaniałym mężczyznom jak Dymitr.
- Chyba odwrotnie. - zaśmiałam się. - To mnie nie pokonasz. A wujka położysz z zamkniętymi oczami. Jestem od niego lepsza.
- To wujek dziś wygrał. Nie ty. - zaprotestował chłopiec.
I tu miał rację. Ale nie zamierzałam tego tak zostawić.
- Twój wujek oszukiwał...
Chciałam coś jeszcze dopowiedzieć, ale nie mogłam.
- Kłamiesz Rose. - zaśmiał się chłopiec.
- Wcale nie!
Skąd wiedział? Przecież moja twarz nic nie zdradziła, jestem pewna. Poza tym to jeszcze dziecko!
- Wcale tak! - z jego twarzy nie schodził uśmiech. - Wiem!
Uderzył mnie fakt, jak bardzo mały stal się nagle podobny do Dymitra. Wyraz twarzy, sposób w jaki mówił "Kłamiesz Rose" i samo to, że wiedział, że zmyślam! To niesamowite. Jestem pewna, że urodą też będzie w pewnym stopniu przypominał Dymitra. A wtedy złamie dziesiątki kobiecych serc.
Nasza wojna na słowa skończyła się wygraną Pawki. Przyznałam się do drobnego kłamstwa, ale chłopcu tu nie wystarczyło. Ostrzegł mnie, że i tak wszystko powie wujkowi. Zrezygnowałam z prób udobruchania go, bo niestety upartość to chyba cecha rodzinna Bielikowów.
- Miałam coś obejrzeć. - przypomniałam sobie. - Chodziło o te świetne samochody?
- O, nie. to znaczy też. Ale chcę ci pokazać jaki byłem słodki jak byłem mały.
Zachichotałam.
- I jaki jesteś skromny...
Pawka zignorował moją uwagę. Wziął z jednej z szafek jakiś album i usiadł z nim koło mnie.
- Co to?
- Tutaj mama i babcia wkładają różne zdjęcia. - odparł chłopiec. - Jest ich tutaj dużo. Zobacz.
Otworzył książkę i tak jak mówił, była w nim masa fotografii. Pawka szybko przerzucał strony. Zatrzymał się na jednej z nich i wskazał pacem na konkretne zdjęcie.
- To ja. - powiedział dumnie.
Fotografia przedstawiała chłopca jako dwulatka, siedział w piaskownicy z zabawkami w ręku. Na twarzy miał szeroki uśmiech. Była wiosna. promienie słońca rozjaśniały dziecięcą twarz.
- Byłeś bardzo uroczym dzieckiem. - powiedziałam.
Przeglądaliśmy album śmiejąc się. Chłopiec tłumaczył mi w jakich okolicznościach zrobione było każde ze zdjęć. To było naprawdę słodkie. Kilkuletni chłopiec opowiadający o przeszłości.
- Pawka? To też ty?
Wskazałam na jedną ze starszych fotografii. Był na niej chłopiec chyba trzyletni, śliczny. Brązowe oczy mieniły się w świetle ognia płonącego w kominku. Siedział na kolanach u Jewy. Trochę młodszej niż dziś. Nawet trochę bardzo młodszej. To zdjęcie nie mogło być zrobione kilka lat temu, tak, żeby to Pawka na nim był. Poza tym chłopak ze zdjęcia był podobny, ale nie taki sam jak Pawka na poprzednich fotografiach.
- Nie. - powiedział. - Mama mówila, że to wujek Dimka.
Mogłam się tego domyślić. Oczy na zdjęciu są tak bardzo podobne do tych, które oglądam codziennie, chwilę po tym jak się budzę.
Przez długi czas oglądaliśmy album. Pawka pokazywał mi wszystkie zdjęcia swoje i Dymitra. Byli podobni. Nie tacy sami, ale znajdowałam podobne cechy. Nie wiem, kiedy album się skończył. Trochę mnie to zasmuciło, bo chciałam więcej. Na szczęście Pawka przyniósł kolejny...
* * *
- Widziałam twoje stare zdjęcia. - powiedziałam Dymitrowi.
Byliśmy już po kolacji, wykąpani. Usiedliśmy na fotelach i dopijaliśmy herbaty.
Dymitr zmarszczył brwi. Chyba zdziwiło go to co powiedziałam.
- Pawka pokazywał mi wasze zdjęcia. - wyjaśniłam. - Są naprawdę śliczne.
- Chyba nie pokazywał ci wszystkich, prawda?
- Nie, ale większość. - odpowiedziałam. - Najlepsze są te z urodzin Karoliny. Wyglądałeś trochę jak James Bond po nieudanej misji.
Zaśmialiśmy się oboje.
- To nie moja wina. To długa historia, ale musisz wiedzieć, że Wiktoria potrafi być bardzo okrutna. - ostrzegł mnie. Przeszedł na łóżko i zapalił lampkę. Zgasił główne światło. - Jest bardziej przebiegła niż wygląda.
- Albo ty jesteś mniej sprytny niż wszyscy myślą, Towarzyszu. - wtrąciłam.
Spojrzał na mnie surowo, ale z uśmiechem.
- Mylisz się. - stwierdził. - I oboje to wiemy.
Nie odpowiedziałam. kolejny facet mnie przejrzał. Upiłam kolejny łyk herbaty i spojrzałam za okno. Na dworze była mroźna zima. Grube płaty śniegu spadały obficie z nieba. Nie jestem pewna ile centymetrów śniegu jest już na zewnątrz, ale zakładam, że samochód mógłby się już zakopać.
- Mówiłam ci, Towarzyszu. - zaczęłam. - Niedługo ziemię skuje gruby lód, a my nie będziemy mogli wyjść z domu, bo nas zasypię. Istna Syberia!
Usłyszałam jego śmiech. Pieścił moje uszy i sprawił, że na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
- Nie rób z Bai syberyjskiej tundry. - powiedział. - Ale masz trochę racji. Przyjechaliśmy na najzimniejszy okres. Szykuj się. Jutro zrobimy kulig. Podobno Pawka go uwielbia.
Uśmiechnęłam się. Do głowy przyszła mi pewna myśl.
- Będę mogła prowadzić samochód?
- Nawet nie ma takiej opcji.
No cóż... mogłam to przewidzieć.
Wypiłam do końca herbatę i usiadłam na łóżku obok Dymitra. Wzięłam z szafki krem i zaczęłam wcierać go w skórę. Siedzieliśmy tak chwilę nic nie mówiąc.
- Rose - Dymitr przerwał ciszę - Co się stało w salonie? Tuż przed tym jak poszłaś z Pawką na górę.
Na kilka sekund przestałam się ruszać. Sądziłam, że zapomniał. Wcale nie chciałam mówić mu, o czym wtedy pomyślałam. Lepiej,żeby nie wiedział. Nie potrzebnie by się tym przejmował.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam jakby rzeczywiście nic nie miało miejsca.
Odłożyłam krem na szafkę nocną, położyłam się i przykryłam kołdrą.
- Rose... - nalegał.
- Naprawdę. - nie chciałam zwierzać mu się z moich zmartwień. Owszem, mówiłam mu co mnie trapi, ale ta sytuacja jest inna. Lepiej, żeby nie wiedział. - Nic mi się nie stało. Jestem cała, zdrowa i szczęśliwa. - uśmiechnęłam się na dowód. Chyba nie przekonałam go tym.
Dymitr usiadł i pochylił się trochę nade mną. Jego oczy były pełne troski. Zrozumiałam, że zwyczajnie się o mnie martwił.
- Nie umiesz kłamać.
- Umiem. I to niezwykle umiejętnie.
- Możliwe. - zgodził się. - A mimo to wiem, kiedy to robisz. - Dymitr złapał moją dłoń. - O co chodzi?
Zawahałam się przez moment. Bielikow był szczerze zmartwiony tym co się stało w salonie po obiedzie, a to sprawiło, że byłam skłonna wyjawić mu prawdę. Po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że lepiej go jednak nie obarczać tym problemem. Teoretycznie to nie jest nawet problem, tylko pewien rodzaj... przemyśleń, które czasem odwiedzają mój umysł.
- Spokojnie, Towarzyszu. To nic takiego. - chciałam uspokoić jego potrzebę uszczęśliwienia mnie. - Przecież się uśmiecham, prawda?
- Roza. - użył pieszczotliwego imienia, którym czasem się do mnie zwracał, co sprawiło, że coraz bardziej przekonywałam się do pomyśle o powiedzeniu mu o wszystkim co wtedy czułam.
Przekręciłam się na bok i zamknęłam oczy.
- Chodźmy spać. - zaproponowałam.
Poczułam jak łóżko ugina się pod ciężarem ciała Dymitra. Położył się na boku, jedną rękę podłożył sobie pod głowę, a drugą przyciągnął mnie do siebie. Pocałował w czoło, głaskając moje plecy.
- Masz wspaniałą rodzinę.
Nie od razu zorientowałam się, że powiedziałam to na głos. To zdanie pojawiło się tylko w mojej głowie. Nie planowałam wyznać tego głośno. Dopiero, kiedy dłoń Dymitra zatrzymała się, uświadomiłam sobie, co powiedziałam.
- Rose...
Nie powiedział nic więcej, ale wiedziałam, że teraz zrozumiał co stało się w salonie. Przyciągnął mnie mocniej, a ja wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Objęłam go jedną ręką i pocałowałam jego tors. Uspokajało mnie to. Zapach, smak, dotyk jego ciała... To były rzeczy mi potrzebne. Dymitr pocałował mnie w czubek głowy i szeptał coś po rosyjsku. To też wpływało na mnie kojąco. Zasnęłam.
- Będę mogła prowadzić samochód?
- Nawet nie ma takiej opcji.
No cóż... mogłam to przewidzieć.
Wypiłam do końca herbatę i usiadłam na łóżku obok Dymitra. Wzięłam z szafki krem i zaczęłam wcierać go w skórę. Siedzieliśmy tak chwilę nic nie mówiąc.
- Rose - Dymitr przerwał ciszę - Co się stało w salonie? Tuż przed tym jak poszłaś z Pawką na górę.
Na kilka sekund przestałam się ruszać. Sądziłam, że zapomniał. Wcale nie chciałam mówić mu, o czym wtedy pomyślałam. Lepiej,żeby nie wiedział. Nie potrzebnie by się tym przejmował.
- Nic się nie stało. - odpowiedziałam jakby rzeczywiście nic nie miało miejsca.
Odłożyłam krem na szafkę nocną, położyłam się i przykryłam kołdrą.
- Rose... - nalegał.
- Naprawdę. - nie chciałam zwierzać mu się z moich zmartwień. Owszem, mówiłam mu co mnie trapi, ale ta sytuacja jest inna. Lepiej, żeby nie wiedział. - Nic mi się nie stało. Jestem cała, zdrowa i szczęśliwa. - uśmiechnęłam się na dowód. Chyba nie przekonałam go tym.
Dymitr usiadł i pochylił się trochę nade mną. Jego oczy były pełne troski. Zrozumiałam, że zwyczajnie się o mnie martwił.
- Nie umiesz kłamać.
- Umiem. I to niezwykle umiejętnie.
- Możliwe. - zgodził się. - A mimo to wiem, kiedy to robisz. - Dymitr złapał moją dłoń. - O co chodzi?
Zawahałam się przez moment. Bielikow był szczerze zmartwiony tym co się stało w salonie po obiedzie, a to sprawiło, że byłam skłonna wyjawić mu prawdę. Po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że lepiej go jednak nie obarczać tym problemem. Teoretycznie to nie jest nawet problem, tylko pewien rodzaj... przemyśleń, które czasem odwiedzają mój umysł.
- Spokojnie, Towarzyszu. To nic takiego. - chciałam uspokoić jego potrzebę uszczęśliwienia mnie. - Przecież się uśmiecham, prawda?
- Roza. - użył pieszczotliwego imienia, którym czasem się do mnie zwracał, co sprawiło, że coraz bardziej przekonywałam się do pomyśle o powiedzeniu mu o wszystkim co wtedy czułam.
Przekręciłam się na bok i zamknęłam oczy.
- Chodźmy spać. - zaproponowałam.
Poczułam jak łóżko ugina się pod ciężarem ciała Dymitra. Położył się na boku, jedną rękę podłożył sobie pod głowę, a drugą przyciągnął mnie do siebie. Pocałował w czoło, głaskając moje plecy.
- Masz wspaniałą rodzinę.
Nie od razu zorientowałam się, że powiedziałam to na głos. To zdanie pojawiło się tylko w mojej głowie. Nie planowałam wyznać tego głośno. Dopiero, kiedy dłoń Dymitra zatrzymała się, uświadomiłam sobie, co powiedziałam.
- Rose...
Nie powiedział nic więcej, ale wiedziałam, że teraz zrozumiał co stało się w salonie. Przyciągnął mnie mocniej, a ja wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Objęłam go jedną ręką i pocałowałam jego tors. Uspokajało mnie to. Zapach, smak, dotyk jego ciała... To były rzeczy mi potrzebne. Dymitr pocałował mnie w czubek głowy i szeptał coś po rosyjsku. To też wpływało na mnie kojąco. Zasnęłam.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co? Może być? W tym tygodniu miałam czas, więc rozdział trochę wcześniej. Nie jestem pewna czy będzie w weekend. Postaram się, żeby był. Ale teraz mam prośbę:
Czy ktoś oprócz Oli i Karingi czyta to??? Bo prawie tylko one się udzielają. Co jakiś czas napisze ktoś inny, ale bardzo rzadko. Moja prośba brzmi tak - Jeśli ktoś inny oprócz nich będzie na tyle dobry, czy może dać jakiś znak? Komentarz. Powiedzcie co sądzicie o opowiadaniu, rozdziale, cokolwiek! Żebym, wiedziała, że nie mam tylko dwóch czy trzech czytelniczek.
No i jeszcze zdjęcia <3 Czy oni nie wyglądają słodko, kiedy tak śpią razem? ^^
OMG!
OdpowiedzUsuńJASNE ŻE CZYTAM!
CZYTAM WSZYSTKO!!
Piękny rozdział czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńMańka więcej więcej i jeszcze raz więcej takich rozdziałów proszę.I tak zgadzam się z tobą są słodcy jak śpią razem. Życzę weny i czekam na nn
OdpowiedzUsuńJa czytam! Wspaniały rozdział. Masz rację... słodko wyglądają jak śpią. Czekam na next i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSwitt!!!!
OdpowiedzUsuńCzytam, czytam tylko nie zawsze chce się mi komentować. Rozdział cudowny. Next proszę i weny :D
OdpowiedzUsuńCzytam od początku, ale nie ujawnia się, głównie dlatego, iż robię to między zajęciami.
OdpowiedzUsuńJestem osobą, która jest ogromnie wybredna jeśli mowa o wszelkich opowiadaniach, zwłaszcza o Akademii Wampirów.
To jedyne fanfiction w którym moje oczy nie krwawią z powodu błędów.
Uwielbiam Dymitra w twoim wydaniu i to, że w każdym rozdziale nie ma "#drama_time", bo z niektórych opowiadań można się nieźle pośmiać.
Ciesze się, że jakimś cudem tu trafiła, bo przywracasz mi wiarę w fanfictions.
Pozdrawiam, Kinn :)
Bardzo Wam Dziękuję 💖
OdpowiedzUsuńJasne, że czytam :) Twój blog jest najlepszy i codziennie sprawdzam, czy nie dodałaś rozdziału :D Gorąco pozdrawiam i czekam na następny wspaniały rozdział ! <3 ~Zmey~
OdpowiedzUsuńJestem tu nowa ! I w jeden dzień udało mi się przeczytać wszystkie rozdziały. Świetnie piszesz, bardzo podoba mi się że umiesz opisać relację Dimki i Rose! Czekam na więcej !!! Może teraz stałoby się coś Rose np. uwięziły by ją strzygi... W książce raczej Dimka obrywał...
OdpowiedzUsuńNie chce zdradzać co będzie dalej, ale nie będzie tak spokojnie 😉
OdpowiedzUsuńI dziękuję że ktoś to czyta. Dzięki za komentarze. I mam nadzieje, że nowi się na mnie nie zawiodą 😉
No, to jak wiesz, że ktoś to czyta, to dawaj najlepszy. Cudowny, słodki, rodzinny. Więcej takich scen. I jak zwykle wspaniałe zdjęcia. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuń:-*
Czytam twojego bloga od około tygodnia, nie pisałam komentarzy, ponieważ nie wiedziałam co napisać i myślałam ,że nie masz czasu na czytanie moich wymysłów, takich jak np. ,, Twoje posty poprawiają mi humor po ciężkim dniu, po źle napisanym teście, po dniu , w którym mam ochotę zabić pierwszą osobę, którą zobaczę, ale gdy przeczytam , nawet post z dwóch miesięcy, czuję się szczęśliwa, iż istnieje taka twórcza osoba " , więc uznałam, iż nie będę ci zawracała głowy. Pozdrawiam serdecznie i czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńKaringa spokojnie. Niedługo postaram się go dodać.
OdpowiedzUsuńDziękuje ci Anonimko (?) I takie komentarz wcale nie zawracają mi głowy tylko sprawiają, że wiem, że mam dla kogo pisać. Uśmiecham się na widok takich komentarzy.
Dziękuje, że komentujecie.
Pozdrawiam <3
Jasne, że czytam codziennie zagląda i czekam niecierpliwie na next.
OdpowiedzUsuńJasne, że czytam twojego bloga jest świetny. Z niecierpliwością czekam na next. :) <3
OdpowiedzUsuń