Rozdział 16
Mam strasznie dużo na głowie, ale staram się, żeby rozdziały pojawiały się w miarę regularnie.Wiem, że się powtarzam, ale proszę o komentarze! One na prawdę motywują!
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Zastygłam. Patrzyłam na nich osłupiała. Rozglądałam się po gabinecie, uważnie przyglądając się przyjaciołom.
- Co? Jak to? Po co? - pytałam.
- Problem w tym, że nie wiemy. - odpowiedział Hans.
- Nikt nie zna przyczyny czynów Roberta. - odezwała się Sonia. - Ale mamy kilka informacji na temat tego, jak to robi. Tasza i Christian powinni niedługo przyjść. Lady Ozera może ci pomóc.
- W jaki sposób?
Próbowałam opanować szok.
- Tasza była pod wpływem uroku wywołanego przez brata Wiktora, wie jakie to uczucie. Może jej doświadczenia pomogą ci chronić się przed kolejnymi "atakami". - mówił Dymitr, a po chwili dodał: - Poza tym interesują ją tego typu... tajemnice.
Cofnęłam się kilka kroków i usiadłam na krześle wzdychając ciężko. Przeczesałam włosy palcami, myśląc nad tym wszystkim. W ciągu kilkunastu minut, tak wiele się dowiedziałam. Kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam, że wszyscy skierowali swoje spojrzenia na mnie, czekając na moją reakcję.
- Dlaczego mówicie mi o tym dopiero teraz?!
- Bo ostatnio "ataki" mają większą moc, prawda? - zgadywał Adrian. Spojrzałam na niego pytająco. - Widać to w twojej aurze.
- Starałam się zachować spokój i nie wybuchnąć na oczach wszystkich. Przecież jestem strażniczką. Powinnam być opanowana i nie zachowywać się jak nastolatka, mimo, że nią jestem. Użyłam naprawdę wiele silnej woli, ale udało mi się.
- Chcę się z nim widzieć. - zażądałam pewnie.
- Z kim? - dopytywała zaniepokojona królowa.
- Z Robertem.
Spojrzeli na mnie jak na wariatkę. Wszyscy... Prawie. Każdy oprócz Dymitra, Lissy i Adriana. Ta trójka znała mnie i wiedziała, że spotkanie z człowiekiem, który chcę przejąć nade mną kontrolę, nie stanowi dla mnie wielkiego wyzwania.
- Nie sądzę, by był to dobry pomysł. - stwierdził po dłuższej chwili Michaił.
- Zgadzam się. - powiedziała Sonia. - Nic dobrego z tego nie wyniknie.
- Nie macie racji. - wtrącił Iwaszkow. - Rose zrobi to czy tak czy tak.
- On ma...
- Jednakże musi trochę ochłonąć. - morojka utrzymywała swoją wersję. - Dopiero się o tym dowiedziała.
- Ja sądzę inaczej.
Adrian zachowywał się trochę arogancko, ale zdobył u mnie kilka punktów za pomoc.
- Ja uważam... - chciałam coś powiedzieć, ale znów mi przerwano.
Wszyscy brali udział w dyskusji. Z wyjątkiem mnie samej. Przyglądałam się im jak na meczu ping-ponga. Raz po raz próbowałam się wtrącić, lecz na marne. Nikt nie pozwalał mi dojść do słowa. Nawet po tym jak Sonia, Michaił i Adrian wyszli, pozostała trójka nie dawała mi szansy na wypowiedzenie się.
Zauważyłam jednak, że zmieniłam się odkąd zostałam strażniczką. Stałam się bardziej cierpliwa i opanowana. Nie wybuchałam, tak jak kiedyś. ...Przynajmniej do czasu...
- Chcę kluczę do...! - urwałam.
Ale nie sama.
Szlag! Znów to samo. Robert próbował opanować moje ciało. O nie, tym razem nie dam się tak łatwo! Zebrała się we mnie teraz cała złość na brata Wiktora. Bo jak nie wkurzać się na gościa, który chcę tobą zawładnąć?
Widziałam przerażone twarze towarzyszy. Mówili coś. Dotarło to do mnie dopiero po chwili. Nakazywali mi spokój i dawali rady. Problem w tym, że nie były one zbyt pomocne, biorąc pod uwagę moją sytuację.
Znów usłyszałam głos.
- Poddaj się wreszcie. - mówił. - Nie wytrzymasz dłużej. Obydwoje nas to męczy. Przestań stawiać opór!
Nadal dziwił mnie fakt, że słyszę kobiecy głos. Z tego co wiem, na 100 % to właśnie Robert podejmuje te szaleńcze próby. Wynika to z obserwacji strażników i Soni, a oni na pewno wiedzą co widzieli.
"Atak" miał ogromną moc. Obraz migotał mi przed oczami. Pojawiły się także czarne plamki. Do tego wszystkiego, nie słyszałam już co mówili moi przyjaciele.
Jakimś cudem, zmuszając oczy do nad wyraz wielkiego wysiłku, wychwyciłam, że Hans dzwoni do kogoś a Lissa... chciała mi pomóc.
Uspokajała się i oddychała głęboko. Chciała uzdrowić mnie swoją magią. Spojrzała na mnie. Starałam się jej przekazać, że nie może tego zrobić. Miałam dwa porządne argumenty. Po pierwsze - używanie swoich zdolności sprawi, że jej stan psychiczny się pogorszy. Nie mogę na to pozwolić, ani jako jej przyjaciółka, ani strażniczka. Drugim powodem było to, że według mnie na nic by się to zdało. Magia królowej działa na ciało i umysł. U mnie obydwa są w dobrym stanie. Fakt, że Rober wpływa na mnie jest już inną kwestią. Interwencja przyjaciółki nie przyniosłaby żadnego skutku.
Lissa chyba zrozumiała o co mi chodzi. Wahała się chwilę, lecz ostatecznie zrezygnowała. Przynajmniej tym nie muszę się martwić.
Znów skupiłam się na odparciu "ataku" przeciwnika. Zwykle walczę ciałem, ze strzygami, nie siłą woli z psychopatą, który pragnie zemsty. Mam nadzieję, że z nim także sobie poradzę.
I nagle... Znów było normalnie, jak gdyby nic się nie wydarzyło. W jednej sekundzie wszystko wróciło do normy. Dziwne.... Zwykle trwa to dłużej.
Zamrugałam niespokojnie.
- Rose... - Lissa rzuciła mi się na szyję. Czułam na sobie wzrok Dymitra i Hansa. - Nic ci nie jest?
- Nie. - odpowiedziałam, nie przekonując nawet samej siebie. - Już nie.
W tym momencie do biura Hansa wpadł Christian i Tasza. Rozejrzeli się po pomieszczeniu lekko zdezorientowani. Morojka widząc nasze twarze, podeszła do Bielikowa i położyła mu rękę na ramieniu.
- Co się stało?
- Robert zaatakował kolejny raz. - wyjaśniła królowa.
Christian poszedł do niej i objął ją ramieniem. Lissa uśmiechnęła się do niego, dziękując w ten sposób.
- To straszne. - powiedziała ciotka Ozery.
Nadal dotykała Bielikowa. Przyglądałam się temu chwilę, licząc, że się odwróci, jednak nic z tego. Z trudem oderwałam od nich wzrok. Nie byłam z tego powodu zachwycona, ale na ramie miałam większe zmartwienia na głowie niż zazdrość. Przełknęłam swoją dumę.
- Na dodatek "ataki" na Rose są coraz częstsze. - zauważył Hans.
Nie lubię, kiedy ktoś wypowiada się w moim imieniu, ale przecież damipr nie miał nic złego na myśli.
- Trzeba coś z tym zrobić. - mówiła zdeterminowana Tasza.
Kątem oka zauważyłam, że Christan cały czas się uśmiecha.
- Co w tym śmiesznego? - warknęłam zirytowana.
Wszyscy spojrzeli na moroja.
- Wiesz, bardzo rzadko widzę cię przestraszoną. - powiedział. - Muszę przyznać, że to piękny widok.
Obrzuciłam go gniewnym wzrokiem szykując odpowiedź. Jednak zanim to zrobiłam, chłopak dostał od Lissy porządnego kuksańca w bok.
- Cieszę się, że sprawia ci to przyjemność. Przy okazji ty też mógłbyś zrobić coś dla mnie. Tak często chodzisz przerażony. Chodź raz pokaż swoją odwagę. ...Dla mnie.
Przyjaciółka i ukochany posłali mi ponure spojrzenia. Jednak warto było się im narazić, żeby móc ujrzeć rozgniewaną twarz Ozery. Wyglądał prawie że komicznie. Tasza i Hans pokręcili tylko głowami. Christian szykował kolejną ripostę, ale przerwał mu strażnik Cartner.
- Myślę, że to nie czas na wygłupy. - westchnął zrezygnowany. - Spotkajmy się jutro. - dodał po chwili. - Dziś mam za dużo na głowie.
- Mogę dostać kluczę do aresztu? - zapytałam ze żmudną nadzieją.
- Nawet nie ma mowy.
I tak rozeszliśmy się. Dymitr i ja szliśmy do naszego domu. Wkurzona na cały świat szłam z lekko zaciśniętymi rękoma.
- Może pójdziemy na sale treningową? - zaproponował.
Prawdopodobnie zauważył moją złość i wymyślił, że mogłabym się uspokoić, ćwicząc. ...W sumie to wcale nie taki zły pomysł.
Skinęłam głową krótko głową w odpowiedzi.
Doszliśmy na miejsce w 10 minut. Rozmawialiśmy o wszystkim, oprócz sprawy ze mną i Robertem. Chyba Bielikow nie chciał mnie jeszcze bardziej niepokoić i denerwować. Na sali zaczęliśmy od ćwiczeń rozluźniających, to znaczy ja, bo Rosjanin wciąż miał zwolnienie. Został mu jeszcze tylko tydzień, ale on nie umie wytrzymać. Podszedł do worka treningowego i wykonywał wykopy.
- Dymitr... - zaczęłam surowo.
Odwrócił się do mnie.
- Spokojnie. Trenuje pod twoim okiem.
"Role się odwróciły" - pomyślałam. Kiedyś to on pilnował mnie podczas zajęć.
Zauważyłam, że stałam się ...poważniejsza. Przynajmniej jeśli chodzi o niektóre sprawy. W innych nadal pozostaje sobą.
Powróciłam do skłonów, czując, że i tak go nie przekonam.
Ćwiczyłam około pół godziny. Tyle starczyło, żeby złość ze mnie wyleciała. W każdym razie ta największa. Co nie oznacza, że przestałam o tym myśleć. Podczas powrotu do domu, mimowolnie moją głowę zaprzątał Rober. Ugh... Nigdy nie sądziłam, że będę rozmyślała o bracie Wiktora.
Zwolniłam tępo... Bo wpadłam na genialny pomysł.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak wam się podoba. Mam mało czasu i nie bardzo mogę dopracowywać moje teksty, ale wena wciąż jest. ;)
/Hathaway-Bielikow
Super!!!! Wiem ile czasu zabiera szkoła - szkoda gadać- ale mam nadzieje że dasz sobie rade.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę jeszcze większej weny!!!!!!!
SP. Może dzisiaj pojawi się nowy rozdiał
Świetny rozdział . Czekam na następny.
OdpowiedzUsuńNo no no ;) fajno. Życzę weny choć mi samej też by się przydało...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : mynewlifebypaula.blogspot.com
No no no ;) fajno. Życzę weny choć mi samej też by się przydało...
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : mynewlifebypaula.blogspot.com
Kiedy następny rozdział??
OdpowiedzUsuńMogę mieć z nim mały problem. Mam nad wyraz wiele sprawdzianów i innych obowiązków. Ale postaram się dodać go jak najszybciej. W najgorszym przypadku w sobotę lub niedzielę.
UsuńHejj :) Przepraszam, że tak późno komentuje ale nie miałam czasu.:) Nadrabiam wszystko powoli. Rozdział świetny i jestem ciekawa czy w końcu pozwolą Rose iść do Roberta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Hej kiedy można się spodziewać nowego rozdziału?
OdpowiedzUsuń