wtorek, 8 grudnia 2015

Rozdział 21

Rozdział 21

     Wiem, przepraszam za opóźnienie i mam nadzieję, że nie zawiodłam aż tak bardzo. Dziękuje jeszcze raz za waszą wyrozumiałość. Pisanie (pomińmy fakt, iż nie są to dzieła sztuki czy nawet opowiadania, które nadają się do pokazania większej ilości ludzi) dla tak wspaniałych czytelników to czyta przyjemność. Dziękuję i życzę miłego czytania.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
     Następnego dnia, z samego rana z samego rana obudziła nas Lissa. Poprosiła, żebym razem z Dymitrem przyszła do jej mieszkania. Nie byłam z tego zbyt zadowolona, ale nie protestowałam. W końcu to królowa, no i moja najlepsza przyjaciółka. Poza tym jeszcze nigdy żadna władczyni nie dała swoim głównym strażnikom wspólnego mieszkania. To naprawdę wielkie wyróżnienie.
     Okazało się, że Dymitr miał rację. Jego ręka wyglądała normalnie: opuchlizna zniknęła, a po sinych plamach nie było śladu.
     Lissa siedziała w salonie, a obok niej Christian i Tasza. Gawędzili beztrosko z uśmiechami na twarzach. Na ich widok zastanowiłam się czy tylko ja jestem niewyspana. Nawet po Dymitrze nie było widać zmęczenia. A wiem, że z nieznanych mi powodów nie spał pół nocy.
     Trójka zauważyła nas niemal od razu. Lissa podeszła do mnie.
     - Wiem... Przepraszam, że was obudziłam. - powiedziała współczująco.
     Przytuliłam ją. Lissa rozumiała mnie niemal bezbłędnie. Cóż... w końcu znamy się od przedszkola. Uśmiechnęłam się. Zwyczajnie udzielił mi się ich dobry humor.
     - Nie ważne. O co chodzi? - zapytałam.
     - Potrzebujemy was. - odparł Christian.
     Nie było w tym nic zabawnego, ale powiedział to Ozera. Mało nie parsknęłam śmiechem.
     - Ty? Potrzebujesz nas? Niedługo usłyszę, że jestem najważniejszą, niezbędną wręcz, osobą w twoim życiu.
     - Nie byłbym tego taki pewien. Nie...
     Szykował już jakąś ciętą ripostę, ale Lissa zgromiła go wzrokiem. Chłopak naburmuszył się, a ja posłałam mu tryumfalny uśmiech. Odkąd moja przyjaciółka została królową stara się dbać o wizerunek. Obydwoje nie lubią tych sztucznych zachowań, ale wiedzą, że aby mieć poparcie i szacunek arystokratów trzeba się trochę poświęcić. Oboje są jeszcze bardzo młodzi - mają osiemnaście lat - co dodatkowo utrudnia im zadanie, jednakże nie czyni go niemożliwym. Póki co świetnie sobie radzą w rolach przywódców naszego świata. Rzecz jasna, Lissa musi czasem upominać Christiana, ale to nie stanowi większego problemu.
     - Chodzi o zebranie. - wyjaśniła Dragomirówna. - Wystąpicie tam z dwóch powodów.
     - Mianowicie...- spałam krótko, nawet jak na dampira i mój umysł jeszcze nie kojarzy faktów.
     - Jako strażnicy i ... - Tasza zastanawiała się jakiego słowa użyć. - przedstawicieli.
     To pierwsze było dość oczywiste, pomyślałam z udręką.
     - Musimy przekonać morojów do nowego dekretu, a wy stanowilibyście żywy dowód. - wyjaśniła delikatnie Lissa. Wiedziałam, że nie ma na myśli nic złego. Chciała tylko zyskać większe poparcie i pomóc dampirom. - Może więcej osób przekonałoby się do tego gdybyśmy pokazali im, że tak też da się żyć; że to nie jest nic złego czy strasznego oraz że nie zagraża życiu morojów. Tego najbardziej się obawiają.
     Wiedziałam coś na ten temat. Kiedy jeszcze uczyliśmy się w Akademii Świętego Władimira, prześladował nas ten sam problem. Mnie i Dymitra. Uświadomiliśmy sobie, że nie możemy być razem, bo nasz związek zagrażałby życiu Lissy. Na szczęście nie musieliśmy z siebie zrezygnować.
     Muszę się zgodzić, brak pewności i zagrożenie życia podopiecznych to najpoważniejsze obawy. Ale gdybyśmy wytłumaczyli wszystko i rozwiali błędne przypuszczenia, może wtedy więcej uda nam się przekonać więcej arystokratów.
     - To dobry pomysł. - stwierdził Dymitr.
     Najwyraźniej podzielał moją opinię. Dopiero teraz zauważyłam, że jest zamyślony i skupiony. Nigdy się do tego głośno nie przyznałam i zapewne tego nie zrobię, ale wyraz twarzy Dymitra i on sam był niezwykle pociągający. Mimo to na treningach nauczyłam się nie zwracać na to większej uwagi.
     - Zgadzam się. - powiedziałam. - Mam nadzieję, że w ten sposób damy radę przekabacić na swoją stronę większą część morojów.
     - Sądzę, że to bardzo prawdopodobne. - odezwała się Tasza. - Nie mam stu procentowej pewności, ale chyba mamy duże szansę na powodzenie. Arystokraci wierzą w coś jeśli mają czyste i klarowne dowody podstawione prosto pod nos.
     Nie wiedziałam tego na pewno, ale słyszałam, że ciotka Christiana bardzo angażuje się w życie polityczne świata morojów. Często rozmawia z Lissą i pomaga jej podejmować wybory dotyczące tego rodzaju spraw. Przyznam, iż żal mi, że to nie ja pomagam przyjaciółce. Jednak po głębszym zastanowieniu doszłam do wniosku, że koniec końców to ja wykonuje ważniejsze zadanie - chronię życie Lissy. Uśmiechnęłam się w myślach.
     - Myślę, że Tasza ma rację. - przyznała Lissa.
     - Ja też. - poparł ją Christian. - Przygotuj się, Rose. Będziesz miała przeciw sobie kilkuset zbuntowanych arystokratów. Nie jestem pewien czy sobie poradzisz. - zakpił.
     - O to się nie martw. - odparłam i nie dając mu szansy na odpowiedź, zapytałam: - O której zaczyna się posiedzenie?
     - Za półtora godziny. - odparła królowa. - Mogłam obudzić was wcześniej, ale nie wyspalibyście się. Poza tym, stwierdziłam, że dacie radę przygotować się w tak krótkim czasie.
     Przyznałam jej w myślach dodatkowe punkty i uśmiechnęłam się. Oczywiście, że damy radę. Nigdy nie przygotowywałam się do wystąpień, więc to nie stanowi dla mnie problemu. Przeważnie moje przemowy były spontaniczne, szybko wymyślane w głowie. Mówiłam to, co myślałam. Jeśli chodzi o Dymitra... jestem pewna jego zaradności. Chyba nie ma takiej sytuacji, w której by sobie nie poradził. Tym bardziej, jeśli dotyczy ona dobra innych. Na pewno coś wymyśli.
     - Sądzę, że damy radę. - odpowiedziałam za nas oboje, ale czułam, że Dymitr się ze mną zgadza.
     - Dobrze. W takim razie spotkamy się za godzinę i dwadzieścia minut w północnej sali. - oznajmiła królowa.
     - Jasne. Do zobaczenia.
     Odwróciłam się w stronę drzwi. W tym momencie mój wzrok spotkał spojrzenie Dymitra. Uświadomiłam sobie, że patrzy na mnie od kilku minut. Nie umiałam odczytać jego myśli. Przez malutki ułamek widziałam w jego oczach błysk. Czułam, że ma to związek z jego prawie że nieprzespaną nocą, ale nie wiedziałam o co mu chodzi.
     Z tego transu wyrwał mnie głos przyjaciółki. Podchodziłam już do Dymitra, do drzwi, przy których stał, kiedy Lissa powiedziała radosnym, śpiewnym głosem:
     - Rose, jeszcze jedno... Za tydzień wyjeżdżamy.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
     No i jak rozdzialik? Trochę krótki chyba, ale mam nadzieję, że nie za krótki i że się wam spodoba. Oceniajcie w komentarzach i mówcie co wam się podoba, a co nie. ;)
/Hathaway-Bielikow

7 komentarzy:

  1. Jeju ^^ Warto było czekać. Teraz tylko trzeba na następny :'(. Błagam pisz szybko <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej nowy i taki fajny czekam na następny z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
  3. Warto było czekać

    OdpowiedzUsuń
  4. Warto było czekać

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy pojawi się następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  6. Dziękuję za te miłe komentarze 💙
    Jesli chodzi o następny rozdział: Powinien pojawić się jutro, a w najgorszym wypadku po jutrze wieczorem.
    Pozdrawiam. Życzcie mi weny, żebym wreszcie dokończyła końcówkę 😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej już nie mogę się doczekać i życze weny

      Usuń