Rozdział 19
Ponownie przepraszam za opóźnienie. Wczoraj nie miałam internetu i nie miałam jak wstawić rozdziału. Ogólnie mam bardzo dużo na głowie w tym tygodniu, a raczej miałabym... Rozchorowałam się i dlatego pisze tak wcześnie. Mam dość sporo czasu, więc zacznę też pisać rozdział 20, tak, żeby wstawić go normalnie ( być może nawet trochę wcześnie, wiecie choroba dała mi sporo czasu do wykorzystania) Ugh... rozpisałam się. No to teraz przejdźmy do rzeczy!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Spojrzała na mnie, chyba lekko zdziwiona.
- Od mojego znajomego. - odparła wreszcie. - Odkąd królowa sprowadziła do nas z powrotem Dimkę, zaczęłam się interesować mocą ducha, tak jak mój przyjaciel. Od tego czasu szukamy na ten temat jak najwięcej informacji.
Ukradkiem zerknęłam na Dymitra. Gdy Tasza wspomniała o jego przywróceniu, zamyślił się na chwile, ale szybko się opanował. To wciąż był dla niego delikatny temat. Ja natomiast sprawdzałam prawdomówność morojki. Teoretycznie, jej wyjaśnienia brzmią jak prawdziwe. Z tego co wiem nie tylko ona i jej znajomy zaczęli interesować się piątym żywiołem. Po tym co się wydarzyło, wiele osób stara się odkryć jak najwięcej jego tajemnic. Szczególnie moroje - prowadzą nawet jakieś tajne badania. Lissa próbuje ograniczyć je do niegroźnych eksperymentów. Nie chce, żeby posiadaczy mocy ducha traktowano jak króliki doświadczalne.
Koniec końców uwierzyłam Taszy. Kiwnęłam głowę na znak zrozumienia.
- W takim razie opowiedz mi co wiesz. - poprosiłam.
- Moja wiedza ogranicza się do rozwiązania twojego problemu. - odparła z uśmiechem. - Nie wiem zbyt wiele. Królowa i Adrian Iwaszkow zapewne posiadają szersze informacje.
- Ale niewiedzą jak mi pomóc. - wtrąciłam zachęcająco.
- Bo to co ci mówię jest dawno zapomniane i niezwykle trudne do opanowania.
A jednak Robert posiada tę zdolność, pomyślałam.
Dymitr zaproponował, że zrobi kawę. Tasza zgodziła się od razu, ale ja odmówiłam z niesmakiem. Nienawidzę kawy. Bielikow zaśmiał się miękko i poszedł do kuchni.
- Wracając do naszej rozmowy - zaczęła morojka - myślę, że dobrym rozwiązaniem byłby kilkudniowy urlop. Tak dla odprężenia. Wtedy łatwiej zwalczysz ataki.
- Nie. - zaprzeczyłam stanowczo. - Nie ma mowy.
- Jak uważasz, jednak sądzę, że to niezły pomysł.
- Nie mogę zaniedbywać obowiązków przez własne problemy. Muszę chronić Lissę i resztę Dworu.
- Rozumiem. To twoja decyzja, jednak rozważ mój pomysł, proszę. - kiwnęłam głową. - Dobrze, a teraz przejdźmy do konkretów.
Po chwili Dymitr wrócił z kawą.
Rozmawiałyśmy do późnego wieczora. Później Tasza musiała iść, umówiła się na spotkanie z Christianem.
Oparłam się zmęczona o kanapę. Dymitr usiadł obok mnie i podał mi herbatę.
- To miłe z jej strony, że chce mi pomóc. - powiedziałam.
- Tak, nawet bardzo. To co mówiła, to niezwykle przydatne informacje. Istnieją duże szanse, że wygrasz tą bitwę.
Upiłam łyk gorącej herbaty.
- Miejmy taką nadzieję. - szepnęłam do siebie.
Dymitr przysunął się bliżej mnie.
- Będzie dobrze. Jeśli będziesz odpierała ataki, Robert w końcu zrezygnuje. Nie jest już taki młody, nie wystarczy mu energii. Kiedyś będzie musiał się poddać.
- Oby jak najszybciej. - mruknęłam.
Biorąc pod uwagę plam brata Wiktora, nie jestem pewna czy tak łatwo odpuści i zapomnie o wizji naszej wspólnej władzy nad morojami i dampirami. Nie wspomniałam Dymitrowi o moim 'włamaniu' do więzienia, ani o rozmowie z Robertem i póki co nie mam zamiaru tego robić. Znam jego zdanie na ten temat. Wolę uniknąć niepotrzebnych dyskusji.
Rosjanin zauważył mój ponury nastrój. Nachylił się nade mną i odgarnął kosmyki włosów z mojej twarzy, muskając przy tym mój policzek. Ujął w dłonie moją twarz, po czym namiętnie pocałował. Usiadłam mu na kolanie i objęłam go za szyję. Czułam jak ulatują ze mnie wszystkie problemy. Zapomniałam o Robercie i jego planie. Byłam w małym niebie. Dymitr odsunął się trochę.
- Jesteś zmęczona. - stwierdził. - Idź się prześpij.
Uznałam, że to nie jest głupi pomysł. Kiwnęłam głową. Pocałowałam go jeszcze lekko i ruszyłam w kierunku sypialni. Usłyszałam dzwonek telefonu. Zawróciłam i sięgnęłam po komórkę.
- Helo?
- Rose - rozpoznałam glos Lissy - Jak dobrze.
- Coś się stało? - zapytałam zaniepokojona.
- Nic złego. - zapewniła. - Pan Mazur chcę z wami porozmawiać.
- Abe?
- Tak, przyjechał kilka godzin temu.
- Wiem. Osobiście przeszukiwałam jego auto.
- Domyślasz się może o co chodzi? Nie chciał mi zdradzić szczegółów.
- Niestety nie bardzo. - odparłam. - Cóż... niedługo się dowiemy. Jak spotkanie z morojami?
- Eh... - westchnęła. Są dość... oporni. Przyzwyczaili się już do ciebie i Dymitra, ale kolejne związki są dla nich... niezrozumiałe. Resztę opowiem ci, kiedy przyjdziesz.
- Jasne. W takim razie do zobaczenia. - pożegnałam się.
Nieco rozczarowana, że nie mogę się wyspać wróciłam do Dymitra, przekazać mu to co usłyszałam. Piętnaście minut później byliśmy już przed salą królewską. Stanęliśmy przed drzwiami i czekaliśmy, aż dampir stróżujący zaanonsuje nasze przybycie.
- Królowo, strażniczka Hathaway i strażnik Bielikow już przyszli.
- Dziękuje. - usłyszeliśmy. - Wpuść ich.
Otworzył drzwi, a my weszliśmy do środka. Lissa wstała z tronu. Rozejrzałam się po ogromnej sali. To tu odbywają się ważne zebrania. Teraz widać było jeszcze ostatki po niedawnym spotkaniu. Królewska służba sprzątała stoły.
- No, no - zaczęłam. - Przegapiłam niezłą imprezę, jak widać.
Przyjaciółka przewróciła tylko oczami. Podbiegła do mnie i uścisnęła. Skinęła głową w kierunku Dymitra, a on ukłonił się nisko. Lissa westchnęła i spojrzała na mnie szukając wsparcia. Wzruszyłam ramionami z uśmiechem.
Królowa nie lubiła, kiedy ktoś się przed nią kłaniał. Znosi, gdy robią to obcy ludzie, ale nie cierpi kiedy robi to ktoś z bliskich jej osób, znajomych. A Dymitr zgodnie z etykietą kłaniał się za każdym razem, gdy ją widział. Cóż.. nie zmienię tego, że jest formalistą. W każdym razie przy ludziach.
- Opowiadaj - przerwałam ciszę - jak było na zebraniu?
- Oh... Męcząco. - wyznała. - Moroje uparcie zostają przy swoim zdaniu.
- Trudno im się dziwić. - powiedział Bielikow. - Są przyzwyczajeni do tego trybu, a my złamaliśmy odwieczna regułę naszych ras.
Przyznałam mu w myślach racje.
- A co na to dampiry? - spytałam. - W końcu chodzi o ich przyszłość.
- Tu sytuacja jest trochę inna. Zrobiliśmy mało sondaż. Wyniki wskazują na to, że połowa z nich chcę trzymać się tradycji. Druga część natomiast chcę zmian.
- Zakładam, że ta pierwsza grupa to starsi przedstawiciele naszej rasy.
- Tak. W większości tak.
Miałam się znów odezwać, ale nagle do sali wpadł jak burza Abe.
- Rose, Bielikow! Jak miło was widzieć. - wykrzyknął.
Podszedł do nas. Uściskal mnie, przywitał się z Dymitrem i skłonił się nisko królowej, wymieniając przy tym wszystkie możliwe komplementy.
- A teraz do rzeczy. - zaczął, kiedy skończył już pierwszą część monologu. - Z tego co wiem, nowy członek naszej rodziny od jutra zaczyna normalnie pracować, prawda Rose?
Przytaknęłam zastanawiając się do czego zmierza. Rzeczywiście, jutro kończy się zwolnienie Dymitra. Ku jego uciesze będzie mógł znów pracować.
- Przed koronacją naszej kochanej królowej, rozmawialiśmy o wycieczce edukacyjnej, mam racje? No więc, mam dla was wspaniałą nowinę. Razem z Janine zostajemy na Dworze dwa tygodnie. Ustaliłem, wraz z nią rzecz jasna, że na polowanie najlepiej było by wybrać się za trzy-cztery dni. Co ty na to, Bielikow?
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podoba. :D Prosiłabym o komentarze - naprawdę pomagają.
To tyle na dziś. Oceniajcie, komentujcie i mówcie, jak mi idzie.
/Hathaway-Bielikow
Świetny jak zwykle ale końcówka najlepsza płacze ze śmiechu
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Nie wiem czemu dopiero teraz go przeczytałam, ale jak już chodzi o rozdział do jeszcze raz świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę masy weny