Rozdział 45, część I
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Obudziłam się wcześnie. Najwyraźniej nie byłam tak bardzo zmęczona. Najbardziej zaskoczyło mnie jednak to, że wstałam wcześniej od Dymitra. Obejmował mnie wciąż. Czułam i słyszałam jego spokojny oddech. Nie miałam serca go budzić. Poza tym nie było takiej potrzeby. To znaczy chciałam spędzić z nim słodki poranek, ale nie mogę go budzić tylko dlatego, że właśnie w tej chwili chcę się z nim powygłupiać. Niech jeszcze pośpi. Zawsze, kiedy się wyśpi ma dobry humor i zachowuje się ... trochę inaczej. Jest wtedy jak zakochany nastolatek. Droczy się ze mną, przedrzeźnia mnie i zabawia, łaskoczę. Jest zupełnie innym człowiekiem. To znaczy w domu. Jeśli musimy gdzieś iść, a przeważnie niestety tak jest, wtedy nie widać już zabawnego faceta, tylko skupionego strażnika. Zdecydowanie wolę tego wyspanego, wesołego Dymitra, ale nie mam na to wpływu.
Tak więc postanowiłam, że zostawię go w spokoju. Nie chciałam go budzić, więc zostałam na miejscu. Poza tym nie ukrywam, że wcale nie mam ochoty opuszczać łóżka. Przytuliłam się tylko do Dymitra i przymknęłam oczy.- Spokojnie, jestem. - wymamrotał nagle.
Sądziłam, że się obudził się już szykowałam się do przeprosin, że go obudziłam, ale kiedy otworzyłam oczy zorientowałam się o co chodzi. Dymitr powiedział to przez sen. Urocze... Opiekuje się mną nawet kiedy śpi. Pewnie pomyślał, że mam koszmar. Ciekawe czy często mówi, kiedy śpi
Miałam wielką ochotę dać mu buziaka. Podziękować za to, że się o mnie troszczy. Ale stłumiłam to pragnienie, zostawiłam ją na później. Wiedziałam, że jeśli Dymitr poczułby moje usta na swoim policzku obudziłby się natychmiast. A tego nie chciałam.
Moja głowa była oparta na ręce Dymitra. On też opierał na niej swoją głowę. Drugą ręką mnie obejmował. Ja położyłam mu rękę na boku i zgniotłam w dłoni materiał jego koszulki. Wzięłam głęboki oddech i rozkoszowałam się jego zapachem. Nie wiem dlaczego tak na mnie działa jego zapach. Wiem, że zawsze fenomenalnie pachnie, ale tu nie chodzi o samą woń. W końcu pot nie pachnie pięknie, a mimo to kiedy Dymitr przychodzi spocony do domu coś we mnie się go domaga... Wracając, uwielbiam widok śpiącego Dymitra. Podczas jednej z rozmów z Oleną dowiedziałam się, że Bielikow był strasznym śpiochem. Kiedy powiedziałam jej, że zazwyczaj to on wstaje pierwszy zdziwiła się. Potem kiedy opisałam jej to trochę, stwierdziła, że to na pewno służba się do tego przyczyniła. Po kilku dniach mieszkania tu przyznałam jej rację. To znaczy, kiedy porwał mnie Robert, Dymitr podobno prawie nie spał. Ale od razu po naszym przyjeździe i odkąd znowu jestem z nimi ukochany śpi znacznie dłużej i pije mniej kawy.
Swoją drogą, ciekawe co się stało z Robertem i jego bandą. Coś się musi dziać skoro Lissa dowiedziała się o moim porwaniu. Na pewno uciekli... Dymitr nie mógł złapać wszystkich sam. No i zajął się mną, nie nimi. Zabrał mnie i przybiegł do domu. Zapewne unieszkodliwił kilku napastników, ale nie powstrzymał wszystkich. To nierealne. Będę musiała o tym porozmawiać z Dymitrem i Lissą, kiedy wrócimy...
Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Otworzyłam oczy. Do naszego pokoju ukradkiem zaglądała Sonia. Uśmiechnęła się, widząc mnie.
- Przepraszam - szepnęłam. - Myślałam, że już dawno wstaliście. Mama kazała zawołać was na śniadanie. Nie chciałam cię budzić.
- Nie obudziłaś mnie - powiedziałam cicho. - Wstałam przed chwilą.
- O, w takim razie może zejdziesz na śniadanie? - zapytała się z uśmiechem. - Jego nie trzeba pilnować przez całą dobę. - wskazała głową na brata. Jest na tyle duży, że kiedy się obudzi nie płaczę już.
Zaśmiałam się cicho. Spojrzałam na chwilę na Bielikowa, a potem znowu na dziewczynę.
- Wiesz... Nie byłabym tego taka pewna - chichotałam. - Ale dobrze. Szczerze mówiąc, jestem trochę głodna.
- Wstawaj - pogoniła mnie Sonia z uśmiechem. - Bo herbata zaraz wystygnie.
Pokręciłam radośnie głową i ostrożnie podniosłam oplatającą mnie rękę Dymitra, chcąc się wydostać z jego uścisku nie budząc go. Już prawie mi się udało, już miałam usiąść na krawędzi, żeby po chwili wstać z niego i ruszyć za Sonią, kiedy nagle poczułam gwałtowne szarpnięcie. Poleciałam do tyłu i z powrotem opadłam na łóżko. Usłyszałam śmiech Sonii i poczułam ramiona owijające się wokół mojego ciała. Obróciłam głowę i zobaczyłam Dymitra. Miał zamknięte oczy, ale nie spał. Szybko zrozumiałam, że to on pociągnął mnie na łóżko. Teraz przycisnął mnie do siebie, nie podnosząc powiek i momentalnie mur, zrobiony wokół mnie z jego ciała stał się nie do pokonania.
- Rose, zostaje tu. - powiedział zaspanym głosem.
Chciałam spojrzeć na Sonie, ale żelazny uścisk mi na to nie pozwolił.
- Dimka, ja rozumiem, że chcesz Rose tylko dla siebie, ale musisz się nią z nami podzielić. - usłyszałam szczerą radość w głosie kobiety i na tej podstawie wywnioskowałam, że Sonia się uśmiecha. Nie wiem... ja chyba czułabym się trochę skrępowana, gdyby mój brat protestował w ten sposób na moich oczach. Czy ona tego nie czuje? A może wcale nie przeszkadza jej ten widok. Może odpowiedź na moje pytanie jest w tym co powiedziała przed chwilą. Chyba mnie kocha. Tak jak ja kocham ich, wszystkich Bielikowów. Może dlatego nie jest ani troszkę skrępowana. - Poza tym twoja wybranka musi coś jeść. Zresztą ty też. Wiem, że chcecie się jeszcze po miziać, ale możecie to zrobić po śniadaniu. Zaraz wystygnie wam herbata, a Wiktoria zje wszystkie kanapki.
Zaśmialiśmy się wszyscy cicho, ale Dymitr nagle spoważniał.
- Jutro zaczyna zajęcia, prawda? - zapytał.
Podniósł się, wypuszczając mnie z ramion i spojrzał na siostrę. Ona też trochę spoważniała, ale na jej twarzy pozostał lekki uśmiech.
Wiktoria przerwała naukę na czas naszych odwiedzin. Dyrektor szkoły podobno zna Dymitra, więc zgodził się na kilku dniową przerwę w naucę, ale ona juz się kończy. Jutro Wiktoria musi się stawić na zajęciach i treningach. Jeśli chce zdążyć przed wschodem słońca (w akademii zacznie sie wtedy noc, więc Wiktoria będzie mogła sie jeszcze przespać), musi wyjechać wieczorem. Umówiliśmy się, że ja i Dymitr odwieziemy ją na peron, ale w takim stanie nigdzie nie pozwolą mi jechać, więc zapewne jej tylko brat ją odwiezie.
- Tak. Wyjeżdża dziś wieczorem. - odpowiedziała Sonia.
- Będę musiał z nią o tym porozmawiać po śniadaniu.
Usiadłam po turecku na łóżku i dalej przysłuchiwałam się ich rozmowie w milcząc, nie chcąc przerywać rodzeństwu.
- Chyba nie zdążysz. - powiedziała kobieta. - Wika miała wyjść do koleżanki od razu po śniadaniu, a znając życie już dawno je zjadła.
Dymitr przeczesał włosy ręką.
- W takim razie porozmawiam z nią przed obiadem. Mam nadzieje, że do tego czasu wróci.
- Powinna...
Siedziałam cicho, niepewna czy ta dwójka zdaje sobie sprawę z mojej obecności. Zgaduję, że czują się teraz jak dawniej. Jak wtedy, kiedy Dymitr był jeszcze w domu. Jak wtedy kiedy jego problemami było pilnowanie Wiktorii. A z tego co słyszałam tylko jego i mamy się słuchała. Nie chciałam zakłócać im tej chwili, ale gdybym nadal siedziała cicho poczułabym się mocno skrępowana, bo przecież uczestniczę w chwili, w której nie powinnam być. Poruszyłam się delikatnie na łóżku, niby chcąc się poprawić. Wiedziałam, że obydwoje na to zareagują i miałam rację. Otrząsnęli się szybko ze stanu w jakim przed chwilą byli i dobry humor do nich powrócił. Dymitr położył się na łóżko, ciągnąc mnie za sobą, a Sonia uśmiechnęła się pod nosem.
- Chyba będziesz musiała poczekać na śniadanie, Rose. - zażartowała. - Idę na dół. Powiem, że jeszcze śpicie.
Mrugnęła porozumiewawczo okiem i wyszła zamykając drzwi.
- Chciałaś mi uciec. - oskarżył mnie nagle Dymitr.
Obrócił się zwinnie w moja stronę i objął ramieniem.
- Nie uciec tylko napełnić żołądek - broniłam się. - Poza tym spałeś. Chyba, że... Czy ty nas podsłuchiwałeś?
Dymitr uśmiechnął się szeroko, a ten uśmiech sprawił, że blask promieni słonecznych, które wpadały przez okno stracił swoje piękno. To ten uśmiech zagarnął całe piękno dla siebie. Piękno, którego mogłam kosztować...
- Nie. - odparł spokojnie Bielikow. - Obudziłem się, kiedy odsunęłaś się ode mnie.
- I zareagowałeś błyskawicznie - dodałam. - Niezły refleks, Towarzyszu.
Usłyszałam jego śmiech. Mimowolnie zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się błogo. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero, kiedy przyjemny dźwięk ustał, a ja poczułam jak ciepłe usta całują moje czoło. Zmieniłam trochę jego plan. Podsunęłam się trochę i zatopiłam wargi w boskim dotyku jego ust. Rozkoszowałam się ich smakiem i ciepłem czując, że takie poranki niedługo się skończą i muszę korzystać z nich jak najbardziej tylko się da. Dymitr przyciągnął mnie do siebie i nie miał zamiaru wypuszczać. Odsunęłam się i wtuliłam w jego ciało. Miałam je całą noc dla siebie, a mimo to nadal czuję niedosyt. Poczułam nagłą potrzebę ciepła, promieniującego od Dymitra. On chyba wyczuł o co mi chodzi i sam najwyraźniej tez potrzebował mojego ciała. Położył mnie na plecy i otulił ramieniem, leżąc na boku tuż koło mnie. Złapałam jego rękę i przycisnęłam do siebie. Ostatnie dni.... Niedługo wrócimy na Dwór, a tam już następnego dnia oboje wyjeżdżamy. Każde z nas w inną stronę. Ja z Lissą, Dymitr z Christianem. Tak mało zostało nam czasu. Potem tak długo nie będziemy się widzieć. Królowa i jej wybranek chcą studiować. A my jako strażnicy musimy jechać z nimi...
Kiedy odgoniłam od siebie złe myśli, poczułam radość z tego co mam. Uśmiechnęłam się szeroko.
- A teraz mi się tłumacz, Towarzyszu. - zażądałam. - Dlaczego nie dałeś mi się najeść i przetrzymujesz mnie w łóżku. W dodatku jesteś w ubraniach!
Po raz kolejny w uszach zadźwięczał mi jego śmiech.
- Myślałem, że chcesz zostać jeszcze trochę ze mną. - mówił. - Jak już wyjdziemy z pokoju nie będziemy mieli czasu na przyjemności. Będę musiał porozmawiać z Wiktorią, a moja mam pewnie nie da ci żyć dopóki nie obejrzy wszystkich ran i nie zmieni opatrunków. Pomyślałem, że posiedzimy tu jeszcze trochę.
Zastanowiłam się chwilę. A raczej udawałam, że myślę...
- Sprytnie, strażniku Bielikow. Całkiem dobry plan. - przyznałam. - Ale ja zmieniałbym pozycję, a twój plan niestety chyba tego nie obejmuje.
Dymitr zmarszczył brwi. Chyba nie rozumiał o co mi chodziło.
- Zademonstruje ci to. - zaproponowałam.
Zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, a wiem, że chciał to zrobić, już siedziałam mu okrakiem na brzuchu. Położyłam ręce luźno na jego torsie i popatrzyłam w to miejsce. Koszulka trochę zasłaniała mi widok, więc podwinęłam ją do góry. Moje oczy zobaczyły idealnie wyrzeźbione ciało i chłonęły każdy szczegół. Ciepła skóra, kontrastowała z moimi wiecznie zimnymi palcami. Twardy dzięki mięśniom brzuch bez trudu utrzymywał mnie na sobie. Poczułam coś. To Dymitr położył mi dłonie na udach. Byłam tak zafascynowana jego ciałem, że nie zwróciłam uwagi na to, że mnie obserwuje. Dopiero teraz spojrzałam na jego twarz. Był skupiony, ale uśmiechał się delikatnie. Jego ciemne oczy wydawały się prześwietlać mnie, aż do duszy. Pochylałam się powoli, aż w końcu położyłam się całkiem na Dymitrze. Pocałowałam go jeszcze krótko, a potem wtuliłam się w niego.
Długo rozmawialiśmy. O wszystkim. Tak zwyczajnie. Jak normalna para. Było słodko, uroczo. Czułam się jak normalna dziewczyna. Rany już mnie prawie nie bolały, nie licząc szyi, ale starałam się ją ignorować i udawało mi się to.
- Teraz moja kolej. - stwierdził nagle Dymitr.
Nie rozumiałam. Spojrzałam na niego pytająco, ale zanim zdążyłam otworzyć usta on zainterweniował. Zrzucił mnie z siebie i przekręcił na plecy. Pocałował mnie delikatnie, ale zaraz się odsunął, podwinął moją koszulkę, tak jak ja zrobiłam to wcześniej z jego i położył głowę na moim brzuchu. Delikatnie, ostrożnie, powoli. Bał się, że sprawi mi ból. Ale nie zrobił tego. Nie czułam bólu. Poczułam za to opuszki palców przyjemnie muskające mój brzuch, w miejscach gdzie nie miałam opatrunku. Wplątałam dłoń w jego głosy i głaskałam je, napawając się dotykiem...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Krótszy, bo nie mam czasu an pisanie w ten weekend, ale planuję i zapewne to zrobię wstawić II część tego rozdziału przed następnym weekendem.
PROSZĘ o komentowanie...
Za to macie trochę więcej zdjęć:
Tacy szczęśliwi. #PoranekRomitri <3
Moja kartka zrobiona na rosyjski
"Drogi Dymitrze
Pozdrawiam Cię z okazji Świąt Wielkanocnych. Życzę ci zdrowia, szczęścia i pomyślności. Z całej duszy życzę ci wszystkiego dobrego.
Chrystus Zmartwychwstał!"
Mój kochany króliczek wielkanocny <3
To i po jednym z najnowszych zdjęć Zoey i Danili... <3 <3 <3
Oni są tacy kochani ♡♡♡ uwielbiam tego bloga i będę to zawsze powtarzać :D
OdpowiedzUsuńDlaczego przerywasz w takiej chwili? Jesteś okrutna.Jaki słodki poranek też chcę mieć taki i to z takim mężczyzną jak Dymitr.Rozdział świetny cudowny wspaniały tylko dlaczego taki krótki. Trudno pogodzę się z tym. Czekam na następny z niecierpliwością i życzę ci jak najwięcej weny bo wiem że jej potrzeba. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCudny. Taki słodki i romantyczny. Zgadzam się z Olą. Chcę taki poranek. Dymitr jest bardzo uroczy. Kocham go. 💖 Czekam na drugą część z niecierpliwością. Kocham twojego bloga. Pozdrawiam i życzę weny. :-*
OdpowiedzUsuń