czwartek, 8 grudnia 2016

Rozdział 67

     - Wylatujesz w środku ludzkiej nocy.
     Mój głos nie brzmiał tak jak zawsze. Nie powinnam się dziwić. W prawdzie pozbyłam się gniewu w drodze do mieszkania, ale dziwny rodzaj bólu nadal we mnie tkwił. Nigdy nie czułam nic dokładnie takiego. Miałam wrażenie, że kawałki tego uczucia, kiedyś przewijały się przeze mnie, ale nie całość. Czułam się dziwnie rozdarta.
     Nie patrzyłam na Dymitra. Po prostu poszłam do salonu, zgasiłam światła zostawiając tylko lampkę, którą zaświecił sobie Dymitr i usiadłam na fotelu z herbatą. Włączyłam telewizor na pierwszym lepszym kanale. Rosjanin wyczuł, że coś jest nie tak. Zerknął na mnie znad książki.
     - A ty? - spytał.
     Przygryzłam nerwowo wargę. Nie rozumiem tylko, czym się denerwowałam. Przecież wybraliśmy najlepszą z możliwych opcji. Odstawiłam herbatę i usiadłam na podłodze, opierając się plecami o kanapę, na której siedział Dymitr.
     - Hans zabrał mnie do biura - zaczęłam. - Czekało na nas kilku członków rady, dampirów. Sądziłam, że znów coś spieprzyłam, ale tym razem, to nie to. Nagła zmiana planów. Było głosowanie. Nie jestem pewna, czy zrobili to, bo bali się, że zawalę tam, czy faktycznie może trochę się martwią, ale... przegłosowano. Ja zostaję na Dworze, razem z Lissą. Obiecałam znów, że będę jej strzec niezależnie od sytuacji. Nie polecę do Londynu.
     Uśmiechnęłam się, ale wyszło dziwnie sztucznie. Nie rozumiałam sama siebie. Cieszyłam się, że zostaję, ale nie umiałam tego okazać. Dymitr zamyślił się na chwilę, a potem uśmiechnął. Szczęście znikło z jego twarzy, kiedy wychylił się i spojrzał na mnie. Wydał mi się bardzo zmartwiony.
     - Nie zgadzasz się z ich decyzją?
     - Zgadzam - odpowiedziałam szybko. Spojrzałam na niego na sekundę. - Cieszę się z tego, że zostaję i będę osobiście chronić Lissę, ale...
     Choćbym nie wiem jak się starała nie dokończyłabym tego zdania, więc po prostu odpuściłam. Przyciągnęłam kolana do klatki piersiowe i oparłam na nich policzek. Nie rozumiałam dlaczego tak bardzo chcą zabronić nam kontaktu przez ten rok. Nie miałam żalu za to, że Dymitr wyjeżdża. Jest świetny i może tam wiele zdziałać dla naszego społeczeństwa. Może nawet wytrzymałabym te miesiące, gdyby pozwolili nam do siebie dzwonić. Nie widziałabym aż tak wielkiego problemu. Rozumiałam doskonale jak ważna jest ta misja, ale czy trzeba podchodzić do tego aż tak konsekwentnie? Naprawdę należy odciąć członków akcji od ich bliskich, nawet od znajomych? Wytłumaczenia dotyczące rozproszenia się strażnika są błędne. Szkolono nas zbyt długo byśmy mogli pozwolić sobie na rozproszenie, kiedy chodzi o losy naszego świata.
     Dymitr zsunął się na podłogę obok mnie. Nie pytając o nic, przerzucił sobie przez uda moje nogi i objął mnie. Oparłam głowę o jego ramię.
     - Załatwię to - powiedział nagle Dymitr. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc do końca o co mu chodzi. - Będziesz wiedziała o wszystkim co się dzieje w Kanadzie i Wielkiej Brytanii. Będziesz nawet doradzała nam przy kolejnych krokach akcji. Zrozu....
     - Nie chcę tego - przerwałam mu. - Cóż, może trochę, ale nie to jest najważniejsze.
     Dymitr odsunął mnie delikatnie.
     - Sądziłam, że jesteś nieswoja, bo całkowicie odsunęli cię od akcji - przyznał.
     Pokręciłam głową. Może i chciałabym mieć jakikolwiek udział w akcji, ale nie to jest moim problemem. To tylko chęć pokazania innym co umiem. Bez tego można się obejść. Natomiast bez kontaktu z najbliższą osobą jest już trudniej.
     - Chcę tylko mieć z tobą kontakt przez te miesiące - szepnęłam. Zdumiona odkryłam, że mam zniekształcony głos. - Móc dzwonić do ciebie, może rozmawiać przez Skype'a.
     Słyszeć twój głos przynajmniej raz dziennie, kończyłam w myślach, widzieć cię, twój uśmiech, kości policzkowe. Móc cie dotknąć.
     Dymitr nie odpowiedział od razu. Zamyślił się na moment, pocałował mnie w czoło, a potem okrył nas grubym kocem z kanapy. Im bardziej myślałam o tym, co robi, tym bardziej pogrążałam się w szarych myślach, lecz nie miałam zamiaru przestawać. Dokładnie obserwowałam każdy jego ruch, każdy mięsień. Wyostrzył mi się wzrok. Oczy Dymitra w słabym świetle lampki były przepastnie głębokie, a rysy jego twarzy zadziwiające. Dziwnie uczucie pod powiekami nie przeszkadzało mi w obserwowaniu. Czułam się jak w transie. Położyłam dłoń na piersi Rosjanina i oparłam na niej głowę. On wydawał się boski i bezbronny jednocześnie. Wiedziałam, że jest bezradny w tej sytuacji, ale za wszelką cenę próbował mnie pocieszyć.
     - Nie martw się - szepnął, a później przeszedł na rosyjski. Nic nie rozumiałam, ale to nie zmienia faktu, że rzeczywiście uspokajałam się.
     - Załatwię to. - Zaskoczyło mnie jak wiele pewności było w moim głosie. Może to dlatego, że nie przyjmowałam do wiadomości faktu, że mam stracić na rok możliwość kontaktu z Dymitrem. - Jeszcze nie wiem jak, ale to załatwię. Nie ma mowy, żeby odebrali nam kontakt na rok! W ostateczności bez wahania poproszę o pomoc Abe'a. Nie wiem jak to będzie, ale będzie dobrze.
     - Zostaw to mi - usłyszałam Dymitra. Głaskał moją nogę, co jak sądzę pomagało nam obojgu. - Porozmawiam z kim trzeba i po problemie.
     Zastanawiałam się chwilę czy faktycznie ma takie znajomości czy chce pokazać mi, że potrafi zadbać o wszystko. Niektórzy mężczyźni cierpią w takich chwilach na niedowartościowanie. Przypomniały mi się słowa Stana, kiedy mówił, że Dymitr jest też jednym z facetów i ma podobne potrzeby i instynkt. Przez myśl przeszło mi, że może muszę tylko dać się wykazać Rosjaninowi. Możliwe, że po prostu trzeba go dowartościować.
     - W porządku - powiedziałam. Usiadłam na nim okrakiem i zadbałam o to, by koc nadal go okrywał. - Daje ci tydzień, Towarzyszu. Niektórzy ludzie są nieprzewidywalni, więc nigdy nie masz pewności czy ci się uda. Jeżeli po tygodniu nie zadzwonisz, ja przejmuje kontrole, jasne?
     Ku memu zdziwieniu Dymitr uśmiechnął się lekko i delikatnie założył mi za ucho kosmyk włosów. Byliśmy blisko siebie. Prawie czułam jego oddech.
     - Oczywiście. Tydzień - powtórzył. - Zapamiętam.
     Zaczynałam uświadamiać sobie jak blisko jesteśmy ogromnego rozstania. Drżałam. Za około dziesięć godzin wszystko... Właśnie, co? Skończy się? Nie. Rozpocznie? Nie. Nie miałam pojęcia. Wiedziałam tylko, że musimy jak najlepiej wykorzystać czas, który nam został.
     W pewnym momencie po prostu pocałowałam Dymitra. Zaskoczyłam go, ale oddał pocałunek. Jedną dłoń oparłam na jego szyj, a drugą na policzku. Uniosłam lekko jego głowę i przysunęłam się jeszcze bliżej jego ciała. Dymitr złapał za koc, którym byłam okryta i pociągnął go w swoją stronę, co sprawiło, że ja także zostałam przyciągnięta. Zabrakło nam miejsca, więc musiałam położyć się na Dymitrze. Odchylił głowę, żeby było nam wygodniej. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, kiedy zabrakło mi powietrza. Zaczerpnęłam głęboko powietrza i przytknęłam swoje czoło do czoła Rosjanina. Jego ręce objęły pod kocem moją talię, a potem ja splotłam ręce na jego karku.
     - Będę tęsknić - mruknęłam, nie otwierając oczu.
     - Te miesiące miną szybciej niż myślisz.
     Wiedziałam, że próbuje przekonać do tego także samego siebie.
     - Słowo "miesiące" brzmi zbyt... nieprzyjaźnie, żeby to zdanie zdołało mnie uspokoić - wyznałam.
     Dymitr już się nie odezwał. Domyśliłam się, że podzielał moją opinię. Odsunął się jednak ode mnie, więc otworzyłam oczy. Wychylił się i zgasił lampkę. Słońce wprawdzie dopiero chyliło się ku zachodowi, ale nasze okna i zasłony były przystosowane do chronienia nas przed nim. W pokoju było więc dość ciemno. Dymitr wziął jeszcze jeden koc i przykrył nasze nogi. Potem naciągnął mi na głowę materiał który nas okrywał.
     - W ten sposób chcesz mnie postarzyć? - zażartowałam.
     Rosjanin pokręcił tylko głową rozbawiony, a potem oparł ręce na mojej talii.
     - Właściwie nie to miałem na myśli.
     Uśmiech, który gościł na jego twarzy sprawił, ze na te kilka chwil zapomniałam o misji, o braku możliwości kontakt i wyjeździe Dymitra. Rosjanin sprawił, ze nagle ważne stało się tylko "teraz". Resztę zostawiłam do martwienia sie później. Chciałam zrobić coś, co jeszcze bardziej nas rozluźni. Wykorzystałam chwilę nieuwagi mężczyzny, kiedy patrzył na moje włosy i sprawnie powaliłam go na bok, na podłogę. Usiadłam mu na plecach i zaśmiałam się tryumfalnie.
     - Punkty ujemne za nieuwagę, strażniku Bielikow - zaśmiałam się, on też.
     - Przebiegła - mruknął niewyraźnie. Chyba mówił też coś jeszcze, ale nie usłyszałam.
     Niespodziewanie, nagle wylądowałam na kanapie. Szybko zorientowałam się, że Dymitr przeszedł do kontrataku. Dostrzegłam też swój błąd. Rosjanin unieruchomił mnie, ale nie sądzę, by ten sposób był prezentowany na lekcjach.
     - Szlag - bąknęłam, jednak nie potrafiłam pozbyć się uśmiechu.
     - Odpuszczę ci punkty ujemne, ale kilka okrążeń za fatalny błąd cie nie ominie.
     Mrugnęłam parę razy, myśląc że się przesłyszałam. Zachichotałam.
     - Sądziłam, że już skończyliśmy z okrążeniami. Jakiś rok temu. Skończyłam już szkołę, nie pamiętasz?
     Kiwnął twierdząco głową.
     - Ja wciąż chciałbym być twoim nauczycielem.
     Zaskoczył mnie. Patrzył wprost na mnie i, mimo, że jego dłonie trzymały moje ręce, miałam wrażenie, jakby obejmował mnie całą. Jednak coś we mnie się zaniepokoiło.
     - Chciałbyś, żeby nasz relacja była taka jak wtedy?
     Zrozumiał, że mogłam to różnie odebrać. Pośpiesznie próbował znaleźć sensowne wytłumaczenie.
     - Nie - odpowiedział. - Mówię tylko, że chciałbym cię ciągle uczyć. Wolę, kiedy mogę cię dotykać, bez obawianie się, czy ktoś to zobaczy. Ale podobały mi się nasze treningi.
    - Mi też - przyznałam. Uśmiechnęłam się nagle. - Cóż, nie mam nic przeciw wznowieniu naszych zajęć. Ale sądzę, że przydałoby się dodać jeszcze jeden przedmiot do planu zajęć - szepnęłam. Dymitr trzymał mi ręce nad moją głową, więc nie mogłam go dotknąć, ale mój wzrok dokładnie wiedział, gdzie się skierować. - Najbardziej męczące, ale najbardziej skuteczne. Pokazywałbyś mi na nich najtrudniejsze i najlepsze chwyty jakie znasz, a ja później pokazywałabym ci moje. Myślisz, że to poprawiłoby naszą formę?
     Dymitr doskonale wiedział, co miałam na myśli. Dostrzegłam, że jego oddech jest delikatnie nierównomierny i że bierze głębsze wdechy. Przekręciłam odrobinę głowę i spróbowałam sprowokować go do działania. Rozebrałabym się od razu, gdyby nie fakt, że trzymał moje ręce.
     - Myślę, że to byłoby nawet skuteczniejsze niż zwykły trening.
     - Czyli powinniśmy dodać do planu nasze nowe zajęcia? - dopytywałam.
     Rosjanin od pewnego czasu patrzył na całą mnie. Nie skupiał się na jednym miejscu dłużej niż kilka sekund.
     - Zdecydowanie - mruknął tylko, zanim całkiem zamilkł.
     Wpiłam się w jego usta i nawet nie zastanawiałam się nad tym, co robię. Dymitr chyba też. Puścił mnie i położył się na plecy, ciągnąc mnie na siebie. Na początku myślałam, że chce, abym ja pierwsza pokazała swoje chwyty, ale chwilę później zrozumiałam, że tak po prostu łatwiej mu pracować dłońmi. Nie miałam nawet możliwości się wykazać, bo Rosjanin od pierwszych chwil ciałem pokazywał mi co mam robić. Podobała mi się jego dominacja. Zarówno w łóżku jak i w walce. Imponowały mi jego zdolności przywódcze. Och i nie tylko te. Dymitr z łatwością utrzymywał mnie nad sobą, nawet prawie w powietrzu. Całował zachłannie i namiętnie. Oparłam łokcie koło jego ramion i pochyliłam się, by ułatwić nam zadanie. Czułam jak długie palce Dymitra wędrują pod moją bluzkę.
     - Rose. Wiem, że tam jesteście! - usłyszeliśmy zza drzwi. - Otwórz szybko.
     Odsunęłam usta od Dymitra. To chyba jakieś żarty...
     - Szlag.

5 komentarzy:

  1. 😢😢BŁAGAM!!! Powiedz że to Lissa albo ktoś przyszedł powiedzieć ze Dymitr też musi zostać dla dobra Rose😣😣
    Cudowny rozdział💖💖

    OdpowiedzUsuń
  2. No ty chyba sobie żarty robisz?! Kto śmiał przerwać im to pożegnanie?! Uduszę! Nie ważne, kto to, ale uduszę. Mam nadzieję, że Dymitr znajdzie sposób, aby mieli kontakt. Co ja gadam? Jestem tego pewna. W końcu to Dymitr. Czekam na następny i życzę weny. 💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej nie kończ w takiej chwili. Rozdział super. Mam nadzieje że Dymitr nigdzie nie jedzie. Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Serio? Ktokolwiek to jest na zajebiste wyczucie czasu. Smutno mi, że muszą się pożegnać. Oby tylko udało im się utrzymać kontakt.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mańka ty chyba oszalałaś do reszty. Jak mogłaś,ale mam cichą nadzieje że to Abe :-) Bo tylko on coś może teraz wymyślić.
    Pozdrawiam i czekam na następny :-)

    OdpowiedzUsuń