Rozdział 26
Nowy Rok! No to tak na dobry początek, żeby w nowym roku było jeszcze więcej Romitri, Zonili, Dragozery, Sydriana i kogo tam jeszcze chcecie, nowiutki rozdzialik numer 26. :D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się dopiero na lotnisku. Wylądowaliśmy. Przetarłam ręką oczy i zamrugałam nimi szybko. Wstałam, zabrałam swoją torbę i wyszłam z samolotu. Podeszłam do morojów, tak jak inni strażnicy, żeby ich odprowadzić, ale Lissa, Christian i rodzina Mastranów protestowali.
- Nie musicie już nas niańczyć. - zaczęła lekko królowa z uśmiechem. - To Dwór. Jesteśmy bezpieczni, a wy zmęczeni. - zastanowiła się chwilę, a potem szeptała coś z Johnem i Emily. - Odpocznijcie. Macie wolne do końca dnia. Założę się, że po walce ze strzygami nie wyspaliście się w fotelach w samolocie, więc koniec dyskusji. Idźcie do swoich domów i odpocznijcie.
Dlatego wszyscy ją kochali. Nie za to, że rozdaje urlopy i wolne godziny. Za to, że rozumie. Lissa wie ile dampiry muszą poświęcić. Jak ciężką mają pracę.
Gdy wszyscy strażnicy odeszli podeszłam do przyjaciółki.
- Nie, Rose. - wtrąciła zanim zdążyłam coś powiedzieć. - Dziś ja pracuje. Organizuję przyjęcie, nie potrzebni mi do tego strażnicy. Może tylko Hans, ale to później. Dzisiaj przy moim boku będą moroje, nie dampiry.
Zaśmiałam się pod nosem.
- Właściwie nie po to przyszłam.
- Och... - chyba lekko się zdziwiła. - Więc po co?
- Nie wiesz może czy Dymitr teraz pracuje?
- Nie wiem, ale... - odwróciła się i zawołała: - Christian.
Ozera podszedł do nas. Objął Lissę w talii i przytulił.
- Dymitr teraz pracuje? - zapytałam.
- Nie. - odpowiedział. - Tak jak Lissa dałem wszystkim swoim strażnikom wolne do końca dnia.
Kiwnęłam tylko głową.
Miałam zamiar zaproponować Dragomirównie swoje towarzystwo jako przyjaciółki, ale Christian chyba nie byłby zadowolony. Odkręcił Lissę w swoją stronę i przyciągnął do siebie. Całował ją co chwilę i szeptał coś do ucha. Założę się, że to były jego łóżkowe fantazję.
Ta sytuacja sama prosiła się o złośliwy komentarz. Ale nic nie powiedziałam. Zrobiłam to tylko ze względu na Lissę. Co by pomyśleli John i Emily widząc bitwę na słowa między strażniczką królowej, a jej ukochanym. Tm bardziej, że mi i Ozerze nie brakowało pomysłów na sarkazm. Wprawdzie rodzina Mastrano nie jest zbyt arystokratyczna i tak się nie zachowuje, jednak rodzice Jill i ona sama są ważni, a nie sądzę, by cieszyli się z naszej słownej potyczki. Raczej rzuciliby całej naszej trójce spojrzenia pełne dezaprobaty i nagany.
Pożegnałam się więc szybko i odeszłam, bo strasznie korciło mnie do powiedzenia czegoś o sprawach łóżkowych lorda Ozery. Spojrzałam w górę. Na niebie ciągle świecił księżyc i zapewne będzie tam jeszcze przez co najmniej pięć-sześć godzin. Szłam wolno rozmyślając o jutrzejszym przyjęciu.
Lissa opowiadała mi, że w każdym miejscu, które będą pilnować strażnicy (np. sala bankietowa, mury, brama, areszt), będą ich dwie grupy. Tak, żeby każdy dampir miał czas na ucztę z kolegami po fachu. (W tym samym czasie będą dwa przyjęcia. Jedno dla arystokratów, drugie w innej sali dla strażników) Później, po głównych ucztach będziemy działali na tych samych zasadach: jedna grupa strażników będzie stróżować, a druga będzie na kolacji z rodziną lub znajomymi.
W praktyce wyglądać to będzie tak: są cztery listy; każdy strażnik musi zapisać się do dwóch (lub do jednej dwa razy). Nie wygląda to zbyt skomplikowanie, ale jestem pewna, że będą jakieś komplikacje, zawsze są. Zapisy zaczynają się za godzinę i będą trwały trzy godziny. Potem Hans wraz z kilkoma innymi doświadczonymi strażnikami będą wszystko organizowali.
Drzwi do domu nie były zamknięte na klucz. Wślizgnęłam się cicho do środka, chcąc zrobić Dymitrowi niespodziankę. Nie udało mi się. Chodził zdenerwowany po salonie, ale ocknął się błyskawicznie, słysząc dźwięk zamykanych przeze mnie drzwi. Obrócił się moją stronę, a na jego twarzy namalowała się wyraźna ulga. Ledwo zdążyłam odstawić torbę, Dymitr był już przy mnie. Bez słowa owinął mnie ramionami i mocno przyciągnął do siebie. Nie wiedziałam do końca o co mu chodzi, ale wyglądało na to, że to go uspokaja. Przytuliłam go i pocałowałam w ramię.
- Dymitr - zaczęłam powoli - coś się stało?
- Nie, właściwie nic, ale... - westchnął i usiadł na kanapie. Stanęłąm naprzeciw niego. - Widziałem się ze strażnikami, którzy byli z wami w Detroit. Opowiedzieli mi o strzygach i o tym, że ponieśliśmy straty. Nie było cię, kiedy z nimi rozmawiałem. Potem też nie. Przyszłaś dopiero teraz, pół godziny później. Wiedziałem... ale upewniłem się dopiero, gdy cię zobaczyłem.
Widziałam jak ciężko było mu mówić to wszystko. Nie powiedział konkretnie o co mu chodzi, ale zrozumiałam.
- Myślałeś, że to ja zginęłam.
Dymitr nie odpowiedział. Westchnął tylko znowu i ukrył twarz w dłoniach. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Martwił się o mnie. Bał się.
Postanowiłam zmienić trochę nastrój. Usiadłam mu na kolanach i zmusiłam, żeby popatrzył mi w oczy. Potem musnęłam lekko jego wargi. Jego usta były ciepłe i miękkie.
- Czy ty wątpiłeś w moje zdolności, Towarzyszu? - zażartowałam.
- Nigdy. - odparł i objął mnie.
- I słusznie. W końcu uczyłam się od najlepszych.
- Tak. - przyznał z uśmiechem, ale zaraz potem jego twarz znów przybrała ten umartwiony wyraz. - Jednak istniało ryzyko. Ktoś zginął.
Miał rację. Eh... zawsze ją miał.
- To był Daniel Dickens. - powiedziałam. - Nowy. Lissa wybrała go zaledwie miesiąc temu.
- Znaleźliście jego ciało?
Dymitr stał się teraz służbistą. Nieustępliwym i twardym strażnikiem. Wolałabym, żeby się uśmiechał, ale skoro mam do wyboru tylko jego smutek i oddanie służbie wolę to drugie. Poza tym podobała mi się ta jego postawa. Pociągała mnie.
- Tak. Pogrzeb zostanie zorganizowany najszybciej jak się da. Dominic ma mnie powiadomić.
Bielikow kiwnął tylko głową i zamyślił się. Nie chciałam, żeby był taki spięty. Do głowy przyszło mi idealne rozwiązanie. Zeszłam z kolan Dymitra i usiadłam za nim na oparciu kanapy, okraczając go. Pociągnęłam go w swoją stronę, a on oparł się rękoma o moje kolana. Stwierdziłam, że masaż będzie dobrym rozwiązaniem. I miałam rację. Dymitr zamknął oczy i rozluźnił się.
Po kilku minutach wpadłam na jeszcze lepszy pomysł. Przysunęłam się do ukochanego. Jedną ręką objęłam delikatnie jego szyję, a drugą zsunęłam na jego tors. Musnęłam kilka razy jego policzek i kark. Dymitr otworzył lekko oczy. Zrozumiał wszystko co chciałam powiedzieć.
- Chyba wiem, jak poprawić ci humor. - szepnęłam mu do ucha.
Chciałam usiąść mu na kolana, ale zatrzymał mnie w połowie i położył na kanapie. Nie zdążyłam się przebrać, więc Dymitr zdziwił się, kiedy zdjął ze mnie spodnie, a ja miałam na sobie jeszcze szorty od pidżamy. Odgarnęłam włosy z twarzy i uśmiechnęłam się szeroko widząc jego minę. Nie przeszkodziło mu to ani moje dodatkowe ubranie, wrócił do poprzedniego zajęcia.
Całował mnie niezwykle namiętnie. Był zupełnie innym Dymitrem. Ręce, które potrafił zadać śmiertelny cios, teraz wędrowały po moim ciele przyprawiając mnie o dreszcze. Oczy, które zwykle szukały zagrożenia, teraz wpatrywały się we mnie tak intensywnie, że po moim ciele rozlewały się fale gorąca. To niesamowite jak bardzo zmieniał się zależnie od sytuacji. Potrafił być groźnym przeciwnikiem, obojętnym strażnikiem, wymagającym instruktorem, wspierającym mentorem i namiętnym kochankiem. To nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
Ciało Dymitra promieniowała niespotykana energia, a jego oczy były pełne pożądania. Zapewne moje też. Potrzebowaliśmy bliskości, której nie mieliśmy od kilku miesięcy.
Powoli ściągnęłam z niego koszulkę. Usta Dymitra znów przywarły do moich w pełnym emocji pocałunku. Czułam na sobie jego umięśnione, niemalże boskie ciało.
I wtedy BAM! W domu rozległo się pukanie do drzwi. Szlag, by to trafił! Dlaczego akurat teraz?
- Chwila. - krzyknęłam.
- Kto idzie?
- Ty, Towarzyszu. - zdecydowałam. - Łatwiej ci będzie wstać.
Dymitr westchnął ciężko i wstał. Widziałam w jego oczach, że walczył z pragnieniem pocałowania mnie i zignorowania nieproszonego gościa. Ja też, ale musieliśmy poczekać. Bielikow założył koszulkę i poszedł otworzyć drzwi.
Wrócił po kilku minutach, ale nie ściągnął z siebie koszulki, ani nie położył się znów na mnie. Wywnioskowałam z tego, że nie mamy czasu na nasze potrzeby. Westchnęłam i wstałam.
- Co tym razem? - zapytałam. - Kto nas woła? Gdzie musimy iść?
- Nie musimy, ale chyba oboje czujemy taką potrzebę. - skomentował. - To był Dominic. Powiedział, że za chwilę będzie pogrzeb Daniela. Poza tym Hans kazał nam się zapisać na listy, bo niedługo może nie być już dogodnych miejsc.
- Daj mi chwile. - powiedziałam. - Muszę się umyć.
Biegiem wzięłam szybki prysznic i przebrałam się w czyste, odpowiednie do sytuacji ubrania.
Niedługo potem wychodziliśmy już z domu. Na początku poszliśmy wpisać się na listy. Po drodze uzgodniliśmy między sobą jak będzie najlepiej. W końcu ja zapisałam się do pierwszej grupy podczas uroczystej kolacji i pierwszej podczas spotkań rodzinnych. Dymitr natomiast zapisał się do drugiej grupy podczas uroczystej kolacji i tak jak ja do pierwszej podczas spotkań rodzinnych.
Ceremonia pogrzebowa przypominała trochę tą Masona, jednak Daniel był już pełnomocnym strażnikiem, a mój przyjaciel nie, dlatego różniły się kilkoma rzeczami. Na pochowanie ciała została tylko najbliższa rodzina, więc ja i Dymitr wróciliśmy do naszego domu.
Oboje byliśmy już tak zmęczeni i przygnębieni, że nie mieliśmy siły na zaspokajanie potrzeby bliskości. Jedynym co zrobiliśmy w tym celu było zaśnięcie obok siebie. Oparłam głowę o tors Dymitra i niemalże natychmiast zasnęłam.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dimitri powrócił!! I jak?
Mam do was takie pytanko: Gdzie można kupić komiks Akademii Wampirów? Jeśli ktoś wie, bardzo prosiłabym o odpowiedź. Wiem, że jest tylko w wersji angielskiej, ale spokojnie poradzę sobie z przetłumaczeniem. A i jeszcze jedno... Jeśli ktoś ma ten komiks to czy mógłby napisać do mnie na e-maila. (Jest gdzieś tam z boku, po prawej). Do jasności: Nie będę chciała żebyście mi pożyczali czy coś w tym stylu...
A i spójrzcie na ankietę!
Pozdrawiam :D
Rozdział świetny nareszczcie Dymitr wrócił tylko dlaczego im przerwałaś .Też bym chciała komiksy AW nawet jak były by po chińsku tylko żeby mieć. Już nie mogę się doczekać nn
OdpowiedzUsuńSą moje wymarzone pikantne sceny <3 i chwała Ci za to,
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, nic dodać nic ująć. Ale taką obiecującą scenę przerwać :'(
Pozdrawiam :)
Cudowne tyle czekać ale warto mam nadzieje że następnym razem nikt im nie przeszkodzi pozdrawiam i życzę weny :-*
OdpowiedzUsuńJezu Dymitr wrócił moje modły zostały wysłuchane .Rozdział świetny ,ale kiedy nn?
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za komentowanie!!! To baaardzo pomaga się zmotywować.
OdpowiedzUsuńA co do rozdziałów: Postaram się wstawić rozdział jeszcze dziś lub jutro. Następny w weekend, a dalej (przynajmniej do ferii rozdziały będą się prawdopodobnie pojawiać co tydzień w weekendy. Chyba że znajdę więcej czasu, wtedy wrzucę coś w miedzy czasie.
Wypełnijcie ankietę, plisss... 😘
Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za komentarze. Mam nadzieje, że będzie ich jeszcze więcej 😉
Co z tym rozdziałem? Czekam na więcej i życzę weny blog świetny:-*
UsuńI co z tym rozdziałem? Czekam :-*
OdpowiedzUsuń