sobota, 19 września 2015

Rozdział 12

Rozdział 12

Hej. Dzisiaj bez wstępów zaczynamy.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

     Po spotkaniu z Taszą musiałam pędzić na wartę. Tam, nic ciekawego się nie działo. Codzienna, kilkugodzinna służba. Natomiast, gdy wracałam, usłyszałam bardzo ciekawą rozmowę. Podeszłam jak najbliżej się dało i schowałam się w krzakach. Czułam się trochę jak małe dziecko bawiące się w szpiega.
     - Zastanów się Soniu. - mówił Michaił Tanner. - Czy na pewno nie znasz żadnego sposobu, by go powstrzymać?
     - Hm... Mogłabym spróbować użyć na niego wpływu, ale nie wiem czy to coś da. Jego magia jest silniejsza niż moja. Chyba, że połączyłabym siły z Wasylisą, lecz nauka tego trwałaby zdecydowanie za długo.
     Strażnik westchnął z rezygnacją.
     - Trzeba coś zrobić. Ten moro jest niebezpieczny, może ją zniszczyć.
     - Tak, masz rację. Tylko nikt nie umie go powstrzymać. Nawet Dymitr jest w tej sytuacji bezsilny.
     - Zastanowię się nad tym jeszcze. Teraz muszę iść na wartę. - powiedział dampir. - Tylko pamiętaj, ani słowa Rose. Ona nie może się o tym dowiedzieć.
     Wyszłam z krzaków, tak żeby nie zorientowali się, że ich podsłuchiwałam i podeszłam w ich stronę.
     - O czym nie mogę wiedzieć? - zapytałam.
     Sonia i Michaił spojrzeli na siebie zakłopotani.
     - O tym, że... - zaczął mężczyzna, ale nie miał pojęcia co powiedzieć. Z pomocą przyszła jego ukochana.
     - Nie powiemy ci. To niespodzianka.
     Za grosz jej nie wierzyłam. Temat ich wcześniejszej rozmowy nie wskazywał na to, o czym teraz mówiła panna Karp.
     Chciałam zadać jeszcze kilka pytań i wyciągnąć z nich prawdziwą odpowiedź, ale strażnik Tanner chyba przejrzał moje zamiary.
     - Wiecie, spieszy mi się trochę, więc porozmawiamy później.
     - Tak, ja też muszę już iść. - dodała szybko Sonia. - Do zobaczenia.
     Pożegnali się  krótkim pocałunkiem, potem każde z nich poszło w swoją stronę, a ja zostałam sama, myśląc nad tym co chcieli przede mną ukryć.
     "Co to takiego może być? Po co to zatajają? O co chodzi?" - pytałam sama siebie.
     Po chwili stwierdziłam, że pomyślę o tym w domu. Przecież nie będę stała na środku parku jak słup. Lecz znów nie mogłam się poruszyć. Próbowałam walczyć z tym siłą fizyczną, ale to nie skutkowało, więc zaczęłam używać swojej silnej woli. Moja wewnętrzna walka trwała kilka minut. Czułam, jak powoli odzyskuje kontrolę nad ciałem, ale udało mi się dopiero wtedy, gdy usłyszałam czyjś głos.
     - Mała dampirzyca!
     Odwróciłam się.
     - Cześć Adrian. - przywitałam się, próbując zrozumieć to, co się przed chwilą wydarzyło.
     - Mam dla ciebie wspaniałą wiadomość.
     - Może przynajmniej ta będzie dobra. - mruknęłam.
     Ostatnio wszystko co się dzieje jest dziwne podejrzane lub jeszcze inne.
     - Jadę z tobą i Lissą na zakupy. - oznajmił z uśmiechem.
     - Ty? - parsknęłam. - Mam rozumieć, że będziesz pomagał nam wybierać ciuchy i buty, tak?
     Moroj wzruszył ramionami.
     - Skoro proponujesz. - odparł. Ale muszę też kupić kilka rzeczy dla siebie. Niedługo będzie spotkanie rodu Iwaszkowów, coś w stylu zjazdu rodzinnego, a ja nie mam co na siebie włożyć.
     - Przecież masz dużo ubrań. - zauważyłam. - Gdybyś poszukał na pewno być coś znalazł.
     - To prawda - przyznał. - Ale taka impreza organizowana jest raz na kilka lat. To coś ważnego, a na specjalne okazje trzeba mieć coś nowego, prawda?
     - Dobrze, już dobrze. Rozumiem. Powiedz mi tylko kiedy dokładnie jedziemy.
     - Ah tak. Wyjeżdżamy jutro przed południem. Wrócimy pewnie wieczorem.
     - Dzięki.
     - Nie ma sprawy. Do zobaczenia. - rzucił i odszedł.
     Ruszyłam w stronę domu.
     Cieszę się, że Adrian mi wybaczył. Wprawdzie nie przepada za Dymitrem, ale toleruje go i szanuje. Nie darzę Iwaszkowa miłością tak silną jak Bielikowa, ale życie bez niego było by... trochę inne - nudniejsze. Uważam, że jest świetnym facetem, po prostu nie byliśmy sobie pisani.
     Mam nadzieję, że Adrian któregoś dnia postara się przynajmniej trochę polubić mojego ukochanego. Szanse są wprawdzie nikłe, ale cóż... Może jednak się uda. Wszystkim byłoby łatwiej, gdyby zaczęli się lepiej dogadywać.
     Kiedyś pytałam Dymitra co o tym wszystkim sądzi. Powiedział, że nie ma o to żalu do Iwaszkowa. Wie, że on także mnie kocha i chociaż wolałby, żeby było inaczej nie ma nic przeciwko mojej przyjaźni z morojem. Potem zastanowiłam się nad tym i stwierdziłam, że mój chłopak jest bardzo wyrozumiały. Cieszę się, że obydwoje są obecni w moim życiu.
     Zanim się obejrzałam byłam już przed naszym mieszkaniem. Było zamknięte. Zmarszczyłam brwi. Dymitr powinien być w domu. Wyciągnęłam z kieszeni klucze i otworzyłam drzwi.
     - Halo? - zawołałam wchodząc w głąb pomieszczenia.
     Cisza. Ciekawe dokąd wybrał się Bielikow.
     Przebrałam się w wygodniejsze ubrania i poszłam do kuchni. Dziś zjadłam tylko śniadanie, byłam strasznie głodna. Zrobiłam sobie cały talerz kanapek i położyłam go na stole. Zauważyłam, że na szafce leży jakaś teczka z dokumentami. Podniosłam ją po czym otworzyłam. Okazało się, że to ta sama którą dostałam wcześniej od Hansa. Ale potem oddałam mu ją. Cóż... najwyraźniej strażnik Carter dał ją Dymitrowi, żeby ten na spokojnie przeanalizował wszystko jeszcze raz. Lub to Bielikow poprosił o nią, nie chcąc siedzieć bezczynnie. Mój ukochany, podobnie jak ja, wolał działać i pomagać na wszystkie możliwe sposoby.
     Jedząc kolację po raz kolejny zastanawiałam się co w tym wszystkim wydaje mi się podejrzane. Przecież wszystko jest jasne. To Robert jest wszystkiemu winien, mamy wystarczające dowody, żeby postawić mu konkretne zarzuty, a do tego mocne argumenty, potrzebne, by wsadzić go na długo do więzienia. A jednak coś mnie zastanawiało. Problem w tym, że sama nie wiedziałam o co mi chodzi.
     Usłyszałam jak drzwi się otwierają.Wiedziałam, że istnieje małe ryzyko, by było to jakieś niebezpieczeństwo, ale na wszelki wypadek zachowałam czujność. Rozluźniłam się dopiero, gdy usłyszałam głos Dymitra.
     - Rose?
     Poszłam do salonu i podeszłam do ukochanego.
     - Gdzie byłeś? - zapytałam ciekawa.
     - Musiałem załatwić kilka spraw.
     - Miałeś odpoczywać. Nie wiem czy pamiętasz, ale masz złamaną rękę i niedawno przez tydzień byłeś więziony przez psychopatę i potwory. - mówiłam stanowczo. - Obiecałeś, że nie będziesz na razie pracował.
     - Spokojnie. Przysięgam, że nie używałem ręki. Poza tym nie ma powodów, żebym siedział cały dzień w domu nic nie robiąc.
     - Sądzę, że nagłe osłabienie organizmu przez długi czas i wszystko to co wcześniej wymieniłam to dobre argumenty. Lekarz kazał ci odpoczywać i zbierać siły, nie wykorzystywać je za każdym razem, kiedy nie ma mnie w domu.
     - Jesteś strasznie uparta, wiesz?
     Dymitr powoli przesunął wierzchem dłoni po moim policzku, po czym złapał kosmyk moich włosów. Bawił się nim chwilę, a potem owinął go sobie na palcu.
     - Wiem - odparłam niewzruszona. - W tym wypadku to dobrze.
     Nie odpowiedział tylko pochylił głowę i musnął moje wargi. Jednak ja nie oddałam pocałunku. Dymitr nie rezygnował z próby udobruchania mnie. Znów mnie pocałował. Wiedział, że w końcu mu ulegnę i miał rację. Jedną ręką złapałam go za kark, a drugą położyłam na jego ramieniu.
     - Jestem zmęczona. - powiedziałam po chwili. - Idziemy spać?
     - Tak. To dobry pomysł.
     Pół godziny później leżałam na łóżku w ramionach Dymitra. Pocałowałam lekko jego tors i zasnęłam.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Mam takie pytanko i prośbę - Jeśli ktoś z was prowadzi jakiegoś bloga, którego nie ma tam po prawej stronie lub na inny temat [tylko musi być ciekawy ;) ] lub piszę tak jak ja inne opowiadanie tylko dla siebie i zechciałby podzielić się nim ze mną, to piszcie w komentarzach albo wysyłajcie na mojego e-maila. (Dziękuje za uwagę)
A co do rozdziału to mam nadzieję, że wam się podoba :D
/Hathaway-Bielikow

7 komentarzy:

  1. Jestem bardzo ciekawa, co sprawia, że Rose nie może się ruszać...ale wydaje mi się, że ma coś z tym wspólnego Robert :) No nie wiem, mam nadzieję, że dowiem się niedługo. Cieszę się, że rozdział pojawił się tak szybko! Podziwiam ale jak widzę wena dopisuje a to bardzo dobrze :)
    Pozdrawiam i życzę weny !

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Jak wspomniała koleżanka wyżej ciekawe o co chodzi z Rose i co ukrywa Sonia. Czekam na next!

    PS: http://rose-dymitr.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział Super. Mam do polecenia ci ciekawie zapowiadającego się bloga :

    http://panstwobielikow.blogspot.com/

    Pozdrawiam i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuje za komentarze. :D :*
    A co do rozdziałów - powinien pojawiać się jeden w tygodniu. xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział . Po prostu z niecierpliwością czekam na nexta ;)
    Zapraszam do mnie :) :
    http://kontynuacjaav.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń