Rozdział 34
No i mamy więcej niż 10 100 odwiedzin. (Hura!!!) Z tego powodu dziś tez rozdział. Taki wesoły :D
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Pawka schował się za krzakami, ja za naszym samochodem, a Wiktoria ukryła się za drzwiami. Ja i Pawka potrzebowaliśmy do naszej zasadzki jeszcze jednej osoby, a Wika nadawała się do tej roli idealnie. Jej zadaniem było rzucić się na nasza ofiarę, kiedy ta tylko wysunie się lekko zza drzwi.
Ubraliśmy się bardzo grubo, starając się jednak nikomu nie zdradzać naszych zamiarów. Pogoda była fantastyczna, a śnieg idealny do lepienia kulek śnieżnych lub robienia bałwana. Biały, gruby puch ciągle obficie spadał z nieba. Przygotowania do napadu trwały. Wiktoria rozgrzewała się, a ja i Pawka gromadziliśmy amunicje. Wcześniej ustaliliśmy plan, więc każdy wiedział co ma robić. Krótkie przygotowanie mentalne i zaczynamy.Upewniłam się, że wszyscy są gotowi i zajęli swoje stanowiska i postanowiłam jak najszybciej rozpocząć zabawę. Kucnęłam za samochodem i wzięłam w ręce pierwsze dwie gałki śniegu.
- Dymitr! - krzyknęłam w nadziei, że mnie usłyszy. - Dymitr, pomóż mi!
Nie musieliśmy długo czekać. Kilka chwil później Bielikow pojawił się w drzwiach. Zerkałam na niego przez szybę samochodu. Nie świadomy tego co go czeka narzucił na siebie tylko kurtkę i wyszedł. Niestety nie wystarczająco daleko, żeby odciąć mu drogę ucieczki. Jego siostra była tego świadoma i czekała. Stwierdziłam, że mogę jednak coś zaradzić.
- Szybciej, Towarzyszu. Sama nie dam rady.
Dymitr pokręcił tylko głową, zastanawiając się zapewne w co się znowu wpakowałam. Dał jeszcze kilka kroków do przodu i... Wiktoria nie czekała dłużej. Zamknęła za nim drzwi. Dymitr chciał się odwrócić, ale nie zdążył, bo jego młodsza siostra skoczyła na niego. Upadli na śnieg.
Nie jestem pewna, dlaczego udało jej się go powalić na ziemię. Dymitr jest strażnikiem, najlepszym strażnikiem, jestem pewna, że wyczuł zagrożenie. A jednak leży na ziemi, przygnieciony przez swoją siostrę. Wątpię w to, że zawiódł go instynkt. Kogo jak kogo, ale Dymitra na pewno nie. To znaczy mnie też nie, ale teraz nie wnikajmy w szczegóły. Może Bielikow po prostu dał się pokonać siostrze. Chyba nie wiedział, co planujemy, bo gdyby wiedział nigdy nie pozwoliłby Wiktorii unieruchomić. Aczkolwiek muszę przyznać, że dobrze sobie dawała radę.
Trzymała brata z szerokim uśmiechem, czekając aż my nadejdziemy. Teraz zza krzaków powinien wyskoczyć Pawka. I tak się stało. Chłopiec podbiegł szybko do wyrywającego się wujka i rzucił w niego kilka pierwszych śnieżek. Trafił tylko połowę tego co miał, więc postanowił zmienić taktykę. Rozmawialiśmy wcześniej o takiej ewentualności i ja z Wiktorią, ku uciesze Pawki, stwierdziłyśmy, że trochę zabawy nie zaszkodzi, a Dymitrowi nic nie będzie. Tak, więc chłopiec podbiegł do wujka i zwyczajnie zaczął go nacierać śniegiem. Wiktoria, kiedy zobaczyła jak jej brat próbuje zasłonić sobie twarz puściła jego ręce, ale nie zeszła z niego tylko przyłączyła się do siostrzeńca. Patrzyłam na to śmiejąc się głośno za samochodem. Wiedziałam, że niedługo moja chwila, ale teraz napawałam się widokiem bezbronnego Dymitra. On też śmiał się, wymachując przy tym rękoma, jakby chciał tak odgonić swoich napastników. On też próbował ich natrzeć. Jest bardzo dobry w walce ze strzygami, ale chyba zapomniał jak bawi się na śniegu. Takie właśnie było nasze zadanie.
Pawka chciał się pobawić na śniegu. Ja zresztą też, no bo kiedy znów pojawi się taka okazja. Ale Dymitr nie pobawiłby się z nami. To znaczy wyszedłby z nami na dwór i tak dalej, ale nie śmiałby się tak jak teraz. Dzięki propozycji chłopca, wpadłam na pomysł, jak rozluźnić jego wujka.
Minęło jeszcze kilka długich chwil zanim mali barbarzyńcy zdecydowali się puścić swoją ofiarę. Wszyscy troje usiedli na ziemi i strzepywali z siebie śnieg. I teraz moja kolej. Wstałam i rzuciłam w Dymitra pierwsze dwie gałki śnieżne. Zasłaniając się, spojrzał w moją stronę. Uśmiechnął się i on też zaczął rzucać we mnie śniegiem. Ale on był jeden z my troje. Pawka i Wiktoria pomogli mi obrzucając śniegiem naszą małą ofiarę.
Dymitr mógł się poddać. Był cały w śniegu, w dodatku w samej rozpiętej kurtce. Nie spodziewał się ataku z naszej strony. Mieliśmy znaczną przewagę - liczebną i taktyczną. Bielikow nie miał żadnego planu. Nie był w żaden sposób przygotowany. Myślał, że wychodzi na dwór żeby mi pomóc.
W pewnym momencie zrobił coś czego nie przewidziałam. Obrzucił szybko Pawkę i Wiktorię śniegiem, sprawiając, że się odwrócili i miał ich na kilka sekund z głowy. Właśnie w tych sekundach zerwał się pędem w moją stronę. Oj, mam problem. Rzuciłam jeszcze tylko ostatnią śnieżkę i stwierdziłam, że najrozsądniej będzie wziąć nogi za pas. Tak też zrobiłam.Uciekałam, ale na niewiele to się zdało. Nie zdążyłam dobiec do domu, byłam w połowie drogi, kiedy Dymitr skoczył na mnie i przygniótł do ziemi całym ciężarem. Teraz byłam bezbronna. Pawka i Wika próbowali z bezpiecznej odległości odciągnąć ode mnie uwagę Dymitra, ale on nie dał się zwieźć. Lubię kiedy poświęca mi całą swoją uwagę, ale wolę kiedy robi to w sypialni, a nie na środku podwórka, sypiąc na mnie śnieg.
- Już! Starczy! - krzyczałam. - Dymitr! Już koniec! Koniec.
Przestał na chwilę mnie nacierać i przyjrzał mi się uważnie.
- Wygrałem. - stwierdził z uśmiechem.
- Chyba chciałbyś wygrać. - poprawiłam go. - Dwoje na troje z naszej drużyny przeżyło, w twojej drużynie wytrwałeś tylko ty. Nas jest więcej. My wygraliśmy.
- Te zasady są idiotyczne.
- Wcale nie! - zaoponowałam. - Ale jeśli tak bardzo chcesz właściwych zasad... - zebrałam w rękę trochę śniegu - to proszę. - roztarłam mu śnieg na twarzy.
Zyskałam przewagę. Mogłam się po prosty wyrwać, ale wtedy byłby remis. Więc przekręciłam go na plecy, usiadłam na nim i unieruchomiłam mu ręce. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
- I kto, tu wygrał, Towarzyszu?
Zawołałam Pawkę i Wiktorię. Oni także usiedli na Dymitrze. Każde z nas dało mu buziaka.
- To na pocieszenie, Dimka. - zaśmiała się jego siostra. - Trochę wstyd, że z nami przegrałeś.
- Wstyd? Mam na sobie bandę dzikich napastników. - zrzucił nas z siebie. - Nikt by z wami nie wygrał. Ale macie też wady...
Nie zdążył dokończyć, bo usłyszeliśmy krzyk Oleny i śmiech pozostałych dziewczyn. Spojrzeliśmy w stronę domu.
- Dymitr! Ubrałbyś się grubiej. - zganiła syna. - Jest minus dwadzieścia stopni, a ty tarzasz się po śniegu w samej kurtce. Zaraz się przeziębisz.
Dampiry są odporne na choroby (to dzięki genom morojów), ale podczas srogich zim dość często łapią przeziębienie. A jeśli już tak się stanie, jest ono znacznie groźniejsze niż dla ludzi.
- To nie moja wina - tłumaczył się Bielikow. - To oni zastawili na mnie pułapkę.
- W którą dałeś się złapać - dodałam szczerząc zęby.
Tą uwagą zarobiłam sobie na śnieżkę na twarzy. Dymitr szedł w stronę domu. Wstałam i skoczyłam mu na plecy. Owinęłam go nogami, żeby nie spaść i przyłożyłam mu rękawiczkę do twarzy. Jedną ręką przytrzymywał mnie, a drugą próbował mnie zrzucić. To było bez sensu i oboje to wiedzieliśmy. Dlatego Dymitr wpadł na inny plan. Przerzucił mnie sobie przez głowę. Chciałam pociągnąć go za sobą, ale nie dałam rady. Wylądowałam twardo na śniegu. Auć.
- Nie daruje ci tego, Towarzyszu.
Usłyszał mnie i uśmiechnął się. O nie. Wygram tą bitwę. Wstałam energicznie.
- Co powiesz na mały trening? - zapytał.
- Z chęcią. - wycedziłam.
Skoczyłam na niego w mgnieniu oka. Zaskoczyłam go tak nagłym atakiem, ale odparowanie mojego ciosu nie sprawiło mu aż tak wielkiego problemu jakbym chciała. Uderzył mnie w ramię, ale uchyliłam się, więc jego pięść tylko lekko musnęła moją rękę. Wykorzystując jego pozycję jedną nogą dla podpuchy zaaranżowałam cios w udo. Dymitr uchronił się dając mi okazję to kopniaka w brzuch. Tak tez zrobiłam. Strażnik skulił się z bólu. Ale podniósł się zbyt szybko, żebym mogła wykonać jakiś skuteczny ruch. Chciałam zrobić wykop z półobrotu, ale kiedy miałam zadać cios Dymitr odparował go zwinnie i podciął mi nogi. Wstałam szybko i ponownie zaczęłam atak.
Walka trwała jeszcze kilka minut. Kiedy dostałam w głowę, zakręciło mi się w głowie i o mało co nie upadłam. Wtedy Pawka chciał rzucić mi się na ratunek, krzyczał do swojego wujka, żeby nie bił się ze swoją dziewczyną, bo to nie ładne i nie kulturalne. Dopiero, gdy Wiktoria coś mu powiedziała uspokoił się nieco. Dymitr i ja uśmiechnęliśmy się nie przerywając walki. Uznaliśmy ją za skończoną dopiero, kiedy wylądowałam w wielkiej zaspie. Byłam zmęczona i oddychałam szybko.
- Teraz to ja wygrałem. - Bielikow uśmiechnął się tryumfalnie.
- Następnym razem nie dam ci tak łatwo wygrać.
Spojrzałam na niego ostro. Chyba miał ze mnie niezły ubaw. Reszcie podobało się widowisko. Usłyszeliśmy nawet oklaski. Zaśmiałam się, ale nie miałam siły się podnieść. Było mi wygodnie na posłaniu z puchu, więc zamknęłam tylko oczy i rozłożyłam się na śniegu.
- Chodź. - usłyszałam Bielikowa. - Zaraz ty się przeziębisz.
Złapałam rękę, którą wyciągnął w moją stronę i naprężyłam mięśnie gotowa wstać. Ale zamiast tego Dymitr poleciał na mnie. Dosłownie. Upadł na mnie. Jakby ziemie zapadła mu się pod nogami. Jego twarz znalazła się tuż przy mojej, nasze usta prawie się dotykały...
- No dalej. - usłyszeliśmy Wiktorię. - Nikt nie patrzy.
Nie wierzyłam jej. Jestem pewna, że to ona podcięła swojego brata. Nie wiem jaki miała w tym cel, ale nie przeszkadzał mi fakt, że to zrobiła. W sumie wyszło to na dobre. Dymitr odsunął się delikatnie i spojrzał za siebie. Także zerknęłam na jego rodzinę. Tak jak podejrzewałam wszyscy patrzyli się na nas.
- No dalej. - powtórzyła Wika. - Nie krępujcie się
Nie do końca wiedziałam co robić. Dymitr chyba nie miał takich problemów. Spojrzał na mnie, wsunął dłoń pod moją głowę i pocałował mnie. Czuły gest nie trwał długo ze względu na widownie.
- Za krótko - stwierdziła Wiktoria. Ona coś kombinuje, pomyślałam.
Dymitr wzruszył ramionami i pocałował mnie znacznie dłużej. Oddałam pocałunek i przez chwilę zapomniałam o wszystkim innym, świat skurczył się do nas i tej dużej zaspy, w której leżeliśmy. Usta Dymitra muskały moje. A ja pomyślałam, że zawsze o tym marzyłam. Kiedy byłam młodsza, wiele razy śniłam o takiej sytuacji - mroźna zima, ja, miłość mojego życia i nic innego. Potem kiedy poznałam Dymitra, nieświadomie (a może świadomie) podstawiałam go do moich snów, w miejsce nieznanego mi mężczyzny. A teraz... Moje sny się ziszczają. Chyba naprawdę zaczynam wierzyć, że wszystko czego naprawdę mocno pragniemy powoli zacznie się spełniać.
Pocałunek się skończył, a ja wróciłam do rzeczywistości. Zanim wstaliśmy, spojrzałam jeszcze raz w przepastne, brązowe oczy. Wystarczyło tylko jedno krótkie spojrzenie, żebym wiedziała, że Dymitr myślał o tym samym. Jego wzrok był hipnotyzujący, kiedy raz spojrzało się w jego oczy nie można było się od nich oderwać. Pochłonął mnie i te kilka sekund, które spędziliśmy jeszcze na śniegu wydawały się wiecznością. Niestety bardzo krótką wiecznością.
Bielikow podniósł się pierwszy. Złapał mnie za rękę i pomógł mi wstać.
- I jak? Lepiej? - zapytałam, wbijając wzrok w Wiktorię.
- Emm... Może być.
Dziewczyny zaśmiały się. Olena kazała synowi się grubiej ubrać, jeśli ma zamiar zostać na dworze. Wpadliśmy na genialny pomysł - stoczymy bitwę - Bielikow i Pawka, kontra ja i Wiktoria.
Zabraliśmy się za przygotowania, a Dymitr poszedł się ubrać.
- Pokonamy was. - - wykrzykiwał radośnie chłopiec.
- Nie bądź tego taki pewien, brzdącu - odegrała się Wiktoria, wiedząc jak mały zareaguje.
- Jestem już duży. I jestem szybszy od ciebie. - powiedział dumnie. - I silniejszy. A jak będę już taki duży jak wujek Dimka to będę najszybszy i najsilniejszy na świecie. Będę jak taki jak wujek.
Zaśmiałam się słysząc ich spór. Nie chciałam im przerywać, więc zajęłam się lepieniem śnieżek. Dopiero po chwili zwróciłam uwagę na pewien istotny szczegół. Przysłuchując się temu co mówi Pawka zrozumiałam jak bardzo uwielbia wujka. Co chwilę powtarzał jaki to Dymitr jest dzielny, odważny, szybki, silny, niezwyciężony, że jest najlepszy i niepokonany. Ten chłopak prawie że ubóstwiał wujka. Wyglądało na to, że Pawka nie widział w wujku żadnej wady, ani jednej. Tylko zalety. Zaskoczyło mnie to, biorąc pod uwagę, że przed naszym przyjazdem znał Dymitra jedynie ze zdjęć i historyjek jakie mu opowiadano. A propos, muszę zapytać Bielikowa o jedną z nich.
- Dobra - zabrałam głos. Przyszli wojownicy spojrzeli na mnie. - A teraz wybieramy bazy...
Chodziliśmy po całym podwórku szukając dobrych miejsc. Pawka był najsprytniejszy i pierwszy wybrał podobno dobrze mu już znaną kryjówkę za górą drzewa, służącego za opał. My z Wiktorią musiałyśmy się zadowolić samochodem. Całe szczęście Bielikow zaparkował tak, że tuż przy samochodzie rosło kilka drzew. Dawały nam one kiepskie schronienie, ale dobre miejsce do oddawania zbierania nowych amunicji i oddawania strzałów.
Dymitr wrócił kilka minut później. Założył kurtkę, zakładam, że pod tym miał też bluzę, gruba spodnie, szalik i czapkę na głowę. Na rękach miał czarne narciarskie rękawice. Wszystko było już gotowe. Wytłumaczyliśmy sobie zasady naszej gry: po pierwsze - bitwa toczy się tylko na podwórku; po drugie - nie można nikogo nacierać, tylko rzucamy kulkami; po trzecie - nie można rzucać z odległości bliższej niż pięć metrów. Zasady były proste, czas ustalić o co walczymy.
- Mam pomysł. - powiedziała Wiktoria. Podeszła do nas, poprawiając białą czapkę na głowie. - Ta drużyna, która przegra, będzie musiała zrobić dla wszystkich kolacje.
Zgodziliśmy się. To całkiem dobry pomysł. Mam nadzieje, że to chłopaki przegrają, bo ja nie jestem dobrą kucharką.
Wika i Pawka znowu zaczęli swój spór, a ja odciągnęłam na chwilę Dymitra. Patrzyłam na niego przez chwilę w milczeniu. Wyglądał jak anioł. Włosy, które wystawały spod czapki błyszczały kryształkami lodu, które się na nich zebrały. Jego piękne rysy twarzy wyglądały niemal bosko w bladym świetle słońca, które wychylało się czasem przez chmury. Był sporo wyższy ode mnie co sprawiało, że kiedy patrzyłam na jego twarz, naprawdę przypominał anioła.
Dymitr zauważył, że mu się przyglądam, ale nie zareagował. Otrząsnęłam się szybko.
- Co z drugim zakładem? - spytałam.
- Jakim 'drugim'? - nie rozumiał.
- Naszym. Tamten wcześniejszy był dla całych drużyn. - wyjaśniłam. - Teraz wymyślmy coś tylko dla nas. Na przykład załóżmy się o masaż.
- To znaczy?
- Nigdy się nie zakładałeś, Towarzyszu? - zaśmiałam się. Jestem pewna, że będąc strażnikiem zupełnie zrezygnował z jakichkolwiek rozrywek. - Jeśli przegrasz ty robisz mi masaż, jeśli ja przegram, ja robię masaż tobie, rozumiesz?
Wydawał się wkurzony faktem, że trochę się z niego śmiałam. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Zgadzam się.
Przypieczętowaliśmy zakład uściskiem dłoni.
Bitwa trwała jakąś godzinę. Było niesamowicie i tak... dziecinnie. Fantastycznie. Bój był zacięty, a walka o dziwo wyrównana. Myślałam, że drużyna chłopaków ze względu na wiek młodszego członka będzie dla nas łatwymi rywalami, ale zdecydowanie się pomyliłam.
Bitwę wygrali chłopcy. Co tu dużo mówić... Trochę mi wstyd. Bitwa zakończyła się, kiedy Pawka przygniótł mnie do ziemi, a Dymitr Wiktorię. Wtedy obydwie uznałyśmy, że i tak nie wygramy. Chłopaki byli prze szczęśliwi. Widok Bielikowa i jego siostrzeńca cieszących się z wygranej był niesamowity. Podnieśliśmy się i porządnie otrzepaliśmy.
- Wygrałem, Roza. - Dymitr podszedł do mnie i pomógł mi strząchnąć z kaptura resztki śniegu. - Wieczorem czekam na nagrodę.
Uśmiechnął się tak szeroko, że mogłam zobaczyć wszystkie jego białe, równe zęby. Szlag! A sama zaproponowałam ten zakład. Chociaż... przecież masowanie go wcale nie będzie złe. Ja też czekam, pomyślałam.
Ja z Wiktorią dostałyśmy nagrody pocieszenia - buziaki od chłopaków. Dymitr zatrzymał się chwilę przy mnie i pocałował mocno. Gdyby nie fakt, że mamy widownie skoczyłabym na niego. Nie mam pojęcia dlaczego, po prostu miałam ochotę to zrobić. Odsunęliśmy się jednak po chwili.
Zmęczeni, zmarznięci i głodni, ale szczęśliwi jak małe dzieci, które dostały wymarzoną zabawkę wróciliśmy domu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? Dziś się nie rozpisuje. A nie jednak tak:
Dziękuje, Wam za te tysiące odwiedzin i ćwierć tysiąca komentarzy. Wiem, że nie piszę genialnie, ale dziękuje, że czytacie te bazgroły. <3
No i tradycyjnie zdjęcia :D
Zoey i Danila na treningu <3 (Pokonała go! Powinien dostać buziaka na pocieszenie! Zonia Forever)
No i Romitri <3
#TeamZonila #TeamRomitri #TeamZoey #TeamDanila #TeamRose #TeamDimka
A wy? W jakich Teamach jesteście?
WOW!!! Wspaniały, zabawny, romantyczny. świetnie opisujesz walkę i krajobraz. Ja nie ma takiego talentu. Pozdrawiam i czekam na więcej takich świetnych rozdziałów. :-*
OdpowiedzUsuńPs. Gratuluję wyświetleń :-D
UsuńW sumie, nie dziwię się. Twój blog jest niesamowity. ★☆
Mańka jak ja cię kochan za takie rozdziały świetny wprost doskonały czekam na nn
UsuńDziękuje bardzo :*
OdpowiedzUsuńEkstra
OdpowiedzUsuńNo to kiedy następny? :-* Wiem ten był niedawno, ale czekam na następny. Mam nadzieję, że nas niedługo zaskoczysz. Z resztą chyba wiesz.
OdpowiedzUsuńKiedy next?
OdpowiedzUsuńCześć. Nie umiem określić, kiedy będzie nowy rozdział. Jutro zmieniają nam całkiem plan i nie wiem kiedy mam ile lekcji itd. Coś tam już zaczęłam pisać, więc tyle dobrego...
OdpowiedzUsuń