czwartek, 28 stycznia 2016

Rozdział 30

Rozdział 30

      Wiem, późno i w ogóle, ale... Powody chyba wyjaśniłam wcześniej, nie?
     A teraz już: Czytajcie i komentujcie, proszę.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
     Obudziłam się, kiedy słońce zaczęło zachodzić za horyzont. Stwierdziłam, że niedługo zacznie się budzić cały Dwór. Zamrugałam kilka razy powiekami. Moja głowa leżała na piersi Dymitra, obejmowałam go lekko. Czułam jego ciepłą skórę. To takie przyjemne. Usłyszałam cichy szelest kartek. Przekręciłam się i spojrzałam na Bielikowa, nie spał. Widząc mnie, odłożył książkę. Potem musnął lekko moje usta.
     - Wczoraj dałam ci ten twój wymarzony western, a ty już od rana go czytasz. - zaśmiałam się.
     Dymitr uśmiechnął się szeroko. Podciągnęłam się i położyłam tak, że nasze głowy były na równej wysokości.
     - Sądziłem, że się obudzisz, gdy po niego pójdę, ale nawet się nie poruszyłaś. - powiedział. - A kiedy znów się położyłem, przysunęłaś się tylko do mnie i dalej spałaś.
     Zastanowiłam się nad dwoma rzeczami. Po pierwsze - kwestia snu. Kiedy jeszcze uczyłam się w akademii nie miałam okazji do wysypiania się. Teraz także rzadko mam taką możliwość. Dlatego nauczyłam się korzystać z takich dni, kiedy nie muszę nic robić. Wtedy śpię bardzo głęboko - nic mnie nie obudzi. To znaczy gdyby czyhało jakieś niebezpieczeństwo, obudziłabym się, ale nie ma takiej potrzeby, bo Dwór jest doskonale strzeżony.
     Drugą sprawą było to, że przysunęłam się do niego. Znam się i wiem, że zrobiłabym to bez powodu, ale wiem też, że tym razem było inaczej. Śnił mi się, dlatego się do niego przytuliłam. I to nie był zwykły sen. to był sen o naszej przyszłości. Kompletnie nierealny, ale mimo wszystko dający nadzieje. Fakt, że nasze marzenia są niemożliwe boli, ale w końcu i tak nigdy nie nastawiałam się za bardzo na normalne i spokojne życie.
     Moje myśli rozjaśniło słodkie wspomnienie.
     - Pamiętasz... - zwróciłam się do Dymitra. Leżeliśmy obok siebie przykryci lekko miękką kołdrą. - Tego ranka przed koronacją Lissy powiedziałeś, że tak może wyglądać większość naszych poranków. Wtedy nie bardzo w to wierzyłam, - wyznałam szczerze. - Takie życie wydawało się nieosiągalne, choć byliśmy tego tak blisko. A teraz? Teraz to mamy. Teraz zaczynam wierzyć. Chyba rzeczywiście może być tak pięknie.
     Dymitr zastanawiał się co powiedzieć. Zaskoczyłam go. W końcu przekręcił się w moją stronę i delikatnie odgarnął mi z twarzy kosmyki włosów. Patrzył na mnie przez chwilę milcząc.
     - Może nie będzie idealnie - odezwał się po kilkunastu sekundach - ale będzie pięknie. Nasze życie zawsze będzie nieprzewidywalne, nigdy nie będzie w pełni normalne, ale nie powinniśmy się tym zadręczać. Cieszmy się tym co mamy. Nie myśl o miejscach, w których nie możesz być, ani o rzeczach, których nie możesz mieć. Popatrz na to co masz i przypomnij sobie miejsca, w których byłaś. Ciesz się tym wszystkim, nie zamartwiaj.
     Mała przemowa Dymitra wzbudziła we mnie wiele refleksji. Jego słowa przypomniały mi o naszej brawurowej ucieczce. Wtedy rozmawialiśmy na podobny temat. Zaraz potem w mojej głowie pojawiły się sceny z dzisiejszego snu. Dymitr dał mi rade, ale nieświadomie doradził mi też w sprawie snu. Byłam mu za to wdzięczna. Pomaga mi nawet kiedy sam o tym nie wie.
     Trochę się do niego przysunęłam, a trochę przyciągnęłam go do siebie, i mocno wbiłam się w jego wargi. Jego usta były słodkie i miękkie. Jego ciepłe dłonie delikatnie przesuwały się po moim wciąż nagim ciele, dając mi wrażenie, że jestem w niebie. Za to moje przyciągały jego niesamowity tors. Wczorajsza noc nie wystarczyła mi. Dymitrowi chyba też nie, bo przesuwał się powoli nade mnie. Jeszcze rok temu w życiu nie pomyślałabym, że w przyszłości mogę leżeć z Dymitrem w naszym łóżku, w tylko naszym pokoju, droczyć się, całować namiętnie i lekko za razem i spędzić razem słodki poranek. Słodki poranek wypełniony zapachem jego seksownego ciała.
     No, nie do końca to wszystko się sprawdziło. Uczucie niemal boskiej błogości (które trwało zdecydowanie za krótko) przerwało pukanie do drzwi. Cóż... zwlekaliśmy trochę z otworzeniem. Nawet Dymitr zignorował początkowe stukanie i naciągnął na nas więcej kołdry, jakby chciał nas w ten sposób ukryć. Byliśmy zbyt pochłonięci sobą. Ale gość (kimkolwiek był) nie zamierzał odpuszczać. Dobijał się tak głośno i mocno, że miałam wrażanie, iż zaraz wyważy drzwi. Dymitr odsunął się trochę i spojrzał jak gdyby w kierunku drzwi, Westchnął ciężko, podobnie jak ja niezadowolony z wizyty nagłego gościa. Spojrzał na mnie jeszcze raz, pocałował i wyszedł z łóżka. Miał już na sobie bokserki. Musiał założyć je, kiedy poszedł po książkę. Założył dresy i koszulkę i poszedł otworzyć drzwi. Stwierdziłam, że skoro ktoś dobijał się aż tak mocno musiał mieć ważny powód, więc ja też się ubrałam i uczesałam. Wyszłam z sypialni. Dobiegły mnie już głosy. Weszłam do salon i och.. Czyli już wiemy, kto niszczy słodkie poranki.
     - Mama? Tata? Co wy tu robicie?
     - Też chciałabym wiedzieć. - westchnęła Janin. - Twój ojciec kazał mi tu przyjść. A ja niedługo mam warte. - podkreśliła ostatnie zdanie, patrząc na Abe'a.
     - Nie denerwuj się. - poprosił. - Zaraz wam wszystko wytłumaczę.
     Ja i Dymitr usiedliśmy na kanapie. Abe i Janin przysiedli na przeciw nas. Ziewnęłam ukradkiem. Gdyby nie rodzice, pewnie leżałabym teraz z Dymitrem w łóżku i dalej go całowała. Ale cała złość gdzieś uciekła. Może i zepsuli nam początek dnia, ale stworzyli mi idealny moment na zadanie pytania. Męczy mnie to od wczoraj.
     - Będziesz musiał też wytłumaczyć mi coś innego. Oboje będziecie musieli.
     - O co chodzi? - matka zmarszczyła brwi.
     - Najpierw ta ważniejsza sprawa. - zdecydował za nas Abe. - Potem zajmiemy się resztą.
     - Nie jestem pewna czy uznałbyś to za "resztę", ale dobrze. Mów.
     - To nie jest związane z tobą, Rose. - powiedział tajemniczo. Nie arogancko. - Chodzi tu głównie o Dymitra. Właściwie źle wam wcześniej powiedziałem. Mam na myśli dwie rzeczy.
     - Mianowicie? - Dymitr się zainteresował. Pochylił się do przodu i skupił swój wzrok na moim ojcu, jakby chciał wyczytać coś z jego twarzy.
     - Powiedziałaś mu już? - spytał mnie Abe. Wolał się upewnić. Kiwnęłam głową. - Dobrze. - powiedział. Nie wiem nie interesowała go reakcja Dymitra, czy po prostu uznał, że pytanie o to przy nim nie byłoby odpowiednie ale nie zbaczał z tematu i kontynuował. - Kiedy chcielibyście wyjechać?
     - To nie zależy tylko od nas. - wtrącił Dymitr. Chyba poczuł się trochę pewniej.
     - Tak. - zgodziłam się. - Lissa musi znaleźć za nas zastępstwo, a to może trochę potrwać.
     - Już znalazła. - odpowiedział lekko Abe.
     - To prawda. - potwierdziła moja matka. - Czeka tylko na waszą odpowiedź.
     - Nic mi o tym nie wiadomo. - zmarszczyłam brwi.
     - Nie chciała ci mówić, żeby cię nie stresować i nie poganiać. - wyjaśnili.
     Milczeliśmy przez chwilę. Analizowałam w myślach sytuację. Fakt. To możliwe, że Lissa się o mnie martwi, ale mogła mi powiedzieć. Zaraz... To dlatego ostatnio była taka zabiegana.
     - No więc... - ponaglił nas Abe.
     - Nie wiem. - powiedziała, bo ojciec patrzył akurat na mnie. Od jakiegoś czasu zaczynamy się dogadywać jak typowy tata z córką. Przychodzi do mnie czasami po prostu porozmawiać. Wiem, że trochę się zmusza, żeby być dobrym rodzicem, ale udaję, że tego nie widzę. Ciesze się, że się stara. - To nie....
     Ugryzłam się w język. Miałam powiedzieć, że to nie ja jadę do swojej rodziny, której nie widziałam od kilku lat po tym jak byłam krwiożerczą bestią. Do rodziny, która myśli, że jestem martwa. W porę zdążyłam się powstrzymać przed palnięciem tego głupstwa. To byłoby głupie. Dymitr zaczął by się od nowa zadręczać myślami. Nie chciałam tego.
     - Co o tym sądzisz, Towarzyszu?
     Bielikow wydawał się przez chwilkę niezdecydowany, ale uświadomił sobie, że nie jesteśmy sami. Schował uczucia, a na wierzch narzucił twardą maskę. Nie lubiłam tego, ale nieustępliwa natura Dymitra nie pozwalała mu na okazywanie słabości. Zastanawiał się.
     - Może w przyszłym tygodniu. - zaproponował w końcu.
     - Jest sobota. - stwierdziła mama. - W piątek do południa będziesz miał wolny samolot, prawda Abe?
     - Tak. - zastanowił się. - Ale po co czekać tak długo? Kupię wam bilet na samolot w poniedziałek. Wszyscy wyjeżdżają dziś i jutro. Myślę, że jeśli zarezerwuje bilety dziś nie będzie problemów.
     - To nie będzie konieczne. - wtrącił ostrożnie Dymitr. Nie chciał narażać się mojemu ojcu. - Sam to załatwię. - Nie powiedział nic złego. Chciał pokazać Abe'owi, że sam da sobie z tym radę. Miałam też wrażenie, że chciał udowodnić, że umie o mnie zadbać. Wystawił się na przekór Abe'owi Mazurowi. Mało kto się na to odważa.
     Staruszek chyba był pod wrażeniem. Przytaknął energicznie i uśmiechnął się.
     - A teraz druga sprawa. - oznajmił. Wiedziałam, że za tym uśmiechem kryje się coś nieprzyjemnego. - Zbieraj się, Bielikow. Za godzinę jedziemy na polowanie.
     Zatkało mnie na chwilę. No tak. Przecież wspominał o tym wczoraj. Hm... Myślałam, że nie był trzeźwy, a jednak. Dymitr nie wyglądał na bardzo szczęśliwego, ale nie protestował. W przeciwieństwie do mnie.
     - Skoro on jedzie, to ja też.
     - To męska sprawa. - odpowiedział twardo Abe. - Janin ty też się rusz. Już załatwiłem ci kogoś na zmianę.
     Myślałam, że zaraz mu przyłożę. Dopiero powiedział, że kobiety nie mogą jechać.
     - Ale moja matka może z wami polować? - wyrzuciłam.
     - Ona nie jest tobą. Dlatego jedzie. - no i dostałam odpowiedź.
     - Uspokój się. - szepnął Dymitr. - Pojadę i wrócę za kilka godzin.
     - Nie ma mowy. - uparłam się.
     - Rose... - Dymitr popatrzył mi w oczy.
     Skapitulowałam. W końcu i tak nikt mnie nie słucha. Opadłam na poduszki na kanapie i westchnęłam.
     - Dobrze. Niech jedzie jeśli chce. - powiedziałam. - Ale potem będziemy musieli porozmawiać Staruszku.
     - Jasne. - rzucił bez przekonania. - A teraz Bielikow możemy na chwilę wyjść?
     Dymitr już się podniósł.
     - Tato... - wykrztusiłam przez zaciśnięte zęby. Pamiętałam, jak rozmawiał z Adrianem, kiedy się spotykaliśmy. Nie miałam wątpliwości, że sam Abe nie jest dla Dymitra przeszkodą, ale jego mafia już tak.
     - Nic mu nie będzie. - uspokoiła mnie Janin. - Naprawdę tylko porozmawiają. Cywilizowanie, jak normalni ludzie.
     Westchnęłam po raz kolejny. Odeszli do kuchni. Wykorzystałam ten moment.
     - Musimy poważnie porozmawiać. - powiedziałam.
     - Wiedziała, że masz za dużo cech Abe'a. - powiedziała zrezygnowana.
     Uśmiechnęłam się, ale zaraz przypomniałam sobie o czym miałyśmy mówić.
     - Czy ty i tata... Czy wy znów jesteście razem? - spytałam.
     - Wiedziałam, że w końcu to od ciebie usłyszę.
     - Tak... Wiesz, wczoraj całowaliście się najdłużej. I... chyba byłaś szczęśliwa.
     - Dlaczego miałabym nie być? - wymówiła to tak, jakbym zadała najgłupsze pytanie na świecie. - Tak, byłam szczęśliwa i tak, dlatego, że całowałam się z twoim ojcem. Dlaczego miałabym nie być radosną skoro go kocham.
     Pierwszy raz usłyszałam, z jej ust coś takiego. Nigdy wcześniej nie mówiła mi, że kocha mojego ojca. A ja sama poczułam się zażenowana tym co powiedziałam, mimo, że nadal nie wiedziałam, jak odebrać jej słowa. To znaczy, że wrócili do siebie, czy nie?
     Żadna z nas nic więcej nie powiedziała. Janin była podobna do Dymitra, rzadko pokazywała otwarcie swoje emocje. A kiedy jej się to zdarzało, trwało tylko chwilę tak jak teraz.
     Siedziałyśmy w milczeniu, zerkając na siebie co chwilę, dopóki Abe i Dymitr nie wrócili.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

     I jak rozdział? Komentować, proszę.
     A to powinno wam wyjaśnić trochę o czym śniła Rose. Do tego snu powrócimy jeszcze za kilka rozdziałów. ;) 

Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam zdjęcie stworzone przez shadowrozę i Dead Swan <3

9 komentarzy:

  1. Mega rozdział. Warto było czekać. Twoje opowiadania tak mnie wciągają że nie mogę doczekać się kolejnej części!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mega rozdział. Warto było czekać. Twoje opowiadania tak mnie wciągają że nie mogę doczekać się kolejnej części!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wow tylko tyle mogę wykrztusić rozdział CUDOWNY poproszę taki za każdym razem.No no Rose widzę że śni o rzeczach niemożliwych...chociaż ? Jestem ciekawa jak skończy się polowanie bo zapowiada się wspaniale .Czekam na więcej i więcej.A co do zdjęć to się z tobą zgadzam są cudowne i to każde oddzielnie .Kocham twojego bloga
    Ola

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. To dziecko ma dziwną mine nie sądzisz ale i tak cudowne

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham kocham kocham. Dziewczyno tyle na to czekałam. Przeszłaś samą siebie. Śmiałam się co chwilę Czekam na więcej. Szkoda tylko, że rodzice przerwali tą cudowną chwilę, ale co tam. Ciekawa jestem co dalej. Pozdrawiam i życzę weny:-*
    Ps. Tak poza opowiadaniem to gdzie mieszkasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakieś 80-90 km od Wawy s stronę gór.

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. Na pewno pojawi się w tym tygodniu. 😉 Ale kiedy dokładnie, tego nie wiem.

      Usuń
  7. Świetny rozdział. Mega lubię twojego bloga. Ta historia jest super. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. <3 :)

    OdpowiedzUsuń