środa, 2 listopada 2016

Rozdział 64

     Nie zabawiłam zbyt dług w szpitalu. Do akademii wróciliśmy jednak po zachodzie słońca. Niestety tuż przed lekcjami. Kiedy wszyscy stali przed klasami, my przechodziliśmy środkiem korytarza. Cóż, poturbowana, zabandażowana strażniczkę, w brudnych ciuchach, idącą pod opieką trójki innych strażników przez szkołę to tutaj raczej niecodzienny widok. Czułam na sobie ciekawskie spojrzenia nowicjuszy, ale starałam się je ignorować. Problemem było to, że gdzie się nie pojawialiśmy wszyscy milkli i odwracali się w naszą stronę.
     - Gdzie my tak właściwie idziemy? - spytałam szeptem.
     - Najpierw do królowej - powiedział Edd.
     - Potem do gabinetu dyrektor Kirowej - wtrącił Stan.
     - A na końcu do pokoju - dodał Dymitr. - Musisz odpocząć i się wyspać. Z tego co wiem przez wyjazd i... atak Roberta nasz wylot na Dwór został przesunięty o kilka godzin. Wyjeżdżamy o wschodzie słońca. Do tego czasu mamy całkowicie wolną rękę.
     Kiwnęłam głową, na znak, że zrozumiałam i dalej w ciszy szłam przed siebie. Czułam się jak oskarżony prowadzony przed oblicze sądu. Wzrok każdej osoby koncentrował się głównie na mnie, a w tym wypadku wcale nie byłam z tego zadowolona. Cieszyłam się, kiedy w końcu stanęliśmy w pokoju Christiana i Lissy. Moja przyjaciółka uściskała po kolei wszystkich strażników, a później objęła mnie delikatnie i ukryła twarz w moich włosach.
     - Tak się bałam. Tak bardzo się martwiłam - szeptała. - Rose, nigdy więcej nie rób mi tego. Już wszystko wiem, ale.. - odsunęła się powoli i dała kilka kroków w tył, wpadając prosto w ramiona Christiana. - Dlaczego nikt mi nie powiedział? To dlatego odeszliście? Ufam wam, ale gdybyście zostali z nami lub zabrali mnie ze sobą mogłabym wam pomóc.  Ja też władam mocą ducha. Obroniłabym cię przed nim.
     Skuliłam się w bluzie Dymitra. Musiałam ją założyć, bo nie miałam w szpitalu innych ubrań.
     - Liss, uspokój się - poprosiłam. Nie byłam na służbie, więc nie musiałam zwracać się do niej oficjalnie. - To ja mam cie chronić. Gdybyś wiedziała, byłabyś narażona na jeszcze gorsze niebezpieczeństwo. Możliwe, że Robert wybrałby wtedy ciebie zamiast mnie, a do tego nie mogę dopuścić. Odeszliśmy, bo... miałam problemy, ale już wszystko jest dobrze - dodałam pośpiesznie. - Zagroziłoby to twojemu bezpieczeństwu, więc musieliśmy na chwile się oddalić. Nie sądziłam, że Robert zaatakuje... Hm, najważniejsze, że niedługo go złapiemy i już nikomu nie zagrozi.
     Lissa znów wzięła mnie w ramiona. Szepnęła, że przyjdzie później sprawdzić czy nic nam nie jest i znów wróciła do Christiana. Uśmiechnęłam się. To ona jest moją podopieczną, a mimo to martwi się o mnie i chce mnie chronić.
     - A więc tak... - podjęła królewskim tonem. - Dyrektor Kirowa przydzieliła nam kilku strażników z akademii, dzięki czemu wy i reszta osób, które pojechały z nami nad jezioro macie wolne. Nikt z was nie musi nic robić do wylotu z akademii. Pan strażniku Alto zacznie znów pracę od jutra.
     - A teraz idźcie odpocząć. Przecież widać., że padacie z nóg - dodał Ozera.
     Całą gromadą podziękowaliśmy i wyszliśmy. Usłyszeliśmy dzwonek, co oznaczało początek pierwszej lekcji. Całe szczęście. Przynajmniej teraz nikt nie będzie się patrzył. Jako cel obraliśmy gabinet dyrektorki.
     - Musimy tam iść? - zapytałam w połowie drogi. Byłam zmęczona i wręcz marzyła o łóżku.
     - Jeśli nie dajesz rady, mogę pomóc ci iść - zaproponował Dymitr. Nie było w tym prowokacji, aczkolwiek gdybym miała energię przekabaciłabym to co powiedział na swoją stronę...
     - Nie jestem pewna, czy Kirowa byłaby zadowolona, widząc, że trzymasz mnie na rękach... - mruknęłam.
     Kątem oka dostrzegłam, że Stan uśmiechnął się szeroko. Prychnęłam pod nosem. Ostatnio często udziela mi się jego humor. Poza tym zauważyłam, że strażnik daje mądre rady. ..których powinnam się teraz trzymać. Zerknęłam z ukosa na Dymitra. Nie umiałam odczytać jego emocji, więc uznałam to za zły znak. Zwolniłam trochę, by się z nim zrównać i chwyciłam jego ciepłą rękę. Zdziwił się, ale wyglądało na to, że złagodziłam sytuacje. Poczułam jak Rosjanin kciukiem muska moją dłoń, w miejscach gdzie nie ma opatrunków. Kąciki moich ust mimowolnie uniosły się ku górze. Mimo, że strażnicy rozmawiali, ja nie odezwałam się ani słowem.
     Kiedy Dymitr chciał puścić moją rękę zorientowałam się, że jesteśmy przed gabinetem wiedźmy. Zamiast odpuścić jeszcze mocniej zacisnęłam palce na jego dłoni. Zdziwił się i patrzył na mnie lekko błagalnie. Nie chciał robić zamieszania... ale ja miałam inny plan.
     Edd wszedł pierwszy. Potem my, a na końcu Stan. Kirowa odkręciła się, gdy usłyszała, że ktoś wszedł. Przeleciała po nas wzrokiem. Uśmiechnęłam się tryumfalnie, kiedy zamarła na widok mnie i Dymitra. Zaczerwieniła się ze złości, ale nic nie powiedziała. Zajęła fotel za biurkiem i gestem dłoni zachęciła nas do usiąścia na krzesłach naprzeciw niej. Ani na moment nie puściłam dłoni Dymitra. Kirowa bez słowa przyjrzała się wszystkim moim opatrunkom i bandażom.
     - Wiem już co się stało - powiedziała po długiej chwili - choć tego nie rozumiem. Królowa poinformowała mnie także o waszych wolnych godzinach. Kolacje dostaniecie w pokojach, a do strażniczki Hathaway przyjdzie dwójka gości. Mam nadzieje, że wszystko już dobrze - rzuciła beznamiętnie. - To wszystko z mojej strony.
     - Z mojej nie - wtrąciłam szybko. Jestem pewna, że moje spojrzenie wywołało u niej trochę obaw.
     Puściłam wreszcie rękę Dymitra i pokazałam wszystkim trzem mężczyznom, żeby poczekali na korytarzu. Nie byli pewni. Wszyscy słyszeli o moim temperamencie i doświadczyli go na własnej skórze. Wyszli dopiero, gdy Kirowa im na to pozwoliła. Wstałam i zrobiłam kilka kroków w stronę biurka.
     - Kim pani jest, żeby robić coś takiego?! - wrzasnęłam.
     Kirowa drygnęła, ale szybko odzyskała rezon. Nie da się tak łatwo zastraszyć. Nie mi. Kiedyś przychodziłam tu na jej wezwanie; miała nade mną władzę. Zraniła bliską mi osobę. Kiedyś uszłoby jej to płazem, ale nie dziś. Nie teraz, kiedy jestem od niej niezależna.
     - Nie mam pojęcia, o co pani chodzi, strażniczko Hathaway. Czuła się swobodnie. Przeszkadzał jej mój tytuł, ale nie an tyle, by poczuła dyskomfort.
     - Zachowuje się pani jak dziecko - prychnęłam. - Dlaczego nie dała mu pani tych listów wcześniej? Dlaczego nie pozwalała pani, aby dostały się w jego ręce?!
     Kobieta uśmiechnęła się cwanie i poprawiła na swoim fotelu.
     - Jesteś za młoda Hathaway. Nie potrafisz jeszcze zrozumieć, że to tylko i wyłącznie ze względu na ostrożność i bezpieczeństwo.
     On chyba żartuje...
     Oparłam się dłońmi o biurko i pochyliłam w jej stronę. Sprawiłam tym, że uśmiech zniknął z jej starej twarzy.
     - Po pierwsze "strażniczko Hathaway" - poprawiłam ją spokojnie. - Po drugie: pani jest głupia czy tylko taką udaje?
     Wkurzyła się.
     - Hathaway! - ryknęła. - Dobrze ci radze, nie przeginaj! I nie wtrącaj się w sprawy, które cię nie dotyczą!
     Teraz to ja się zdenerwowałam.
     - Niech mi pani nie mówi co mam robić - syknęłam. - Czas tej kretyńskiej władzy nade mną się skończył. Przez ostatnie półtora roku sporo się nauczyłam, wie pani? Między innymi, że nie warto wdawać się w bezsensowne dyskusje, b w ten sposób nic nie osiągniemy. Więc wyjdę stąd i sprawa będzie skończona, jeśli tylko za chwile przeprosi pani strażnika Bielikowa.
     Wyglądało na to, że jestem dojrzalsza od niej. Kirowa nie wiedziała co powiedzieć. Wpatrywała się we mnie ze śmieszną miną i milczała.
     - A jeśli przetrzymuje pani także listy innych strażników... chyba sama wie pani co należy zrobić.
     - Nie masz prawa mówić mi co robić, Hathaway - warknęła.
     Cóż, pozostało mi jedno wyjście. Szantaż.
     - Strażniczko Hathaway - poprawiłam ją, zaciskając zęby. - I ma pani racje; nie mam prawa nikomu rozkazywać, ale królowa chyba tak, jak pani sądzi? Nie byłoby przyjemnie gdybym poinformowała Waszą Wysokość o pani niemoralnych i niehonorowych czynach.- Głowa pulsowała mi już, być może z emocji, ale nie mogłam pozwolić, by to mi przeszkodziło. -  Jak pani może uważać się za dyrektorkę?! To co pani jest tak złe, a może nawet gorsze niż działania prawdziwej dziwki! One przynajmniej krzywdzą tylko siebie, a pani niszczy jak sądzę większość akademickich strażników! - Czułam, że mogę przesadzić, ale uśmiechnęłam się widząc jej minę. - Teraz ja udzielam kazań. Miła zamiana, prawda Ellen? To jak będzie?
     Nie miała wyjścia. Postawiłam ją w pułapce. Wiedziałam, że rozważała skargę na mnie, ale nic by jej to nie dało. Nie miała dowodów. A ja miałam ich sporo. Nie znosiła mnie, ale wolała zachować posadę i godność niż mnie zniszczyć. Bardziej się jej to opłacało. Dlatego podjęła korzystną dla nas obu opcje.
    Westchnęła ciężko i ruszyła w stronę drzwi. Wyszła na korytarz, a ja zaraz za nią z lekkim uśmieszkiem. Nie mogłam się od niego powstrzymać. Nareszcie mogę pomóc sprawiedliwości i odgryźć się Kirowej za te wszystkie lata. Oparłam się o ścianę, założyłam ręce na piersi i z zadowoleniem przyglądałam wszystkim.
     - Strażniku Bielikow - usłyszałam głos wiedźmy - mogę pana prosić na minutkę?
     Dymitr zerknął na mnie niepewnie. Chyba był zaskoczony i odrobinę przestraszony nagłym obrotem spraw. W odpowiedzi kiwnęłam tylko głową, nie zapominając o uśmiechu. Rosjanin w końcu poszedł razem z Kirową do gabinetu. Ich rozmowa na pewno będzie znacznie przyjemniejsza.
     - Rose... - podszedł do mnie Stan. - Coś ty narobiła? Nigdy nie widziałem dyrektor Ellen... takiej! Na pewno była kłótnia, ostra jak mniemam. I zapewne wyszłaś z niej zwycięsko, ale... jak i dlaczego?
     Zauważyłam, że Edd przygląda nam się z zainteresowaniem.
     - Niedługo sam się przekonasz - odparłam. Przewiduje, że jeśli jego rodzina wysyła mu listy lub podarki to je także trzyma Kirowa. Będzie więc musiała mu je oddać. I jestem pewna, że to zrobi.
     Heston zrobił kilka kroków w naszą stronę. Głowa bolała coraz mocniej, ale ignorowałam to.
     - Zawsze była taka tajemnicza? - zagadnął.
     Stan uśmiechnął się cwanie i założył ręce na piersi. Pomyślałam, że gdyby nie był strażnikiem, szybko znalazłby sobie kobietę. To okropne jak moroje niszczyli życie strażnikom. Mam nadzieje, że jeszcze kilka lat i sytuacja będzie przedstawiała się zupełnie inaczej. Lissa jest mądra, wie co dla nas dobre. A ja ufam jej bezgranicznie.
     - Odkąd pamiętam ciężko było ją rozgryźć. - Głos Stana wyciągnął mnie z odmętu myśli. Mężczyźni patrzyli się na mnie łagodnie. - Dlatego nie rozumiem jak Bielikow z nią wytrzymuje. Na pewno od początku traktuje go inaczej niż nas.
     Czułam, że jeszcze trochę i się zarumienię....
     - Gdybyś był Dymitrem też byś ze mną wytrzymywał - skwitowałam. - A gdybyś chociaż wyglądał jak Dymitr też traktowałabym cię inaczej.
     Stan wybuchł gromkim śmiechem. Edd też chichotał pod nosem.
     - Mówię panu, straż..
     - Edd - wtrącił lekko Heston. - Nie lubię kiedy ktoś zwraca się do mnie tytułem poza służbą.
     Stan uśmiechnął się znów.
     - Jasne, zapamiętam. A więc jak mówiłem... Edd, z nią nigdy nie było nudno. Pyskata, ale zabawna.
     Prychnęłam śmiechem i poprawiłam włosy, które zachodziły mi na twarz.
     - Ja tu jestem.
     - Przecież cie widzę. - Stan wywrócił teatralnie oczami.
     Nagle drzwi się otworzyły. Wyszedł Dymitr. Wszyscy spoważnieliśmy. No może na chwile, bo miałam ochotę zwijać się ze śmiechu, gdy zobaczyłam minę Dymitra. Zupełnie nie spodziewał się tego, co stało się w gabinecie, to widać. Byłam z siebie zadowolona. Czekałam, aż wyjdzie Kirowa, ale nic takiego się nie stało. Drzwi zamknęły się zaraz po tym jak Dymitr wyszedł z gabinetu. Jego wzrok od razu powędrował w moja stronę. W oczach miał pytanie.
    - Później, Towarzyszu - rzuciłam.
     Ruszyłam przed siebie. Skrzywiłam się, kiedy miałam pewność, że nikt nie widzi. Bolała mnie głowa i dłonie, ale nie chciałam tego pokazywać. Kiedy dojdziemy do pokoju zamknę się na chwile w łazience i tam pocierpię. Nie chcę, żeby Dymitr niepotrzebnie się martwił.
     Wyczułam, że strażnicy idą za mną. Cieszyłam się, że coś osiągnęłam. Może nie całkiem pokojowo, ale w tej chwili to mało istotne.
     Na moje nieszczęście drogę nam przecięła grupa treningowa nowicjuszy. Na ich czele szła Alberta. Zatrzymała się nagle, kiedy nas zauważyła. Uczniowie zrobili to, co ona. My także stanęliśmy w miejscu.
     - Rose - szepnęła strażniczka. Nakazała dampiorm poczekać chwile na nią, a sama podeszła do nas. Popatrzyła na mnie z troską. - Słyszałam o tym, ale nie wiedziałam, że skutki będą aż tak tragiczne. Brat Wiktora wtargnął do twojego umysłu, tak? Nie sądziłam, że jest tak potężny. Podobno jest stary. Co się stało? Dla...
     - Łap czasem oddechy - wtrącił Stan.
     Pietrowa popatrzyła na niego groźnie, więc uspokoił się. Śmiesznie było oglądać tą dwójkę. Alberta jest starszą kobietą, ale podziwiam ją za energię jaka w sobie ma. Alto za to imponuje mi poczuciem humoru.
     - To dość skomplikowane - powiedziałam. - Może opowiem ci to przed naszym odlotem, dobrze?
     Na twarzy kobiety była tylko troska. Miło, że ktoś się mną interesuje. Uśmiechnęłam się lekko.
     - Oczywiście - odparła szybko. - Na pewno jesteś bardzo zmęczona. Dymitr... Opiekuj się nią.
     Rosjanin stanął koło mnie i złapał delikatnie za rękę. Zaskoczyło mnie to. Odważył się na czuły gest przy grupie nowicjuszy i trzech strażnikach. Nie wiem, co nim kierowało, ale cieszyłam się, że jest przy mnie.
     - Będę.
     Wiedziałam, że patrze na niego maślanym wzrokiem i zdawałam sobie sprawę, że wszyscy to widzą. Na reszcie miałam szanse pokazać nowicjuszkom, żeby trzymały się w bezpiecznej odległości od Dymitra. Nie robiłam im na złość. Postępowałam tak jak postąpiłabym, bez ich obecności, ale to że tu są tylko mi pomaga.
     - Idźcie już - wtrącił nagle Edd.
     - Zaraz mają przyjść do ciebie goście, Rose - dodał Stan.
     Faktycznie, Kirowa coś o tym wspomniała. Ciekawe kto to? Nie zdziwiłabym się, gdyby nasłała na mnie komisje, ale wątpię czy akurat o to dziś chodzi.
     Dymitr kiwnął energicznie głową, jakby gotowy pomóc mi we wszystkim i pociągnął mnie delikatnie w boczny korytarz, Niemo pożegnałam się resztą. Poczułam się trochę gorzej. Starałam się to ukryć, ale nie uszło to uwadze Dymitra. Bił się z myślami; nie wiedziałam o co chodziło, ale nie miałam czasu na przemyślenia, bo po chwili stanęliśmy przed drzwiami naszego pokoju.

5 komentarzy:

  1. BRAWO ROSE! Tak trzymaj. Pokaż tej starej krowie, kto rządzi. Trochę martwi mnie, że dalej nic nie mówisz Dymitrowi. Alberta taka troskliwa. A Bielikow odważył się złapać Rozę za rękę. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. Kirowej się należało. Miło poczytać jak dla odmiany to Rose ma nad nią przewagę. Widzę, że Dymitr robi postępy. Rozdział świetny i co najlepsze szybki.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rose zrobiła awnturę! Yay!
    Do tego w tle piosenka Accantusa: Królowie świata, no bajka po prostu! Pasuję idealnie!

    Romitri! <3 <3 <3

    Jak ja ich uwielbiam! <3 <3 <3

    Zaskoczyło mnie jedynie, że rozdział pojawił się tak szybko. Zdecydowania się tego nie spodziewałam :D Więc, życzę ci jeszcze więcej, więcej i więcej weny, żeby pojawiały się tak często jak to możliwe! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Awantura z Kirową bajka!!! Biedny Dymitr nic nie rozumie. Super rozdział. Czekam na następny i życzę weny. 😙😙😙

    OdpowiedzUsuń
  5. W końcu dodałaś rozdziały w normalnym czasie! Trzymaj tempo! :D

    OdpowiedzUsuń