sobota, 12 marca 2016

Rozdział 41

Rozdział 41

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
     Jeszcze długo obejmowaliśmy się, milcząc. Jeszcze długo czułam ciepło jego ciała, a pod powiekami miałam łzy. W prawdzie żadna nie wysunęła się z tego miejsca, ale czułam, że bardzo tego chcą. Ja też chciałam dać upust tym emocjom, ale powstrzymałam się ostatkami sił. Nie mogę płakać - odzyskałam wszystko: Dymitra, Lissę, Bielikowów, życie... Mam to wszystko, a tak mało brakowało, żebym już nigdy ich nie zobaczyła, więc muszę się cieszyć.
     Dymitr odsunął się po pewnym czasie, (chyba zrobiło mu się niewygodnie). Chciałam usiąść na łóżku, ale nie byłam w stanie. Nie miałam siły się ruszyć. No i działały jeszcze leki, które dostałam od Oleny. Czułam się wycieńczona. Wcześniej, kiedy uciekałam działała adrenalina, przez co nie czułam bólu, ale teraz czuję go. Bardzo mocno.
     - Połóż się. - zachęciłam Dymitra.
     Chciałam czuć jego bliskość, widzieć jego oczy, trzymać jego dłonie. Potrzebowałam go. Naprawdę, bardzo go potrzebowałam. Pragnęłam go, jakby to właśnie on mógł uśmierzyć cały mój ból. Jakby był czarodziejskim lekiem, lub rośliną mogącą wszystko. Mogącą zrobić wszystko. Jakby był Bogiem.
     Dymitr zawahał się. Myślała długo.
     - Nie powinienem. - mówił. - Musisz odpocząć. Nie możesz się ruszać.
     - Posłuchaj mnie, Towarzyszu. Jeśli zaraz nie położysz się tu - poklepałam lekko miejsce obok mnie - ruszę się. Wstanę i sama, własnoręcznie, choćby i siłą, przywiążę cię do tego łóżka.
     Dymitr nie uśmiechnął się mimo mojego małego uśmiechu. Nadal się wahała, ale chyba go przekonałam. Ostrożnie położył się koło mnie i przysunął. Z wielkim ból, przekręciłam się z jego pomocą na bok.
     Jego twarz była tak blisko. Czułam jego oddech na ręce, którą wyciągnęłam w jego stronę. Ciepły, przyjemny oddech; taki kojący. Patrzył na mnie. Oglądał dokładnie na moje ciało. Ja także dokładnie sprawdzałam jego ciało. Przesunęłam dłoniom po jego torsie. Po lewej stronie wyczułam opatrunek. Zmartwiłam się, ale wiedziałam, że Olena porządnie zadbała o syna. Opuściłam rękę, bo zabrakło mi więcej sił. Dymitr zauważył, jak bardzo zmęczona jestem. On chyba zdążył się trochę przespać, ale wiedziałam, że nadal chętnie zapadłby w sen. Pomyślałam, że za chwile możemy się zdrzemnąć. Ale jeszcze nie teraz. Najpierw muszę z nim porozmawiać i nacieszyć się nim jeszcze.
     Dymitr ułożył jedną rękę tak, że obydwoje opieraliśmy na niej głowy. Wyciągnął drugą rękę i muskał opuszkami palców miejsca na szyi, których nie zakrywały opatrunki. Potem przesunął dłoń na moją rękę. Dokładnie sprawdzał wszystkie najmniejsze rany. Chyba chciał sprawdzić mój stan. Pozwoliłam mu zsunąć ze mnie kołdrę i podciągnąć lekko koszulkę. (Dopiero teraz zauważyłam, że ktoś przebrał mnie w świeże ubrania. Sądząc, o tym, że nie miałam spodni i miałam na sobie czystą bieliznę to musiał być Dymitr). Spojrzał na mój brzuch i przeniósł tam dłoń. Ja też spojrzałam na dół. To był okropny widok. Wszędzie opatrunki, rany, siniaki...
     Wzdrygnęłam się. Nie wiem, czy ze wstydu, czy z żałosnego widoku, zaciągnęłam na siebie z powrotem kołdrę. Bielikow jednak zostawił rękę na moim brzuchu przez pewien czas. Muskał moją skórę i wędrował po moim zrozpaczonym ciele. To koiło mój ból. Zupełnie jakby jego dłoń miała nadzwyczajne zdolności. A może ma... 
     Patrzyłam mu prosto w oczy, w jego uspokajające, brązowe oczy, pełne troski i miłości.
     - Jak długo byłam nieprzytomna? - przerwałam ciszę. Podobała mi się ona, uspokajała i wyciszała, ale miałam za dużo pytań, żeby czekać.
     - Półtora dnia. - Dymitr skrzywił się lekko.
     - O półtora dnia za długo... - szepnęłam sama do siebie. 
     Dymitr nie odpowiedział nic, ale miałam wrażenie, że zgadza się ze mną.
     - Jak mnie znaleźliście? - zapytałam ciekawa.
     - Dzięki telefonowi Roberta. - odparł bez namysłu. Czułam, że dla niego to wcale nie było ważne. Wiedziałam, że po prostu cieszył się, że do niego wróciłam. - Zawsze nosił przy sobie komórkę. W prawdzie zabrali mu ją, kiedy był w areszcie, ale najwyraźniej jakimś sposobem podczas ucieczki ją odzyskał. - ...A ja już wiedziałam, że tych dwóch strażników miało duży wpływ na losy Roberta. - Zrozumiałem, że to on cie porwał i skontaktowałem się z kim trzeba. Potem mogłem tylko czekać. Aż do przedwczorajszego wieczoru... kiedy sama się zjawiłaś. - westchnął. Nie rozumiałam westchnięcia w tej chwili. Nie cieszy się, że zdołałam stamtąd uciec? Nie, to nie to. Czy on zadręcza się, że sam nie przyszedł mi z pomocą? Przecież to głupstwo. To on uratował mi życie, narażając swoje zdrowie... Może nawet życie. - Udało ci się... Jak?
     - Sama do końca nie wiem... - szepnęłam.
     Przez następne kilkanaście minut niechętnie opowiadałam o tym jak zbiegłam z tej nory. Nie miałam najmniejszej ochoty wspominać tych chwil, ale wiedziałam, że Dymitr lubi składać sobie wszystko w całość. Poza tym z doświadczenia wiem, że słuchanie takich historii pomaga przy obmyślaniu strategii. I wiem też, że jeśli nie mogłabym o tym mówić (ze względów psychicznych bądź fizycznych) Dymitr nie zmuszałby mnie do tego. Ale chciałam to zrobić. Musiałam komuś opowiedzieć co się stało.
     Kiedyś dusiłam w sobie wszystkie emocje, ale od kiedy poznałam Dymitra stopniowo przyzwyczajam się, że nie muszę radzić sobie ze wszystkim sama. Że są osoby, takie jak Bielikow czy Dragomirówna, którym mogę zaufać. Wiem, że Lissa pomogłaby mi ze wszystkim, ale... cóż, nie oszukujmy się - ona ma swoje problemy, a jest zbyt słaba, żeby targać jeszcze moje. Oczywiście, nie chcę jej obrazić, bo Lissa jest bardzo silna, ale słowo "słaba" obrazuje to, że nie jest niezniszczalna, a mrok jeszcze bardziej nadwyręża jej psychikę. Boję się, że nie poradzi sobie z duchem, więc nie zamierzam jej narażać.
     Skończyłam opowiadać. Nie mówiłam nic o torturach, tego już bym nie wytrzymała. W dodatku niepotrzebnie bym zamartwiała i obarczała tym ukochanego. Dam sobie z tym radę sama.
     Dymitr tak jak nie mówił nic podczas, gdy ja mówiłam, tak teraz także się nie odezwał. Analizował wszystko w myślach. Zamknęłam oczy nie chcąc zdradzić słabości, która czaiła się we mnie jak dziki zwierz, czekając na odpowiednią chwilę. Złapałam Bielikowa za dłoń i ścisnęłam najmocniej jak w obecnym stanie umiałam.
     - Jestem z ciebie dumny. - szepnął mi do ucha. - Bardzo dumny.
     W jego głosie usłyszałam też trochę trenerskiej pochwały, ale przeważała prawdziwa duma. Naprawdę podziwiał mnie za to co zrobiłam.
     - Kocham cię, Roza. - powiedział, ale w jego głosie była gorycz, jakby obwiniał się o to, co się stało. - Bardzo cię kocham.
     Nie odpowiedziałam. Otworzyłam oczy i napotkałam jego pochłaniający mnie wzrok. Przysunęłam się do niego ignorując zawzięty ból, który zdawał się nie odpuszczać ani na sekundę. Ostatni raz dałam się pochłonąć brązowi jego oczu i przytknęłam moje wargi do jego. Tak bardzo tęskniłam za dotykiem jego ust, że teraz nie chciałam odsunąć się od nich nawet na moment.
     Nie zdajemy sobie sprawy z tego co mamy, dopóki tego nie stracimy - kiedy byłam mała wiele razy słyszałam to od kogoś, albo czytałam gdzieś. Mimo to, nie wierzyłam w to. Kolejne mądrości, myślałam. Ale potem uświadamiałam sobie znaczenie tych słów. Najpierw poprzez małe sprzeczki z Lissą, a potem poznałam Dymitra.... i jego przemiana... to było niezwykle bolesne także dla mnie. A teraz po raz kolejny straciłam... tym razem wszystko, a kiedy znów to mam, przysięgam sobie w duszy, że już nigdy więcej tego nie do cenie.
     Ręka Dymitra objęła mnie i zapomniała o ostrożności, przyciągając mnie do siebie. Delikatność nie miała tu już znaczenia, bo smak jego ust koił cały ból wywołany najmniejszymi ruchami. Nasz pocałunek był długi, niezaprzeczalnie pełen troski i miłości, nie żądzy czy pożądania. żadne z nas nie myślało teraz o seksie. Chcieliśmy tylko siebie, ale nie swoich ciał, chociaż dotyk Dymitra był mi bardzo potrzebny. Siebie na wzajem - tylko tyle teraz potrzebowaliśmy. Nie miałam już siły, więc położyłam się na plecy, nie odrywając od ust ukochanego. On pochylił się lekko nade mną.
     Odsunął się jednak powoli, słysząc kroki przy drzwiach. Ucałował mnie w czoło i położył się obok, obejmując mnie. Chyba wyczuł jak bardzo go teraz potrzebuje.
     Do pokoju weszła jego matka z kilkoma jogurtami na tacy i wodą. Widząc nas obydwoje uśmiechnęła się i przystanęła na moment. Potem podeszła do malutkiego stolika i położyła na nim wszystko co niosła.
     - Przepraszam, że przeszkadzam, ale przyniosłam ci coś do jedzenia i picia. - wyjaśniła. - Niestety nie możesz jeść nic innego. Twoje gardło zostało naruszone i zjedzenie nawet tego może sprawić ci lekki ból. Nie chcę cię przestraszyć, Rose, ale kilka dni będziesz musiała żyć tylko na tym.
     Olena zamierzała już wyjść, ale zatrzymałam ją.
     - Zostań. - poprosiłam. - Ty nigdy nie przeszkadzasz.
     Mówiłam prawdę i wiedziałam, że Dymitr się ze mną zgadza. Pokochałam Olenę. A skoro nie mogę mieć teraz przy sobie własnej matki, chcę, żeby to mama Dymitra zajęła tymczasowo jej miejsce. To brzmi samolubnie, ale mam przeczucie, że Olena lubi się mną zajmować. Mam nadzieje, że to nie jest tylko moje wyobrażenie....
     Mama Dymitra przysunęła sobie krzesło do łóżka (po przeciwnej stronie niż jest jej syn) i podała mi jeden z jogurtów i łyżeczkę.
     - Jeśli dasz radę, lepiej będzie jak usiądziesz. - powiedziała. - Dimka, pomóż jej. - nakazała synowi, kiedy zorientowała się, że zamierzam spróbować usiąść.
     Dymitr posłusznie wykonał polecenie mamy, ale wiedziałam, że i bez tego pomógłby mi.
     Powoli, po wielu kombinacjach ustaliliśmy, że najlepiej będzie jeśli oprę się o Bielikowa. Tak, więc Dymitr usiadł na mną i położył swoje nogi po obu moich stronach. Oparłam się o niego, bo po kilku próbach zdecydowałam, że sama nie dam rady usiedzieć. Wszystko mnie bolało, ale kłucia i inne tego typu rzeczy prawie ustąpiły, gdy położyłam głowę na piersi Dymitra. On otoczył mnie rękoma, dając mi poczucie niezwyciężonego bezpieczeństwa i musnął moją głowę, dyskretnie wciągając zapach moich włosów.
     Kiedy ja jadłam i rozmawiałam z jego mamą, on trącał nosem kosmyki moich włosów. Gdy najadłam się już i wypiłam (co prawda bardzo powoli, ale jednak) szklankę ciepłej wody, poczułam się senna.
     - Idziemy spać? - spytał mnie Dymitr.
     - Tak.
     Mimowolnie ziewnęłam.
     - Ja pójdę na dół. - powiedziała Olena. - Zadzwonię do dziewczyn i pewnie posiedzę w salonie. Dimka pamiętaj, za dwie godziny przyjeżdża po nas Karolina. Spakuj swoje rzeczy.
     - Dobrze.
     Olena podeszła do nas i pocałowała mnie w czoło jak prawdziwa, troskliwa matka, której ja osobiście nigdy nie miałam, a której tak bardzo czasem potrzebowałam. Przytuliła także swojego syna, a on przycisnął ją na chwile mocno do siebie, a potem, kiedy już miała odchodzić, pocałował ją w policzek.
     - Odpocznijcie. - powiedziała jeszcze przed wyjściem.
     Zostaliśmy sami. Dymitr wstał i pomógł mi się położyć, a potem sam rozłożył się na łóżku koło mnie. Poprosiłam, żeby się przysunął. Zrobił to z wielką chęcią, a ja wtuliłam się w jego ciepłe ciało.
     - Tęskniłam, tak bardzo za tobą tęskniłam, Towarzyszu. - szepnęłam cichutko, zdławionym i zachrypniętym głosem.
     Potem zasnęłam.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

     Nowy rozdzialik. Wiem, że krótszy, ale w tym tygodniu był już jeden, więc mam nadzieje, że to trochę pocieszenie. Gdybym jutro miała czas rozdział byłby na pewno dwa razy dłuższy, ale niestety mam już plany, z których nie zamierzam zrezygnować, a rozdział kolejny i tak się niebawem pojawi...
     A no i dziś bez zdjęcia.... Sory. :*

5 komentarzy:

  1. Mańka kocham cię bardzo za właśnie takie rozdziały.Świetny tylko strasznie szkoda mi Rose .Czekam na następny i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. Trochę smutne, ale jakie wzruszające. Mam nadzieję, że nasza strażniczka dojdzie do siebie. Dymitr!! ON JEST BOGIEM!! Czekam na więcej. :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki słodki. Rose jest cała obolała ale i tak nic ją nie powstrzyna od pocałowania Dymitra. Cudowny.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Dimka jest taki kochany. Rozdział wzruszający i piękny. Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo dziękuję za komentarze 😘 Kocham je czytać!
    Cieszę się że rozdział się wam spodobał 😁 I tak wszystkie macie racje - DyMiTr JeSt BoGiEm!!!

    OdpowiedzUsuń