Rozdział 24
Cześć, czołem.... Nowy rozdzialik :D----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tydzień później... jechałam już z Lissą i Christianem do Detroit. Niestety Dymitra z nami nie było. Szkoda, moglibyśmy przypomnieć sobie kilka rzeczy, Chociaż gdyby się tak zastanowić to wolałabym jednak pominąć pewne zdarzenia. Cóż... uciekanie przed strzelającymi do was wyszkolonymi strażnikami nie kojarzy się najlepiej.
O tym, że Dymitr nie jedzie dowiedziałam się pięć minut przed odjazdem. Podobno on wiedział wcześniej, ale nie chciał mi nic mówić. Lissa powiedziała mi tylko, że Hans poprosił ją, żeby znalazła zastępstwo za Bielikowa. Zgodziła się. A mnie nikt nie wtajemniczył w szczegóły...
Dojechaliśmy. Chciałam jak najszybciej wyprostować odrętwiałe nogi. Wysiadłam z samochodu patrząc na dom. Był dzień, świeciło słońce, istniało zerowe prawdopodobieństwo ataku ze strony strzyg, więc nie musieliśmy szczegółowo oglądać terenu. Jednak ze względu na królową przeanalizowaliśmy otoczenie i rozejrzeliśmy się.
- Idziemy? - zagadnęłam Lissę, podchodząc do niej.
- Tak. - westchnęła i ruszyła przed siebie.
Christian ze swoimi strażnikami zostali przy samochodzie. Dwóch strażników królowej dołączyło do nich. Ja miałam iść razem z nią.
Podeszłyśmy do drzwi. Dzwonek byłe zepsuty, więc Lissa zapukała. Po chwili ujrzałyśmy przed sobą całą rodzinę Mastranów. Ukłonili się dwornie.
- Królowo... - John gestem dłoni zaprosił nas do środka.
Lissa zwlekała, czekała na Christiana. Ten podszedł do niej i westchnął chicho. Dołączył do nas także jeden z jego strażników - Dominic Garside, ten sam, który jechał kiedyś z nami na zakupy.
Weszliśmy do salonu. Ja i Dominic zajęliśmy odpowiednie miejsca, a moroje stanęli naprzeciwko siebie.
- W imieniu rady morojów i przedstawicieli wszystkich rodów królewskich, pragniemy zaprosić Was na uroczystą kolację wigilijną na Dworze Królewskim w Pennsylvanii. - Lissa zaczęła recytując nudną, wyuczoną formułkę. Później dodała też coś od siebie - Jill... Chciałabym... - westchnęła i zrezygnowała z oficjalnego przemówienia. - Po uroczystej kolacji organizujemy z Rose małe przyjęcie. Tylko rodzina i przyjaciele... Przyjdziesz? ...Sonia też została zaproszona.
Lissa trafiła w sedno. Jill uwielbiała Sonię i Michaiła. Dziewczyna uśmiechnęła się promiennie. W jej oczach błysnęły iskierki.
- Czy strażnik Tanner też będzie na tym przyjęciu?
- Tak.
- W takim razie przyjdę.
- Wspaniale!
Siostry uścisnęły się i siadły, a w ślad za nimi reszta.
Zobaczyłam troje dampirów. Schodzili po schodach na dół, do nas. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to strażnicy. Lissa podjęła trudną decyzję przydzielając ich do rodziny Mastranów. Nadal brakowało nam w szeregach strażników i przeważnie byli bardzie potrzebni na Dworze. Ale Lissa nie zostawiłaby swojej siostry i jej rodziców bez opieki.
Strażnicy kiwnęli głową do Dominica i wyszli na zewnątrz. Zaraz potem do domu weszło trzech naszych strażników. Przypomniałam sobie, że rozmawialiśmy o tym z Hansem. Powiedział, że załatwi nam na miejscu odpoczynek. Teraz zrozumiałam. W domu Mastranów było dziewięciu strażników. Mogliśmy się więc zmieniać, część z nas mogła odpoczywać.
Emily i John pytali Lissę o dekret. Christian i Jill wyszli przed dom, na ganek. Nie przysłuchiwałam się rozmowom. W końcu byłam na spotkaniu, wiec wszystko co wiedzieć muszę.
W pewnym momencie wszystko wydało mi się bardzo nużące. Po jakimś czasie zdałam sobie sprawę, że to nie jest normalne.
- Liss... - zdążyłam jeszcze powiedzieć zanim ogarnęła mnie ciemność.
Nie zemdlałam. Wiedziałam, że cały czas stoję w tym samym miejscu, a moje oczy są otwarte. Ale nic już nimi nie widziałam, Szarpałam się jakby niewidzialne ręce mnie trzymały. Znów usłyszałam głos, tylko tym razem dołączył do niego jeszcze jeden, kobiecy.
- Poddaj się wreszcie. - nalegał Robert. - I tak z nami nie wygrasz. I tak będziesz w końcu z nami. Jednak dużo korzystniej będzie jeśli sama, dobrowolnie przejdziesz na naszą stronę.
- Jeśli nadal łudzisz się, że razem zawładniemy światem morojów, to grubo się myślisz.
- Zrobisz to. - wtrąciła kobieta. - Chcesz tego.
Zamarłam na krótką chwilę, dosłownie sekundę. Momentami, nie non stop, czasami, wydawało mi się, że słyszę Taszę, a innym razem Daniele Ivaszkov. Szlag! Co się ze mną dzieje? To nie może być ciotka Christiana, przecież to właśnie ona udzielała mi rad w przezwyciężeniu Roberta. A co do Lady Ivaszkov... Chyba nie nie lubi mnie aż tak bardzo. Poza tym...
Tasza! Pomagał mi. Co mówiła? Mam się uspokoić, tak? Spróbujmy!
Zrelaksowałam się i odprężyłam. Przynajmniej od takiego stopnia do jakiego w tej chwili umiałam. Nie pomagało. Głosy nasilały się. Szlag! Tym razem użyję jeszcze mojej metody, postanowiłam. Zadziałało szybciej niż zwykle.
Zamrugałam szybko oczami.Leżałam na kanapie. Lissa pochylała się nade mną. Chyba wytłumaczyła trochę tego wszystkiego rodzinie Mastrano, bo nie zadawali pytań. Mieli tylko trochę wystraszone twarze. Usiadłam powoli. Uśmiechnęłam się, zadowolona ze zwycięstwa.
- Rose... To nie było śmieszne. - chyba myśleli, że udawałam.
- Wiem. Ale pokonałam tych kretynów. To jest warte uśmiechu.
- Tych? - Lissa i Christian nie rozumieli.
- Tak. To był Robert, ale dołączyła do niego jakaś kobieta
Lissa wyglądała na zbitą z tropu.
- Zadzwonię do Dymitra. Może razem z Hansem będą coś wiedzieli.
- Może, ale... Lissa. - zawołałam, kiedy wyciągnęła telefon. - Nie dzwoń do Dymitra. Niech szuka informacji, ale nie mów mu co się stało.
Nie chcę go denerwować. Sama dam radę o siebie zawalczyć. Nie musi bronić mnie na każdym kroku. Potrzebuję jego pomocy, bez niej nie dam rady, ale na razie lepiej, żeby nie wiedział o to tym co się stało przed chwilą. Dowie się, ale jeszcze nie teraz.
Lissa wahała się, długo. W końcu mruknęła coś do Christiana i schowała komórkę. Posłałam jej wdzięczne spojrzenie i wróciłam na miejsce. Emily, Jill i Lissa długo przekonywały mnie, że powinnam odpocząć. Bez skutku. Z pomocą przyszedł mi Dominic. Miał lekko zdezorientowaną i chyba wystraszoną minę, ale zachował jasność umysłu. Przekonał je, iż lepiej będzie jeśli teraz zostanę na warcie, a odpocznę podczas ludzkiej nocy. Udało mu się. Kobiety odpuściły.
- Dziękuję. - szepnęłam do niego. - Sama nie dałabym sobie rady z ujarzmieniem ich.
Dominic ograniczył się jedynie do skinięcia głową.
Reszta dnia upłynęła spokojnie. Wszyscy chyba zapomnieli już o tym co się wcześniej stało. Królowa wraz z mamą Jill uzgodniły, że przenocujemy tu wszyscy jedną noc. Potem mamy pojechać na najbliższe lotnisko, skąd samolot królewski zabierze nas na Dwór. To był dobry plan.
O dziesiątej w nocy ja i Lissa poszłyśmy do pokoju, przydzielonego nam przez Emily. I... okazało się.... że to ten sam pokój w którym byłam z Dymitrem, kiedy przyjechałam tu po raz pierwszy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kurde no, przepraszam. Myślałam, że jakoś to wyjdzie w czasie i dam radę wstawić te rozdziały. Nie wiem czy to już mówiłam czy nie, ale mam już dwa rozdziały do przodu w zeszycie, brakuje mi tylko czasu, żeby przepisać je na komputer. Ale postaram się zrobić to jak najszybciej.
A tak w ogóle... Jak rozdział? Może być?
Jak tam święta? Mikołaj przyniósł Wam wymarzone prezenty? Ja wysłałam List z prośbą o Danile Kozlovskyego i Dimitriego Bielikowa, ale niestety Mikołaj ich nie dostarczył. Ale mam dwie dobre nowiny! Patrzcie na to!
1. Mikołaj da nam Dymitra w przyszłym roku :D Wiecie jeśli są tu dziewczyny, które chcą Adriana, Christiana, Eddiego, Masona czy kogo tam jeszcze piszcie do Mikołaja! Ten grubasek czyni cuda <3
2. Była organizowana pewna akcja dla Zoey Deutch (filmowej Rose) w której brałam udział ( ja to @ZoeyDeutchPL ) No i sami zobaczcie efekt!!! Kocham ją! Aw.... <3
Wow rozdział świetny a już myślałam że Robert do sobie spokój .Czekam na następny rozdział
OdpowiedzUsuńRozdział świetny tylko szkoda że nie było Dymitra. A co z tą niespodzianką, o której pisałaś 2 notki temu
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarze. Wiem niespodzianka miałam być, przepraszam, ale chyba nie dam rady. Gdyby jednak mi się udało dam znać. A co do Dymitra... Wiem. Sama chciałabym, żeby był wszędzie i w każdym rozdziale, ale czasem trzeba dać mu odpocząć ^^
UsuńPS może wstawię w tym tygodniu więcej niż jedną notkę
Miło to słyszeć (znaczy czytać) czekam z niecierpliwością na następny
UsuńNo to czekam :-D
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak piszesz <3 Jedynie ubolewam nad brakiem mojego męża xd. Mam nadzieję, że za rok Mikołaj się wywiąże z obietnicy :')
OdpowiedzUsuńUwielbiam to jak piszesz <3 Jedynie ubolewam nad brakiem mojego męża xd. Mam nadzieję, że za rok Mikołaj się wywiąże z obietnicy :')
OdpowiedzUsuńDziękuje i też mam taką nadzieję ^^
Usuń