sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 20

Rozdział 20

Hej Wam! Przychodzę z nowym rozdziałem. Chyba trochę dłuższym niż poprzednie.
PS szkoda, że pod poprzednim rozdziałem są tylko dwa komentarze :( Ale widzę, że codziennie wzrasta liczba wyświetleń, więc nie jest tak źle. Duużo już tych wyświetleń, więc nie martwię się i piszę dalej.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
     Wytrzeszczyłam oczy. W pierwszej chili sądziłam, że to żart, jednak twarz Abe'a na to nie wskazywała. Dymitr chyba też zdał sobie z tego sprawę, ale nie miałam pojęcia co o tym myśli. Ciszę, przerwał mój ojciec.
     - Mam rozumieć, że zaniemówiliście z wrażenie. - uśmiechnął się.
     Szczerze... nie bardzo wiedziałam co powiedzieć. To znaczy w głowie miałam miliony słów, ale żadne nie było ...odpowiednie. Moja opinia na ten temat brzmiała tak: "Nie, Dymitr nie jedzie na polowanie. A już na pewno nie z Nimi! O nie!" Stwierdziłam, że moi rodzice są zbyt... natrętni i nieprzewidywalni. Dam sobie rękę uciąć, że mają w zanadrzu tysiące pytań.
     - Wiesz Staruszku...
     - Bardzo chętnie pojadę z panem. - Przerwał mi Dymitr. - Ale nie jestem pewien godzin służby, więc sądzę, że data i godzina są jeszcze do ustalenia.
     Wpatrywałam się w niego szczerze zdziwiona. Za to na twarzy Abe'a pojawił się szeroki uśmiech.
     - Wspaniale! Mam jeszcze sporo do załatwienia, wiecie interesy, ale kiedy tylko będziesz coś wiedział Bielikow, zadzwoń do mnie. A jeśli chodzi o Janine... zostaw to mnie.
     Zakończywszy swoje interesujące przemówienie, pożegnał się i wyszedł. Podeszłam do Dymitra i stanęłam na przeciw niego. Wiedział o co mi chodziło. Już miałam zaczynać kazanie, kiedy do sali wszedł dampir. Nie znałam go, ale sądząc po ubiorze był jednym z ważnych strażników. Wyglądał na około trzydzieści lat. Wydawał się zmęczony i zaniepokojony. Ukłonił się przed Lissą, która podczas naszej krótkiej rozmowy w ogóle się nie odezwała.
     - Królowo, mamy małe kłopoty.
     Spojrzałam na niego zainteresowana. Dymitr też.
     - Mianowicie... O co chodzi?
     - Moroje, przeciwni nowemu pomysłowi, zebrali się w jednej z sal, w zachodniej części pałacu. - powiedział. - Mówili, że zamierzają urządzić protest. Potem zjawili się tam także zwolennicy w skutek czego wybuchły drobne zamieszki. Strażnicy zdążyli już chyba powstrzymać, ale miałem panią powiadomić, Wasza Wysokość.
     Przez kilka sekund staliśmy w milczeniu. Porozumiewaliśmy się. Obserwowałam ich i starałam się odczytać ich myśli. Nawet bez więzi wiedziałam, że Lissa chcę to sprawdzić i uspokoić arystokratów. Natomiast u Dymitra wychwyciłam chęć akcji, działania. Jego twarz przybrała ten twardy, waleczny wyraz. Oczywiście zależało mu na bezpieczeństwie, ale długo był na zwolnieniu, nie mógł pracować. A teraz ma pod nosem zadanie. Nie wahał się. Chciał tam iść. W pełni podzielałam jego zdanie.
     Wszyscy troje kiwnęliśmy głowami.
     - Zaprowadź nas tam. - poprosiła królowa.
     Dampir nie zadawał pytań. Poprowadził nas korytarzami pałacu, aż w końcu stanęliśmy przed salą. Ze środka dobiegały nas stłumione przez ściany krzyki i głosy. Chyba jednak sytuacja nie została opanowana.
     Weszliśmy do środka. Widok królowej uspokoił nieco bliżej stojących morojów, ale reszta zignorowała jej obecność. Pokazali w ten sposób typową dla siebie arogancję.
     Nie czekając zbyt długo, rozejrzałam się po sali i pobiegłam do miejsca gdzie był największy problem. Około 20 arystokratów, zwolenników nowej idei, atakowało grupę przeciwników. Wymachiwali pięściami i krzyczeli, że tamci są głupcami. Morojów, którzy byli za nowym systemem było znacznie mniej, ale mieli dobre intencję i wielką wiarę. Po prostu nie właściwie tego używali.
     Niektórzy napastnicy byli zadziwiająco krzepcy jak na morojów, dlatego pięciu strażników, którzy próbowali ich powstrzymać, miało problem.
     Dołączyłam do nich i dopiero po chwili zorientowałam się, że tuż obok mnie jest Dymitr. On także starał się zapanować na arystokratami. Na początku przez głowę przeszła mi myśl, że nie powinien tego robić, za względu na swoją rękę. Ale przecież nie mogę mu tego zabronić, wiem jak ciągnie go do akcji. Poza tym jestem pewna, że odnosił w życiu większe obrażenia niż ta ręka
      Nie miałam więcej czasu na rozmyślanie na ten temat, bo morojue stawali się coraz bardziej agresywni. Dwoje strażników wyprowadzało już kilku mężczyzn. "Jak mamy walczyć przeciwko strzygom, skoro nieustannie musimy utrzymywać spokój wśród podopiecznych" - pomyślałam. Okazało się, że opanowanie tłumu jest trudniejsze niż myślałam. Szkoliłam się głownie w walce i zabijaniu. Jestem przyzwyczajona że sprawę załatwia celny cios srebrnym kołkiem. A teraz miałam uspokoić morojów nie robiąc im krzywdy. Jednak z pomocą kilku innych strażników zdołaliśmy zażegnać największe zagrożenie (o ile można to tak nazwać). Po następnych kilku chwilach całkowicie opanowaliśmy sytuację.
     Nie zajmuje się tego typu sprawami, ale jestem pewna, że paru arystokratów zostanie ukaranych karą w postaci grzywny. Sądzę też, że kilku powinno posiedzieć trochę w areszcie.
     Lissa z pomocą dampira, który przeszedł ją poinformować o zamieszkach weszła na niewielki podest. Spędzono z niego zbędne osoby.
     - Proszę o ciszę. - powtarzała władczyni.
     Moroje zgodnie ją ignorowali, nadal dyskutując zawzięcie. Przybyłam więc z odsieczą. Wbiegłam na podest i stanęłam obok królowej.
     - Cisza! - wrzasnęłam.
     Wszystkie pary oczu zwróciły się w moją stronę. Tłum nareszcie umilkł.
     - Dzięki, Rose. - szepnęła Lissa.
     Zadowolona z rezultatu kiwnęłam lekko głową i zgodnie ze zwyczajem strażników odeszłam pod ścianę, obok Dymitra. Przez chwilę miałam wrażenie, że widzę na jego twarzy grymas bólu. Jednak nie mogę być tego pewna, bo w momencie gdy stanęłam pod ścianą straciłam z oczu twarz ukochanego.
     - Co Was napadło? - zapytała Lissa z dezaprobatą, wręcz naganą w glosie. - Zebranie odbyło się zaledwie kilka godzin temu, a Wy już zdążyliście narobić wszystkim kłopotu. Zastanówcie się jaki to miało sens. Zdaję sobie sprawę, że poprzez nowy pomysł w naszym świecie mogą zajść radykalne zmiany. Znam zdania na ten temat obu stron. Ale jaki sens w tej sytuacji mają bójki? Chcecie podzielić się ze mną swoją opinią? Nie ma problemu! Zorganizujemy jeszcze jedno spotkanie. Przedyskutujemy to po raz kolejny, ale zgodnie, bez przemocy.
     Lissa przemawiała niezwykle spokojnie, a przy tym stanowczo i pewnie. Moroje przerwali spór i niemalże z uwielbieniem wpatrywali się w królową. Szanowali ją i podziwiali mimo jej młodego wieku. Lissa przyciągała ich bez potrzeby korzystania z mocy ducha. Chociaż mam wrażenie, że jej charakter i osobowość są nieodłącznie związane i trochę "podpasowane" pod żywioł, w którym się specjalizuje.
     - Pomyślcie tylko... - kontynuowała - Nasi strażnicy zamiast pilnować murów i poprzez treningi dążyć do zdobywania nowych umiejętności oraz ulepszania starych, raz po raz muszą zajmować się tego typu sporami i konfliktami. - Lissa najwyraźniej podzielała moja zdanie. Zastanawiała się chwilę, aż wreszcie powiedziała: - To chyba koniec na dzisiaj. Proszę, rozejdźcie się.
     Królowa ruszyła do wyjścia. Ja i Dymitr dołączyliśmy do niej szybkim krokiem. Przez całą drogę do pokoju królowej milczeliśmy. Wiedziałam jak bardzo zdenerwowała ją ta sytuacja. Była lekko zagubiona i chyba zmęczona. Upewniwszy się, że władczyni jest bezpieczna poszliśmy do naszego mieszkania.
     Wykończona rzuciłam się na kanapę. Nie miałam już siły na nic. Dymitr skorzystał z sytuacji i widząc wolne miejsce, położył się obok mnie. Objął mnie ramieniem i odetchnął głęboko. Leżeliśmy długą chwilę w ciszy rozkoszując się samotnością i bliskością naszych ciał. Oparłam głowę o jego bok i położyłam rękę na jego brzuchu. Dymitr pocałował mnie w czoło i bawił się kosmykami moich włosów.
     - Arystokraci to kretyni. - mruknęłam.
     Nie chciałam psuć tego cudownego nastroju, ale musiałam to z siebie wyrzucić
     - Są po prostu przyzwyczajeni do odwiecznego systemu.
     - Nie o to mi chodzi. Miałam na myśli te zamieszki i bójki.
     Dymitr zastanawiał się chwilę nad odpowiedzią.
     - Myślę, że to typowe zachowanie wzburzonego tłumu. - odparł zagarniając kolejny kosmyk.
     - Tak tylko, że...
     W momencie, kiedy złapałam Dymitra za lewe przedramię, żeby się przekręcić, na jego twarzy znów zobaczyłam grymas bólu. Tym razem jestem tego pewna. Usiadłam, kładąc na nim nogi i podciągnęłam rękaw jego koszuli. Ręka była zaczerwieniona i spuchnięta. Nie bardzo mocno. ale jednak. Czyli miałam rację. Dam sobie uciąć rękę, że to przez zamieszki. Zapewne jeden z morojów bardzo się wyrywał.
     Spojrzałam na Dymitra, surowo i pytająco za razem. Nie przejął się tym zbytnio.
     - Nic mi nie jest, - powiedział. - To tylko lekka opuchlizna.
     - Nie przekonuje mnie to. - stwierdziłam. Delikatnie przekręcając jego rękę oglądałam ją uważnie. - A jeśli znów ją złamałeś. To możliwe.
     Dymitr usiadł koło mnie.
     - Owszem, ale zapewniam cię, że tak nie jest. - upierał się.
     - Nie wiem czy powinieneś jutro iść na służbę.
     - To nic takiego. - zapewniał mnie.
     Dymitr zabrał ode mnie rękę i objął mnie nią, przyciągając do siebie tak blisko, że czułam na szyi jego przyjemny, ciepły oddech. Nie protestowałam. Głównie dlatego, że zatonęłam w błogim, głębokim pocałunku. Nie przekonał mnie tym do końca ale na pewno uśpił moją czujność i obudził namiętność. Usiadłam mu na kolanach. Jedną ręką objęłam jego szyję, a drugą położyłam mu na torsie. Dymitr położył mi rękę na policzku i po chwili odsunął się lekko. Mimo to nadal czułam jego oddech. Oparł swoje czoło o moje.
     - Do jutra opuchlizna zniknie. - powiedział. - A teraz jesteś zmęczona. Chodźmy spać.
     Po chwili zastanowienie kiwnęłam głową i oparłam się o niego sennie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
     No i jak ten rozdzialik? Tym razem prosiłabym o nieco większą ilość komentarzy :D
     Dziękuje, że czytacie te moje bazgroły ;)
/Hathaway-Bielikow

3 komentarze:

  1. Jejku jaki ładny rozdział jestem zaciekawiona jak się to wszystko dalej potoczy

    OdpowiedzUsuń
  2. No wreszcie długi. ^*^ I tak fajnie się skończyło... Szkoda że bez akcji :c

    OdpowiedzUsuń
  3. super rozdział
    czekam na next

    OdpowiedzUsuń