środa, 6 stycznia 2016

Rozdział 27

Rozdział 27

     Nie ma co gadać. Czytajcie i komentujcie :D

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
     Zeszłoroczna przerwa świąteczna nie wyglądała zbyt dobrze. Śmiało można powiedzieć, że była tragiczna i okropna.Znalazłam w głowie mnóstwo powodów na potwierdzenie swoich myśli. Podbite przez matkę oko, Dymitr i Tasza, Spoken, śmierć Masona - mojego najlepszego przyjaciela i najśmieszniejszego chłopaka jakiego znałam. Mogłabym tak jeszcze wymieniać, ale po co? To były po prostu najgorsze święta w moim życiu.
     Tymczasem tegoroczne zapowiadają się zupełnie inaczej. Wygląda na to, że spędzę je tak jak zawsze chciałam; z ludźmi, których kocham. Te święta będą kompletnym przeciwieństwem tamtych. Będę z Dymitrem, Lissą i wszystkimi innymi, których darzę miłością. Jak się okazało na przyjęciu będą też Abe i Janine. No, no, pierwsze święta z tatusiem. Zapowiada się niezła zabawa.
     Lissa poprosiła nas, abyśmy nie kupowali prezentów. Wszyscy protestowali, ale ona posłużyła się faktem, że jest królową i ma władzę, więc zaniechaliśmy przeciwstawiania się. Powiedziała tylko, że ma dla każdego niespodziankę. Posłuchałam jej i nie kupiłam, żadnego prezentu. Prawie... Nie mogłabym jej niczego nie dać. Nie mogłabym też zostawić Dymitra bez podarku. Z czymś dodatkowy, czymś czego nie jestem pewna. Mam nadzieję, że wszystko potoczy się tak jak ułożyłam to sobie w głowie.
     - Rose, musimy już wychodzić.
     Głos Dymitra przerwał moje wewnętrzne przemyślenia i zamartwienia. Dokończyłam przygotowania i wyszłam. Pierwsza warta jest moja więc niestety musiałam założyć uniform. Ale naszykowałam sobie na później sukienki i kosmetyki. Nie wypada, żeby strażniczka, szczególnie królowej, mocno sie malowała będąc na służbie. Eh... cóż, taka praca.
     Na widok Dymitra zatrzymałam się w połowie drogi. Nie zrobił nic nadzwyczajnego, ale prawdę mówiąc nigdy nie widziałam go w garniturze. Co najwyżej w uniformie strażnika królewskiego. Wydawać by się mogło, że oba stroje są podobne, jednak widząc Dymitra szybko zmieniłam zdanie.
     Zauważył mój zachwyt, ale nic nie powiedział, uśmiechnął się tylko lekko. Podszedł, pocałował mnie i złapał za rękę.
     Dość szybko doszliśmy do pałacu. Rozdzieliliśmy się tam. Dymitr poszedł na prawo, na przyjęcie dampirów, a ja prosto, na ucztę królewską. Weszłam na sale przez nikogo nie zauważona. Arystokraci mieli większe sprawy na głowie, niż strażniczka mająca chronić ich życie. Eh... Przyzwyczaiłam się do tego.
     Poszłam prosto na swoje miejsce, Stałam koło Eddiego i Isabelli, więc wyglądało na to, że nie będę się nudzić.
     - Długo już tu stoicie? - zapytałam.
     Castille zerknął na zegarek, który zawsze nosił na ręku.
     - Jakieś pięć, może dziesięć minut. - odpowiedział.
     - Widzieliście Lissę? - szukałam jej wzrokiem.
     - Nie. Nie wiedziałem jej.
     - Słyszałam, że ma mieć uroczyste wejście. - wtrąciła Isa, chyba z nutą fascynacji w głosie. - Chyba za chwilę królowa powinna przyjść.
     Miała racje. Ledwo skończyła ostatnie zdanie, a usłyszeliśmy dźwięk otwieranych głównych drzwi. Przewaga instynktu sprawiła, że moje ciało napięło się szukając zagrożenia. Ale nie słyszałam pisków, krzyków czy paniki, które mogłyby oznaczać nieproszonych gości. Usłyszałam jedynie jednego z doradców królewskich zapowiadającego nadejście władczyni.
     - Królowa Wasylissa Sabina Rhea Dragomir.
     Sala była ogromna, a ja stałam na jej drugim końcu, więc nie widziałam Lissy, ale wiedziałam, że tu przyjdzie. Stoi tu podwyższenie, z którego zazwyczaj przemawiają moroje. byłam pewna, że zobaczę Lissę. Cierpliwie czekałam.
     Przyszła. Kilka chwil później monarchini wraz z ukochanym wkraczała na podest dostojnym krokiem, z głową lekko uniesioną ku górze. Młodzi arystokraci zatrzymywali się w pół kroku widząc piękną królową, a morojki niemalże mdlały na widok Ozery w garniturze. Cóż, rzeczywiście wyglądał w nim nieźle, ale mój wzrok spoczął na Lissie.
     Miała na sobie długą do podłogi, jadeitową suknię z długimi rękawami. Talie zdobiły szmaragdy i inne kamienie szlachetne, których nazwy nie znam. Wyglądała iście po królewsku.
     Na jej widok poczułam podziw, dumę, ale też... zazdrość. Zazdrościłam przyjaciółce tego, że ona ma czas dbać o siebie, przejmować się wyglądem i jeździć na zakupy, podczas gdy moim jedynym zajęciem dotyczącym wyglądu jest czesanie włosów i malowanie paznokci bezbarwną odżywką. Co jest zresztą bez sensu, bo po dwóch dniach trzeba je od nowa malować.
     Kątem oka zerknęłam na Ise i widząc jej minę stwierdziłam, że myślała o tym samym.
     - Serdecznie witam wszystkich na tegorocznej Królewskiej Wigilii. - Zaczęła monarchini. - nie będę zabierać wam zbyt dużo czasu, ani wygłaszać długich przemów. chcę tylko powiedzieć, że święta to szczególny czas pełen miłości i przyjaźni. - uśmiechnęłam się lekko, bo mówiąc to spojrzała najpierw na Christiana, a potem na mnie i Eddiego. On nadal miał obojętną twarz jak na strażnika przystało, ale wiedziałam, że jego też poruszyły te słowa. - Chcę Was prosić, abyście przynajmniej na tej jeden wieczór puścili w niepamięć wszelkie spory, zapomnieli o problemach i nie mówili o polityce, tylko uśmiechnęli się. Życzę Wam, żebyście te święta spędzili jak najlepiej; z ludźmi, których kochacie i którzy kochają Was; w jak najlepszym towarzystwie: wśród rodziny i przyjaciół. Żeby ten wieczór, ta noc upłynęła w miłej, rodzinnej atmosferze. Żebyście dostali wiele prezentów i spełnili swoje marzenia. Wszystkiego Najlepszego!
     Lissa zeszła z podestu i podeszła do Christiana, który objął ją jedną ręką, a tłum nagrodził ją gromkimi brawami. Czasem słyszeć można było nawet gwizdy. Byłam dumna z przyjaciółki. Bezbłędnie poradziła sobie z tym zadaniem. Jej przemowa była krótka, konkretna i wzruszająca; idealna.
     Moja warta upłynęła bardzo szybko. Biegiem wróciłam do domu, przebrałam się w sukienkę, nałożyłam lekki makijaż i ułożyłam włosy. Wyszłam. Nigdzie nie było Dymitra, co znaczyło, że prawdopodobnie pełni już swoją wartę.
     W drodze na przyjęcie spotkałam Eddiego. Wyglądał niesamowicie w tym garniturze, czego nie omieszkałam mu powiedzieć. Weszliśmy razem na sale. Przywitał nas Hans, który z nakazu królowej, jako jedyny nie pełnił dziś żadnej warty.
     - Może lampkę wina? - zaproponował.
     - Nie, dziękujemy. - odmówiłam zgodnie z Eddiem. - Mamy jeszcze jedną wartę.
     - Jedna nie zaszkodzi.
     Stwierdziłam, że strażnik musi być już po kilku kieliszkach, bo wątpię czy na trzeźwo proponowałby nam alkohol przed służbą. A jednak przyznałam mu rację i zabrałam z tacy jeden kieliszek. Eddie nie był zbyt przekonany, ale przed śmiercią Masona uwielbiał imprezy, więc ostatecznie też wziął wino.
     Zabawa była niesamowita. Spędziłam ją głównie z najbliższymi kolegami i koleżankami. Najwięcej tańczyłam z Dominic'iem i Eddiem, który nadal miał idealne poczucie rytmu. Uważałam jednak, żeby nie wypić zbyt dużo.
     Dwadzieścia minut przed rozpoczęciem mojej warty wyszłam z imprezy. Poszłam do domu, zmyłam makijaż i przebrałam się w uniform strażniczki. Dymitr czekał na mnie przed pałacem. -            Gdzie mamy wartę? - spytałam.
     - Ty przy brami wschodniej, a ja północnej.
     - Nie mamy razem? - zaskoczyło mnie to.
     - Nie. - odparł. - Ty stróżujesz razem z Eddiem, a ja ze Stephany.
     Stephany Murs, dampirka o ślicznej twarzy, mniej więcej w wieku Dymitra. Ona i Bielikow dobrze się dogadywali; byli przyjaciółmi. Nawet ją lubiłam.
     - Zobaczymy się tutaj po wartach? - spytałam.
     - Tak, jasne. - pocałował mnie w czoło. - Do zobaczenia.
     Na warcie nie wydarzyło się nic wartego opowiedzenia. Rozmawiałam Eddiem, śmialiśmy się. Ale nic nadzwyczajnego się nie stało.
     Nasza zmiana minęła szybciej niż ta pierwsza, podczas przyjęcia arystokratów. Dymitr zgodnie z obietnicą czekał na mnie przed pałacem. Pożegnaliśmy się z Eddiem i poszliśmy do domu, żeby się przebrać.
     Wpadłam biegiem do łazienki, gdzie wszystko naszykowałam. Założyłam czerwoną, ścisłą sukienkę. Sięgała trochę dalej niż do połowy uda. To nie była ta sama sukienka, którą miałam na przyjęciu strażników. Nie była nudna, ale nie była też zbyt prowokacyjna. Nałożyłam dość mocny makijaż, starając się podkreślić moje oczy. Chyba się udało. Upięłam lekko włosy, ale tak, że z tyłu opadały mi luźno na plecy. Dymitr lubił kiedy się tak czesałam, a dla mnie ta fryzura była wygodna. Na koniec wsunęłam na nogi wysokie szpilki. Tylko dwa lub trzy razy w roku mam okazję się tak ubierać, więc wszystko dopracowałam.
     Wyszłam z łazienki zadowolona z efektu końcowego. Dymitr chyba też była zadowolony. Zastygł w bezruchu i patrzył na mnie, prawie że nie mrugając. Opuściłam głowę, onieśmielona jego wzrokiem. Odwróciłam się do niego tyłem uśmiechając się nieśmiało i pakując kilka rzeczy do czarnej, małęj, ale praktycznej torebki. Odkręciłam się od niego także dlatego, że mimo iż widziałam go już wcześniej, ego widok nadal zapierał mi dech w piersiach. Nie chciałam, żeby to zauważył. W pewnym momencie poczułam na swojej talii czyjeś ręce. Owinęły mnie i przyciągnęły do właściciela. oparłam głowę o ciało Dymitra i zamknęła oczy. To była chwila odprężenia. Ręce ukochanego obejmowały mnie coraz ciaśniej.
     - Nie jestem pewien, czy ta sukienka jest odpowiednia. - szepnął Dymitr.
     Uśmiechnęła się w pełni usatysfakcjonowana z jego reakcji.
     - Tak... A to dlaczego? - droczyłam się z nim.
     - Chyba sama wiesz najlepiej. - odparł. - Mam wrażenie, że właśnie o taki efekt ci chodziło.
     Nie odpowiedziałam. Odwróciłam się i pocałowałam go. Oddał pocałunek, a ja smakowałam jego ust. Dymitr odsunął się jednak po chwili i spojrzał na zegarek.
     - Zaraz się spóźnimy. - upomniał mnie i siebie samego.
     - Tak, chodźmy. Potem to dokończymy. - mrugnęłam do niego porozumiewawczo.
     Dymitr zrezygnował dziś z prochowca. Ten jeden dzień w roku. Włożyłam na wierzch marynarkę, którą kiedyś dostałam od Lissy; była idealnie skrojona.
     Przeprawienie się przez oblodzony chodnik na moich wysokich obcasach stanowiło nie lada wyzwanie, dlatego kurczowo trzymała się ramienia Dymitra.
     Kiedy dotarliśmy do sali, na której odbywało się nasze rodzinne przyjęcie, okazało się, że wszyscy czekali tylko na nas. Abe i Janin stali przy drzwiach trzymając w rękach po dwa kieliszki wina; dla nas i dla siebie. Mama poprosiła mnie na chwile na bok. Oho, zaczyna się, pomyślałam.
     - Rose, twoja sukienka...
     Wiedziałam! Miałam racje! Westchnęłam ciężko.
     - Mam osiemnaście lat i chłopaka. Jestem już odpowiedzialna i wiem jak mam się ubierać.
     - No tak. - chyba zrobiło jej się głupio. - Czasem o tym zapominam.
     Rzadko widzę moją matkę zagubioną, więc teraz nie mogłam powstrzymać śmiechu.
     - Wesołych świąt mamo. - przytuliłam ją.
     - Wesołych świąt Rose.
     Wróciłyśmy do chłopaków i usiedliśmy przy stole.
     Jedliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Po kolacji głos zabrała Lissa.
     - Poprosiłam, żebyście w tym roku nie kupowali prezentów, bo ja i Christian postanowiliśmy zrobić wam niespodziankę.Wszystkim kupiliśmy kilka podarków.
     - Niemożliwe. - zaśmiałam się. - Christian da mi prezent.
     Wszyscy wybuchliśmy śmiechem. Nawet Dymitr i Janin.
     - Jak mógłbym nie podarować czegoś mojej ulubionej strażniczce. - mrugnął do mnie. - Nie śmiałbym o tobie zapomnieć.
     Uśmiechnęłam się szeroko, ale czułam, że mówi poważnie. Ostatnio bardzo się polubiliśmy.
     - Tak więc - kontynuowała moja przyjaciółka - prezenty możecie odebrać, kiedy będziecie wracać do domu. Będą na was czekały w pokoju obok. Tylko nie ważcie się podglądać wcześniej! - dodała.
     Tak jak poprzednio wszyscy roześmiali się donośnie.
     Po dziesięciu minutach podszedł do nas Abe. Stanął za mną.
     - No Bielikow, poprzednio nie wyszło, ale spokojnie, wpadnę do was, któregoś razu i omówimy resztę.
     - O czym mówisz? - spytałam.
     - Jak to o czym? - oburzył się. - O polowaniu.
     - No tak - westchnęłam. Porozmawiamy o tym po świętach Staruszku.
     Nagle z głośników poleciała muzyka. Eddie bawił się DJ-a. Pomachał mi radośnie.
     - Janin! - zawołał głośno Abe. - Idziemy na parkiet!
     Zaśmiałam się. Ale moja mina zmieniła się, kiedy moja matka się zgodziła. Mało mnie nie zatkało, kiedy oboje zaczęli tańczyć. Moi rodzice podbijali parkiet!
     Postanowiłam zrobić im konkurencje.
     - Wstawaj, Towarzyszu. - Idziemy tańczyć.
     - Nie, Rose. - protestował. - Ja nie tańczę.
     - Co ty gadasz? No chodź.
     - Roza, ostatnio tańczyłem siedem lat temu.
     - A moja matka dwa jak nie trzy razy dłużej, ale spójrz na nią teraz. - wskazałam ręką rodziców. -Są święta, Towarzyszu. Zrób to dla mnie.
     Dymitr przewrócił oczami i westchnął ciężko,
     - Eh... Dobrze, już dobrze. Chodź. - zdecydował.
     - Jest! - pocałowałam go w policzek. - A teraz rusz się. Pokażemy Staruszkowi, kto tu rządzi.
     Pociągnęłam go za rękę i wyszliśmy na parkiet
     Już po kilku chwilach okazało się, że mój ukochany nie miał się o co martwić. Ciężko będzie to powiedzieć Eddiemu, ale Dymitr tańczy lepiej od niego. Ja i Abe złapaliśmy przez chwilę kontakt wzrokowy i już oboje wiedzieliśmy co teraz będzie - bitwa. O to kto lepiej tańczy. Mój partner i mama nie byli typami osób lubiących imprezy, ale nawet oni zarazili się naszą rywalizacją.
     Szybko zauważyła, że dołączają do nas inni: Lissa i Christian, Eddie i Mia, Adrian i Jill, Sonia i Michaił. Wszyscy włączyli się do zabawy. Zaraz potem piosenka się skończyła, a na sali rozległy się głośne brawa.
     - Kłamałeś! - zwróciłam się do Dymitra. - Umiesz tańczyć. I to jak! Jesteś najlepszym partnerem z jakim mogłam tańczyć.
     Bielikow miał coś powiedzieć, ale nasz DJ postanowił zmienić rytm. Puścił wolną, romantyczną muzykę. Zarzuciłam Dymitrowi ręce na szyi, ale on miał inny plan. Wziął moją rękę i ustawił nas w klasycznej pozycji do tańca. No, no coraz bardziej mnie zaskakuje. Po kilku chwilach przybliżyłam się i oparłam głowę o ramię Dymitra, a on położył na niej swój policzek. Schowałam twarz w jego koszule i wciągnęłam głęboko powietrze, żeby poczuć ten niesamowity zapach jego ciała połączony z wonią ego perfum. Co dziwne to właśnie teraz czując zapach ciała Dymitra przypomniały mi się niektóre nasz wspomnienia. Najbardziej utrwaliła się w mojej głowie chwila w kaplicy, kiedy płakałam wtulona w jego płaszcz i noc w chatce wartowniczej na terenie akademii. To właśnie w tych chwilach najbardziej zwracałam uwagę na zapach jego ciała.
     Otrzeźwiałam dopiero kiedy skończyła się piosenka, a przez mikrofon przemówiła Tasza:
     - A teraz spójrzcie w górę.
     Jak na komendę wszyscy jednocześnie zadarliśmy głowy. Jemioła, no tak. Kiedy znów spojrzałam przed siebie napotkałam wzrok Dymitra. Nie myślał zbyt długo. Wzorem innych par przyciągnął mnie do siebie i namiętnie pocałował. Zachłannie smakowałam jego ust. Wsunęłam dłoń pod jego rozpuszczone włosy i bawiłam się nimi dopóki nie przestaliśmy się całować.
     Okazało się, że to nie my poświęciliśmy sobie najwięcej czasu, tylko... Moi rodzice. Odsunęli się od siebie dopiero słysząc gwizdy i oklaski. Moja mama wyglądała na zawstydzoną, ale... szczęśliwą. A Abe'owi nie przeszkadzał cały ten szum. Uśmiechał się, trzymając w ramionach moją matkę. Cóż... od pewnego czasu lepiej się dogadują, ale nie sądziłam, że do siebie wrócili. Postanowiłam sobie, że porozmawiam z nimi jutro i dowiem się wszystkiego.
     Reszta przyjęcia wypadła lepiej niż sądziłam. Tańczyłam e wszystkimi, dosłownie. Dymitr też. Dziewczyny co chwilę podchodziły do mnie i opowiadały jakim dobrym tancerzem jest mój chłopak. Koniec końców ja i Bielikow zostaliśmy ogłoszeni najlepszą parą tancerzy na Dworze. Mój ojciec trochę się sprzeciwiał i domagał się rewanżu, ale w końcu skapitulował. wypiliśmy więc zgodnie za nasze zdrowie. Potem było też kilka innych toastów i okazji do picia. Jednak ku mojemu zdziwieniu nie byłam pijana, zachowałam trzeźwy umysł. Dymitr wypił znacznie więcej ode mnie, ale jemu także nic nie było. Zapewne uodpornił się w Rosji, pijąc tą ich wódkę.
     Zabawa trwała w najlepsze przez kilak długich godzin. Mimo, że wcześniej Jll zapowiadała, że przychodzi tu dla Michaił, więcej czasu spędzała z Adrianem, który swoją drogą ledwo trzymał się na nogach. Zresztą podobnie jak mój ojciec, który prawie całą swoją uwagę poświęcał Janin. Dymitr trzymał się głównie z Michaiłem, Sonią i Taszą. A ja bawiłam się z resztą. Co nie znaczy, że byliśmy podzieleni na grupy, o nie! Bawiliśmy się razem przy jednym stole i na jednej sali; śmialiśmy się z tych samych żartów opowiadanych przez kogokolwiek i piliśmy te same trunki.
     Ja i Dymitr wyszliśmy jako przedostatni. po drodze wstąpiliśmy do pokoju wskazanego wcześniej przez Lissę i zabraliśmy stamtąd po dwa prezenty naszykowane dla nas.
     Wróciliśmy do domu. Wiedziałam, że nieubłaganie zbliża się ten trudny moment. Mimo to starałam się jak najbardziej odprężyć. Z ulgą zdjęłam szpilki, rozkoszując się miękkością dywanu i opadłam na kanapę.
     - Dymitr - zaczęłam niepewnie. - Usiądź. - wzięłam głęboki oddech. - Czas na niespodzianki.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

     No i co? Długi, nie? Liczę, że docenicie moje bazgroły i dodacie jakiś komentarzyk. No i tak jak wybraliście dodatkiem do rozdziału będzie zdjęcie :D To moje ulubione :* zdjęcie Zonili <3


Pozdrawiam

10 komentarzy:

  1. Rozdział świetny jestem ciekawa jaka to niespodzianka ( mam nadzieję że coś naprawdę extra). I już nie mogę się doczekać nn

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapomniałam zdjęcie jest śliczne. Czy ty też chciałabyś żeby byli razem naprawdę?

      Usuń
    2. Chcę? Ja marzę o tym!!! Jestem gigantyczną fanką Zoey i żoną Danili, no ale było by pięknie gdyby byli razem. No ale Zo ma już tego swojego Avana? Nie lubiłam go już wcześniej, ale teraz to już w ogóle. Oczywiście to nie znaczy, że nie szanuję ludzi którzy go lubią. Po prostu mam inne zdanie i nie cierpię gościa.

      PS Zonila Forever w moim sercu po wsze czasy ❤❤💙💙

      Usuń
    3. Jejku czyli nie tylko ja świruje jak widzę ich zdjęcia razem? Niestety Danila też ma dziewczynę. ��

      Usuń
    4. Na jego dziewczynę mam szczególne uczulenie! Nie lubię jej, bardzo. Chociaż podejrzewam, że nie lubiłabym żadnej innej. No bo nie oszukujmy się, mimo różnicy wieku, nadal uważam że to ja jestem dla niego najodpowiedniejsza! 😂😂💙😉😉
      Albo przynajmniej jakaś ładniejsza niż ta cała Olga

      Usuń
    5. Wiesz w książce między Rose a Dymitrem jest 7 lat różnicy więc co za problem ? Ale widzę że mówisz zupełnie tak samo jak ja .

      Usuń
    6. No dokładnie! Ale może jak chciałabyś pogadać jeszcze ze mną to napisz na e-maila, co? Byłoby wygodniej 😉

      Usuń
  2. Cudowny rozdział chcę więcej. Jaką to niespodziankę może mieć Rose dla Dymitra. Czekam do weekendu na następny. Pozdrawiam i życzę weny. :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Łał, cudny rozdział. :D

    OdpowiedzUsuń