środa, 9 marca 2016

Rozdział 40

Rozdział 40

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
     Obudziłam się. Nie otwierałam oczu. Bałam się co zobaczę. Roberta pastwiącego się nade mną? Strzygę? Taszę? Wynajętego przez moroja strażnika? A może coś zupełnie innego? Może zobaczę niebo. Może już umarłam, a tortury się skończyły. Może odeszłam już z tamtego świata. Wcale tego nie chciałam. Wolę zostać żywa, z Dymitrem i Lissą. Chronić ich. Ale skoro miałam do wyboru tylko tortury, albo śmierć... wybrałabym to drugie.
     Jednak kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam coś czego się nie spodziewałam. Mimo wszystko to wydawało się tak niemożliwe, że przez moment myślałam, że jednak zdołali mnie udusić, a ja wylądowałam w niebie.
     Pierwszym wrażeniem jakie miałam po przebudzeniu było uczycie boskiej przyjemności. Leżałam na czymś niezwykle miękkim, pachnącym różami. Kiedy podniosłam powieki zobaczyłam piękną biel. Biel sufitu. W pierwszym momencie pomyślałam, że to raj, a zaraz potem w mojej głowie pojawiła się myśl, że to podstęp. Odruchowo chciałam się jak najszybciej zerwać, ale nie za bardzo mogłam ruszyć ciałem. Co oni my zrobili?! Poza tym, kiedy napięłam mięśni poczułam ostry ból.
     - Spokojnie. - usłyszałam piękny,  troskliwy i dobrze mi znany kobiecy głos. Przekręciłam lekko głowę i napotkałam opiekuńcze spojrzenie Oleny. Siedziała na fotelu, ale teraz podeszła do mnie. - Nie ruszaj się, bo twoje mięśnie jeszcze nie są do tego gotowe.
     Patrzyłam na nią z otwartymi ustami, nie dowierzając temu co się właśnie dzieje. Matka Dymitra przyglądała mi się z nieurywaną radością i troską. Właśnie... Przeraziłam się. Olena zauważyła to.
     - Gdzie... - mój głos był.... po prostu okropny. Kiedy wypowiadałam to słowo czułam wszystkie mięśnie, które są w szyi. - Gdzie jest Dymitr?
     Poczułam pieczenie pod powiekami. Skoro Olena jest tu, gdzie jest jej syn? Czy to możliwe, że on na prawdę jest z Taszą? Błagam, proszę, żeby to okazało się tylko koszmarem. W tej chwili miałam ogromną nadzieje, że to Robert podstawiał mi te obrazy do głowy.
     Patrzyłam przerażona na kobietę, nie wiedząc co mam myśleć. Przepełniała mnie rozpacz, strach, niepokój... wszystko co złe i negatywne.
     Olena zaniepokoiła się. Najwyraźniej przerażenie miałam wypisane na twarzy. Podeszła do mnie, położyła mi rękę na czole, a drugą złapała za moją dłoń.
     - Spokojnie - powtórzyła. - Dymitr siedział przy tobie już kilka godzin, więc go zmieniłam. Poszedł stąd jakąś godzinę temu, żeby coś zjeść i przespać się przynajmniej chwilkę. Jeśli chcesz mogę pójść...
     - Jeśli śpi, nie budźmy go. - przerwałam cicho kobiecie. Na pewno się o mnie troszczył, kiedy ja spałam. Dopiero teraz zrozumiałam sens słów Oleny. Dymitr! On jest tutaj! Został ze mną i opiekował się mną! Odetchnęłam głęboko, a na mojej twarzy pojawił się lekki, pełen radości uśmiech. Przepełniało mnie szczęście. - Chciałam tylko wiedzieć, co z nim.
     Dampirka zawahała się.
     - Trzyma się dobrze. - odpowiedziała. - Rana szybko się goi, więc w zasadzie wyszedł z tego cało.
     Dobrze... Chwila!
     - Z czego? Jaka rana? Co się stało?
     Kobieta zmarszczyła brwi.
     - Niczego nie pamiętasz?
     - Nie. - odparłam. - Ostatnie co zdołałam zapisać w pamięci to widok tego strażnika, który mnie dusił. Potem zapadłam w ciemność. Ale - przypomniałam sobie coś - zanim straciłam całkowicie przytomność i świadomość usłyszałam jak ktoś mnie woła. Nie jestem pewna, czy to był prawdziwy głos. Ale wydawało mi się, jak gdyby to ani... - nie, stop. To nie anioł. - To był Dymitr. - szepnęłam.
     Tak, to na pewno on! Ten piękny głos. Tęskniłam za nim. Kiedy Robert mnie porwał już pierwszej nocy uświadomiłam sobie, jak bardzo brakuje mi Dymitra. Jego otwartych ramion, które gwarantują mi bezpieczeństwo. Jego ust, pieszczących moje. Jego ciała, tak ciepłego i pięknego...
     Tak bardzo chciałam go zobaczyć, przytulić, pocałować.
     Wróciłam myślami do tego co działo się tu i teraz.
     - Co się stało potem? - zapytałam.
     Olena zamyśliła się na moment.
     - Może opowiem ci wszystko od początku...
     Dowiedziałam się, że szukali mnie od prawie tygodnia, kiedy wpadli na mój trop. Wiedzieli gdzie jestem, ale czekali na dodatkowe wsparcie. Dymitr podobno nie spał prawie w ogóle. Całymi godzinami pracował nad planem uwolnienia mnie. Olena i Bielikow (bo tylko oni tu przyjechali. Jego siostry i ich dzieci zostały w domu. To chyba oczywiste) wynajęli ten dom na kilka dni. Któregoś wieczora usłyszeli coś. Właściwie to Olena. Wyszła na podwórko po drewno. Chciała wyręczyć Dymitra, który i tak miał dużo na głowie. Kiedy usłyszała ciche odgłosy, rozejrzała się wokół. Zauważyła tylko kontury postaci (mnie i strażnika), ale zaalarmowała na wszelki wypadek Dymitra. Ten wybiegł bez zastanowienia - bez kurtki, wsunął tylko szybko buty na nogi i w samej koszulce wybiegł na mróz. W pędzie nakazał Olenie pozostać tutaj, a w razie czego uciekać. Kiedy przybiegł na miejsce szybko zorientował się w sytuacji. Nie miał wyjścia, więc zostawił mnie leżącą na ziemi i zajął się przeciwnikiem. To znaczy przeciwnikami. Napadało na niego czterech strażników. Pokonał dwóch. Reszta wycofała się na rozkaz Roberta. Uciekli. Dymitr miał na piersi dość głęboką i dość rozległą ranę po sztylecie przeciwnika. Na dodatek lekkie wstrząśnienie mózgu po spotkaniu z drzewem. Jeszcze kilka ran po sztylecie. (Wycisnęłam to z Oleny, bo sama nie chciała mi o tym powiedzieć). Potem przyniósł mnie do domu. Olena zajęła się nami. Z tego co mi opowiedziała Dymitr siedział przy mnie przez cały czas, trzymając za rękę. Nie chciał dać się opatrzyć dopóki jego mama nie zrobiła wszystkiego co mogła ze mną.
     Dymitr... Znowu poczułam pragnienie jego bliskości. Ale starałam się o tym zapomnieć. Przecież on też musi odpocząć. Uratował mnie. Musi nabrać sił, potem mu podziękuje.
     - Za kilka godzin wracamy. - dodała na koniec Olena. - Ale od razu po tym jedziemy z tobą do szpitala.
     - To nie jest konieczne. - zaprotestowałam zachrypniętym głosem. Nadal bolało mnie, kiedy coś mówiłam, ale powoli to przechodziło.
     - Jest. - odparła stanowczo kobieta. - Ciężko mi to przyznać, ale miałam wątpliwości czy przeżyjesz, Rose. Rozumiesz? Byłaś w opłakanym stanie. Widziałam wiele ludzi po wypadkach, ale twoje ciało było okropnie zniszczone. Musisz jechać do szpitala. Bez dyskusji.
     Poczułam się jak małe dziecko karcone przez matkę. Ale wiedziałam, że Olena ma trochę racji.
     - Jednak ciekawi mnie pewna sprawa. - dodała po chwili. - Jak udało ci się uchronić twarz od obrażeń. Twoje ręce, nogi, brzuch mają na sobie wiele ran, podczas gdy twoja twarz ma tylko jeden mały siniak o tu. - dotknęła wierzchem dłoni prawej strony mojego czoła.
     - Właściwie to nie wiem. - odpowiedziałam. - W sumie pamiętam jak przez mgłę co się tam działo. I wcale nie chcę wnikać w szczegóły.
     Olena zrozumiała. Nie drążyła dalej tematu, wiedząc, że wcale nie chcę o tym mówić.
     - Jak się czujesz? - zboczyła trochę z nieprzyjemnego tematu.
     - Szczerze... mam różne odczucia. - wyznałam. - Wszystko mnie boli. Każdy najmniejszy ruch, każde słowo. Ale cieszę się, że jestem tu a nie tam. Że czuję tą miękkość kołdry. I... jestem głodna. I trochę zaschło mi w gardle.
     Matka Dymitra uśmiechnęła się łagodnie, delikatnie, troskliwie.
     - To normalne. Po tym c... - urwała nagle, zauważając, że wchodzi na ten drażliwy temat. Udałyśmy, że nic nie powiedziała. - Zaczekaj tu chwilę. Pójdę do kuchni i zrobię ci coś do jedzenia.
     Nie dodała nic więcej. Wyszła i zostawiła mnie samą.
     Spojrzałam na kalendarz na ścianie. Szybko obliczyłam, że więzili mnie tydzień. A także, że zostało nam tylko 4 dni na spędzanie czasu z rodziną Dymitra. Potem musimy wracać na Dwór. Zmarnowałam aż tydzień naszego pobytu, połowę czasu przeznaczonego na Baję. Skarciłam się ostro w myślach za to, że tak łatwo dałam się obezwładnić Robertowi. Dlaczego nie mogę być silniejsza? Wtedy nie byłoby problemu. Dymitr spędzałby czas z rodziną, a ja wraz z nim! Mogło być tak pięknie, ale ja to zepsułam....
     Pewnie dalej myślałabym o tym, gdybym nie usłyszała dźwięku otwieranych drzwi. Czyżbym rozmyślała, aż tak długo, że Olena zdążyła zrobić już jedzenie? Chciałam zobaczyć, kto wszedł, ale kiedy tylko ruszyłam głową pożałowałam tego. Moje ciało przeszyło ukłucie bólu.
     I wtedy go zobaczyłam... Wygląda jak bóstwo. Jego piękna twarz jaśniała teraz i promieniowała, oświetlona delikatnie nikłym światłem wschodzącego słońca. Wydał mi się jeszcze wyższy niż jest. Brązowe, aksamitne włosy okalały jego niemal boską twarz. Jego głębokie oczy błysnęły czymś niezwykłym. Myślałam, że już nigdy nie zobaczę tego troskliwego uśmiechu na jego twarzy.
     Usiadł na łóżku i złapał moją dłoń. Ścisnął ją delikatnie, bojąc się, że mocniejszy uścisk sprawi mi ból.
     - Roza... - szepnął.
     Jego głos, jego dotyk, jego widok... to wszystko sprawiło, że zadrżałam. Ogarnęła mnie fala nieznanego ciepła. Powiedział tylko jedno słowo - moje imię - ale miało ono w sobie taką moc, że niemal poczułam przypływ energii. to było tak mocne...prawie jak coś namacalnego. Pragnęłam usłyszeć coś jeszcze. Cokolwiek. Oby tylko wyszło to z jego ust. Jego głos, i ten cudowny rosyjski akcent, pieściły moje uszy.
     Pochylił się nade mną z uśmiechem ulgi na twarzy. Drugą ręką objął mnie delikatnie i najostrożniej jak tylko mógł przytulił. Wiedziałam, że chciałby przycisnął mnie do siebie z całej siły, ale kontrolował się ze względu na mój stan. Powoli uniosłam wolną rękę. Objęłam go nią i przyciągnęłam najmocniej jak umiałam. Drugą ręką cały czas trzymałam jego dłoń.
     On przysunął się jeszcze i zbliżył swoje usta do mojego ucha. Musnął je lekko.
     - Tak bardzo się bałem...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

     Trochę krótszy, ale wcześniej. Możecie się też spodziewać normalnego rozdziału w weekend. Mam nadzieje, że ten nie jest najgorszy, ale gdyby tak było.... przepraszam.

jak oni się cieszą, że się znaleźli..... <3

5 komentarzy:

  1. Rozdział pełen zmartwienia, troskliwości i miłości. Idealny
    Z niecierpliwością czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże nareszcie!!! Znowu razem. Cudowny rozdział. Po prostu mnie zatkało.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest cudowny. Tak się cieszę, że ją znaleźli. W tej krótkiej scenie widać tyle miłości między tą dwójką, aż się łezka kręci. Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mańka nareszcie wspaniały nareszcie ją znaleźli genialny cudowny.Czekam na następny i życzę masy weny

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja.. nie wiem co powiedzieć. Końcówka najlepsza. Takie wzruszające. Kocham cię i twoje wpisy. Są jak słońce w deszczowe dni. Dziękuję. w takich chwilach cieszę się, że piszesz dla nas, a nie, żeby zeszyty z opowiadaniem kurzyły się w jakiejś szafie. Czekam na kolejny. Nie masz za co przeprasza. Jesteś genialną pisarką. :-****

    OdpowiedzUsuń