Rozdział 47
Wiem, że nie było w weekend, ale teraz już jest :D I tak troszkę dłuższy nawet :D
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Akademia świętego Vladimira... Wow, ile wspomnień. Przekraczając mury szkoła, wpatrywałam się w otoczenie, jak gdybym zobaczyła coś nieziemskiego, jakby to była piękna kraina, którą widzę pierwszy raz w życiu. Rozglądałam się dookoła, nic się nie zmieniło. Gdyby nie to, że byliśmy w samochodzie, zapewne okręciłabym się, a potem pobiegła do pierwszego lepszego miejsca. Nigdy nie sądziłam, że będę się tak bardzo cieszyć na widok akademii. Szczerze mówiąc, nigdy nie myślałam, że jeszcze tu kiedyś wrócę. Myślałam, że po tym jak skończę szkołę dostane przydział i już nigdy nie zobaczę murów szkoły. A jednak...
Wschodzące słońce nieśmiało przebijało się przez drzewa w lesie. Rozkoszowałam się nim póki jeszcze mogłam. Promienie oświetlające budynek, sprawiały, że tworzył on długie, zimne cienie. Ławki, krzewy, kiaty, chodnik - wszystko było na swoim miejscu, nietknięte. Już z daleka widziałam pomnik patrona szkoły. Wyglądał tak samo staro i posępnie jak jeszcze rok temu.
Rok. Niecały rok - tyle minęło, odkąd ostatni raz tu byłam. A jednak czuje się, jakbym nie zaglądała tu przez sto lat. Niecały rok, a tyle się zmieniło. Jestem strażniczką i to nie byle jaką, bo jedną z najważniejszych. Mam przyjaciółkę - królową. A mężczyzna, który kiedyś był moim trenerem, mentorem, uczył mnie jak skręcać karki i celować sztyletem, dziś siedzi obok mnie, uśmiecha się widząc moją reakcje na otoczenie i patrzy na mnie wzrokiem na jaki jeszcze rok temu by sobie nie pozwolił. Nie sądziłam, że tak wiele może się zmienić w tak krótkim czasie.
Zaparkowaliśmy przed garażem, zostawiliśmy walizki w bagażniku i od razu poszliśmy do gabinetu Kirowej. No może nie od razu. Namówiłam Dymitra na wolniejsze tempo. Chciałam rozkoszować się tym widokiem. No no, nie podejrzewałam siebie o taki sentyment. A jednak czułam przywiązanie do tego miejsca. To był mój dom. Słońce delikatnie ogrzewało nasz twarze, dopóki nie weszliśmy do cienia. A prawdę mówiąc był on prawie wszędzie. Nie widziałam nikogo, oprócz strażników przy bramie. Dla szkoły była teraz noc, więc nic dziwnego, że nikogo nie zauważyliśmy. Dymitr złapał nagle moją dłoń i ścisnął ją mocno. Zerknęłam na niego niepewna czy robi to dlatego, że... przypomniały mu się wspomnienia, czy może dlatego, że przed wylotem z Rosji wytłumaczyłam mu kilka rzeczy. Nie znalazłam odpowiedzi. Twarz Dymitr stężała, kiedy wyszliśmy z samochodu i nadal wygląda obojętnie. Ale gesty mówią same za siebie. Nie bałam się, że ktoś nas zobaczy, a nawet gdyby już chyba powszechnie wiadomo, że jesteśmy parą, więc niech sobie patrzą ile chcą. Puściłam dłoń Dymitra i objęłam go w pasie. Nie wiem co sobie pomyślał, ale teraz coś innego zaprzątało moją głowę. Chciałam pokazać akademii, że to my zwyciężyliśmy. Ani ona, ani reguły nie zdołały nas rozdzielić. "Patrz, rozkazałam szkole. Patrz i napawaj się naszym widokiem. Nie poddaliśmy się i spójrz. Wróciliśmy razem. Nie osobno." Czułam się jak wariatka mówiąc w myślach do akademii, ale kiedy Dymitr objął mnie ramieniem czułam, że wygraliśmy. Wygraliśmy wszystko, wygraliśmy siebie.
Puściliśmy się dopiero kiedy weszliśmy do głównego budynku. Czuliśmy, że to trochę nie an miejscu, chociaż nie byliśmy teraz na służbie. Poza tym pani dyrektor na pewno nie spodobał by się widok jej byłej uczennicy przytulonej do byłego mentora. Aczkolwiek bardzo chciałabym zobaczyć jej minę... Kiedyś muszę to sprawdzić.
Chwile potem pukaliśmy do drzwi jej gabinetu.
- Proszę. - usłyszałam zaspany głos Kirowej. Mimo to ciągle miał w sobie coś okropnego.
Cicho weszliśmy do pokoju. Dyrektorka siedziała wyprostowana na krześle, elegancko złożone ręce położyła na biurku. Na jej twarzy pokrytej wieloma zmarszczkami igrał cwany uśmieszek, który podpowiedział mi, że coś jest nie tak. Włosy idealnie zaczesane do tyłu i splecione. Miała zmęczone oczy, co jest dość normalne bo już od trzech godzin powinna spać. W pewnym sensie ucieszyło mnie, że Kirowa musiała na nas czekać w nocy.
Oszczędziliśmy hojnego powitania. Zwykłe skinięcia głową zdecydowanie wystarczyły.
- Ach - westchnęła rozradowana - Niezmiernie miło mi was znowu widzieć.
Jasne. Najchętniej wywaliłabyś nas poza mury, ale chcesz przypodobać się królowej.
- Nam również miło znowu panią widzieć. - odparł Dymitr. Chyba bał się, że coś palnę. I słusznie. Ledwo tu weszłam, a mam ochotę wyjść. - Cieszymy się, że możemy gościć w murach akademii.
Kirowa skinęła głową, jakby ze zrozumieniem, ale nie rozumiem jak to pasuje do obecnej sytuacji.
- Proszę, usiądźcie. - wskazała nam dwa fotele na przeciwko siebie. Posłusznie usiedliśmy. - Zanim dam wam klucze chciałaby coś panu zaproponować, strażniku Bielikow. Czy zechciałby pan poprowadzić kilka treningów dla najstarszych klas? - zapytała wydawałoby się ze szczerą uprzejmością. Może ona na prawdę lubiła Dymitra. Po prostu nie toleruje mnie. - To byłby dla nas zaszczyt, a dzieciaki na pewno byłyby wniebowzięte.
Dymitr rozważał przez chwile odpowiedź, a ja czułam się skrępowana. Odkąd tu weszliśmy nie odezwałam się ani razu. Może jednak mojemu mentorowi udało się pewnym stopniu wypracować moją samokontrole.
- Z wielką chęcią - odpowiedział w końcu Bielikow.- Ale musiałbym porozmawiać o tym z królową i moim podopiecznym.
Kirowa uśmiechnęła się lekko.
- Już to zrobiłam. - powiedziała. - Nie mają nic przeciwko. Ustaliliśmy już grafik, z samego rana ma go pan odebrać od Stana.
- W takim razie nie widzę problemu. - odparł Dymitr.
- Bardzo dziękuje. To dla nas wiele znaczy, strażniku Bielikow. - zapewniała.
Siedzieliśmy chwile w niezręcznej ciszy.
- Ach tak - kirowej coś się chyba przypomniało królowa prosiła, abym przekazała wam, że macie się zameldować u Jej Królewskiej Mości jutro w południe.
Ja i Dymitr kiwnęliśmy tylko głowami.
- To chyba wszystko - kontynuowała - a to wasze klucze.
Położyła na biurku dwa klucze i z dumą przesunęła je w naszą stronę. Chciałam już wyciągnąć rękę... Chwila!
- Dwa? - starałam się nie podnosić głosu.
- Tak, pann... strażniczko Hathaway. - poprawiła się. Wiedziałam, że ledwo przeszło jej to przez gardło i poczułam, że mam nad nią jakąś przewagę. - Jeden do pokoju strażnika Bielikowa i jeden do pokoju pani.
- To żart? - wypaliłam, trochę ostro. No i gdzie moja samokontrola?
Dymitr postanowił uratować trochę sytuacje.
- Chyba zaszła jakaś pomyłka. - powiedział spokojnie. - Osobiście rozmawiałem z lordem Ozerą i dostałem informacje o jednym pokoju.
Ta krowa wydawała się niewzruszona.
- Bardzo mi przykro, ale ja nic nie wiem na ten temat.
Miałam wielką ochotę uderzyć ją prosto w nos. Może wtedy nie byłaby taka bezczelnie obojętna. nie zrobiłam tego tylko dlatego, że nie spodobałoby się to ani Dymitrowi, ani Lissie. Poza tym mogłabym nawet stracić miejsce u jej boku jako strażniczka. Nie, Kirowa nie jest tego wszystkiego warta.
- Na pewno da się coś z tym zrobić. - nalegał Dymitr.
Wiem, że jemu też zależy na wspólnym pokoju. W końcu za tydzień ja i Lissa wyjeżdżamy na studia. Już od dawna wszystko planujemy. Uwzględniłyśmy także to, że każda musi spędzić jak najwięcej czasu ze swoim mężczyzną przed wyjazdem. Tak, więc Lissa i Christian dają wszystkim swoim strażnikom odetchnąć i nakazują im zająć się sobą. Dzięki temu ja i Dymitr mamy sporo czasu dla siebie. Dlatego teraz tak bardzo chcemy mieć wspólny pokój. Wiem, że Lissa i Christian na pewno śpią razem. I jestem też pewna, że postarali się o jeden pokój dla mnie i Dymitra. Nie rozumiem tylko dlaczego Kirowa nam przeszkadza...
- Możliwe - zawahała się - ale nie dziś.
Cholera, jak ona mnie irytuje. Gdyby nie to, że jestem strażniczką królowej pogadałybyśmy jak za dawnych czasów. Ciekawe czy nadal podoba jej się mój cięty język. W czym przeszkadza jej fakt, że będę spała w jednym pokoju z Dymitrem? Chyba, że... Może wkurza ją fakt, że nie zauważyła, że w jej szkole dzieje się coś pomiędzy uczennicą, a jej mentorem. Może jest zła na siebie za to niedopatrzenie i teraz wyładowuje to na nas. To chyba najbardziej prawdopodobna opcja. Oczywiście może to też robić ze względu na to jak bardzo mnie nie toleruje, ale chyba za bardzo chce przypodobać się królowej, żeby publicznie okazywać naszą relacje. W każdym bądź razie nie zamierzam jej odpuścić.
- Jaka jest dla pani różnica: dziś czy jutro? - byłam zdenerwowana, ale starałam się nie krzyczeć. Cedziłam tylko słowa przez zaciśnięte zęby. Wiem, że Dymitr oczekuje ode mnie opanowania, ale to trudne. Poza tym myśląc w ten sposób, czuje jakby znowu był moim mentorem. - Wystarczy, że poda nam pani inny klucz. Jeden.
Wszyscy w tym pomieszczeniu zdawali sobie sprawę, jak bardzo irytuje mnie ta kobieta. Mimo t o bardzo starałam się nie dać ponieść złości. Na razie nieźle mi wychodziło. Nawet rozluźniłam trochę uścisk zębów.
- To wygląda trochę inaczej niż się pani zdaje, strażniczko Hathaway. - odezwała się Kirowa. - Najpierw muszę sprawdzić, które pokoje są wolne, a potem wysłać asystentkę aby sprawdziła ich stan i wyposażenia oraz wybrała odpowiedni. Zakładam, że nie będziecie wymagali zbyt wiele, jednak...
- Ależ skąd - przerwałam jej z uśmiechem. - Dwuosobowe łóżko wystarczy.
Uśmiech na twarzy Kirowej w jednej chwili zniknął. Chyba nie spodziewała się tego. Ale powinna. W końcu mnie trochę zna. Chyba nie sądzi, że aż tak bardzo wydoroślałam.
- Pann.. strażniczko Hathaway - już drugi raz się pomyliła. Cieszę się tą przewagą. - Jeśli nie pasuje pani zakwaterowanie w budynku może pani ostatecznie spać w samochodzie.
Zdenerwowała mnie. Bardzo. Zerwałam się gwałtownie i nie wiem co bym zrobiła, gdyby Dymitr nie złapał mnie za nadgarstek i nie posadził siłą na krześle. Nakazał mi opanowanie, spokój. Ale jak mam być spokojna skoro ta baba robi wszystko, żeby mnie zdenerwować?! Rozszarpie ją któregoś dnia.
Dymitr chyba też się zdenerwował. Tylko nie wiem na kogo bardziej - na mnie czy na Kirową. Zabrał ze stołu kluczę do pokojów i podniósł się. Ja także. Dyrektorka za to wyglądała tak dumnie jakby miała nad wszystkim władze. Już ja jej zedrę ten uśmieszek z twarzy, pomyślałam.
- Dobranoc. - Dymitr pożegnał się. Nie chciał dać za wygraną i się sprowokować, więc zawzięcie starał się utrzymać spokojny ton.
A jednak nie do końca wytrzymał. W momencie, kiedy złapał moją dłoń już wiedziałam kto go bardziej zdenerwował. Ścisnął ją mocno i skierował się ze mną do wyjścia.
- Zapewniam, że będzie wam się bardzo wygodnie spało. - usłyszeliśmy jeszcze.
Dymitr zignorował tą przeklętą babę, ale ja nie mogłam. Ona jest po prostu bezczelna. Któregoś dnia pożałuje. jeszcze nie wiem co zrobię - może wymierzę jej porządny cios, a może upokorzę na oczach całej szkoły - ale na pewno zapamięta to do końca życia.
Gdyby Dymitr nie wyciągnął mnie w ostatniej chwili z gabinetu jestem prawie pewna, że powiedziałabym o kilka słów za dużo. Próbowałam wyszarpnąć dłoń z uścisku, ale nie puszczał. Chciałam krzyczeć, ale przecież wszyscy śpią. Powstrzymałam się ostatkami siły woli. Naburmuszona doszłam do auta i dopiero wtedy zaczęłam narzekać na Kirową.
- Pożałuje tego - mruczałam.
- Rose....
- Jak ona tak śmie... Ciekawe co powie na to Lissa.
- Rose...
Zaczęłam chodzić w kółko.
- Cholera, niech nie robi ze mnie głupiej, skoro Christian powiedział ci o jednym pokoju, to Kirowa nie może dać nam dwóch oddzielnych.
- Roza.
Kiedy Dymitr powiedział moje imię po rosyjsku na chwile otrzeźwiałam. Nie warto zawracać sobie głowy starą babą, pomyślałam.
- Ale ona chce odebrać nam ostatni wspólny tydzień! - wrzasnęłam, jak gdyby do swojego umysłu.
Dymitr chyba teraz zorientował się o co dokładnie mi chodzi. Nadal chodziłam rozwścieczona i bełkotałam jak bardzo nienawidzę Kirowej. Ignorowałam Dymitra, kiedy starał się do mnie coś powiedzieć. W końcu znudziło mu się próbowanie, postanowił wykorzystać sprawdzoną metodę. Podszedł do mnie szybko, złapał za nadgarstki i pocałował. Umilkłam i poddałam się słodyczy. Nie lubię, kiedy Dymitr całuje mnie tylko po to, żebym przestała mówić, ale całe szczęście robi to bardzo rzadko. Najczęściej sam też potrzebuje czegoś na uspokojenie. A pocałunki pomagają najszybciej i najskuteczniej.
Położyłam dłoń na policzku Dymitra i przesunęłam lekko kciukiem. Puścił moje ręce, zamiast tego objął mnie. Całowaliśmy się, tak długo, aż obydwoje się uspokoiliśmy. Odsunęłam swoje usta od jego. Dymitr nie wypuszczał mnie z ramion. Oparł swoje czoło o moje i zamknął oczy.
- Czasami mam wrażanie, że tylko tak da się ciebie uciszyć. - mruknął.
Uśmiechnęłam się. Przesunęłam kciuk z jego policzka na wargi. Były miękkie, ciepłe i co najważniejsze do mojego użytku. I tylko mojego.
Zaśmiałam się cicho, kiedy Dymitr ugryzł lekko mój palec.
- Nie tylko w ten sposób, ale to najlepsza metoda. - przyznałam cicho. - Nie miałabym nic przeciwko gdybyś częściej mnie tak uspokajał.
- Zdaje sobie z tego sprawę - szepnął i ponownie ugryzł lekko mój palec.
Zabrałam dłoń z jego twarzy i jeszcze raz go pocałowałam.
- Co teraz? - spytałam. Poważny ton mojego głosu upewnił Dymitra, że jestem już w miarę spokojna.
- Idziemy spać.
Nadal nie dostałam takiej odpowiedzi jakiej oczekiwałam. "Idziemy spać" nic mi nie mówi. Mam iść do niego? Czy będę spała sama? Nie byłam zadowolona, kiedy Dymitr wyciągnął jeden klucz i podał mi go. Pocałował mnie w czoło, odszedł i zabrał się za wyciąganie z samochodu naszych walizek.
- Nie chcę. - powiedziałam.
Wyciągnął już obydwie walizki, zamknął auto i podszedł do mnie.
- Rose, ja też chciałbym, żeby było inaczej, ale sami nie możemy nic zrobić. - przypomniał mi. - Jedna noc. W południe, kiedy będę meldował się u Christiana porozmawiam z nim o tym, dobrze. Nie wspominaj o tym królowej. I tak ma dużo na głowie.
Kiwnęłam głową.
- Jasne. Dam się wykazać Ozerze.
- Rose...
Uśmiechnęłam się szeroko, widząc jego minę. Nie lubił, kiedy żartowałam z Christiana, a ja podejrzewam, że to dlatego, że się polubili. Jednak ani jeden ani drugi nigdy tego nie przyznał.
- Już dobrze, dobrze. nie powiem nic Lissie. Ty załatwisz to z Christianem.
Wzięłam swoją walizkę i ruszyłam do przodu. Dymitr szybko dorównał mi kroku. Zmarnowaliśmy sporo czasu na siedzenie w gabinecie wrednej baby, więc czułam się jeszcze bardziej zmęczona. W samolocie krótko spałam, więc teraz moje ciało domagało się odpoczynku. Dymitr także był zmęczony, jednak on spał prawie cały lot.
Bielikow odprowadził mnie do mojego pokoju i odszedł, obiecując, że odniesie walizkę do swojego pokoju i wróci do mnie. Zapewniłam, że to nie jest konieczne, ale uparł się i nie umiałam go przekonać.
Mój pokój miał numer 14. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Byłam w części przeznaczonej dla gości i zaskoczyło mnie to, że pokój jest lepiej urządzony od mojego starego pokoju. Myślałam, że pokoje gościnne będą... mało praktyczne i nieprzytulne, ale myliłam się. Nie rozglądałam się za bardzo po pomieszczeniu, zauważyłam tylko, że mam swoją łazienkę, ale w tej chwili kompletnie mnie nie interesowała. Dosłownie rzuciłam się na łóżko. Było wygodniejsze niż mogło się wydawać. Trochę małe, ale wygodne. W pewnym momencie obraz mi się urwał.
Obudziło mnie delikatne potrząsanie.
- Rose. - rozpoznałam głos Dymitra. - Wstawaj. Musisz się wykąpać.
- Nie mam siły. - mruknęłam.
Nawet nie otworzyłam oczu i przekręciłam się na drugi bok.
- Wstań. - nalegał. - Wykąpiesz się i pozwolę ci zasnąć, dobrze?
Do głowy wpadło mi lepsze rozwiązanie.
- Wykąpiesz się ze mną? - spytałam.
Nie otworzyłam oczu, ale uśmiechnęłam się błogo. Usłyszałam śmiech Dymitra i dopiero teraz podniosłam lekko powieki.
- Nie dziś. - odpowiedział.
- Proszę. - błagałam. - Za tydzień wyjeżdżamy, a ja chce wziąć z tobą jeszcze kilka kąpieli. Tonie potrwa długo, proszę.
Obydwoje wiedzieliśmy, że to nie tak. Nasze wspólne kąpiele, choć było ich niewiele zawsze znacznie się przedłużały.
- Nie dziś, Rose. Nie mam tu nic. Ani ręcznika, ani pidżamy.
- Nie widzę problemu.
Dymitr sprawnie wśliznął się na łóżko i prawie że położył na mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyje i mrugnęłam.
- No zgódź się - prosiłam. - Wiem, że tego chcesz.
Nie kłamałam. Z jego oczu wyraźnie dało się odczytać, że mimo zmęczenia chętnie poszedłby ze mną pod prysznic lub do wanny.
- Obiecuję, że zanim wyjedziecie na studia zdążymy się razem wykąpać. Ale nie dziś. Już śpisz, Rose.
- Wcale nie. - próbowałam go przekonać, ale mimowolnie ziewnęłam.
Dymitr uniósł jedną brew i wpatrywał się tak we mnie. Fajnie, też chciałabym umieć. Przydało by mi się to.
- No dobrze. - poddałam. - może i chce mi się spać, ale to jeszcze ie powód, żebym to robiła.
Dymitr wydawał się rozbawiony moją dedukcją. Nawet oczy mu się śmiały,
- Nie? - udał zdziwienie. - A co jest powodem do snu?
Zastanowiłam się nad odpowiedzią. Pomyślałam, kiedy ja najszybciej zasypiam i porównałam to z innymi osobami. Chciałam udzielić jak najlepszej odpowiedzi, ale mądre rady i gadki typu Zen są raczej w stylu Bielikowa, nie moim.
- Więc... Powodem do snu jest duże zmęczenie i twoja bliskość, brak twojej osoby w łóżku obok mnie i... właściwie to tyle. To znaczy, w niektórych sytuacjach, kiedy jesteśmy na służbie oczywiście muszę spać wtedy kiedy mogę, ale jutro do południa mam czas wolny, więc nie widzę potrzeby pójścia spać.
Dymitr zaśmiał się cicho i wsunął jedną rękę pod moje plecy. Poczułam się tak bardzo przyjemnie.
- Myślę, że pierwszy punkt z wymienionych przez ciebie rzeczy jest adekwatny do obecnej sytuacji. - powiedział.
- A ja myślę, że nie. - uśmiechnęłam się.
- W takim razie, muszę stąd wyjść, żebyś zasnęła - wydedukował.
Chciał się podnieść, ale zanim zdążył to zrobić już trzymałam za jego koszulkę. Przyciągnęłam go tak gwałtownie, że upadł na mnie. Dzieł nas tylko niecały oddech. Czułam jego ciało napierające na moje. Czułam jego tors. Dymitr oparł się łokciami o łóżko tuż koło mojej głowy. To sprawiło, że był jeszcze bliżej. Czułam się uwięziona przez jego ciało. Tyle, że wcale ni to nie przeszkadzało. Pragnęłam tak zostać do końca życia. Chciałam umrzeć w jego ramionach, zasypiać w jego ramionach i budzić się w nich. Chciałabym codziennie móc być właśnie w tym więzieniu. Czujne oczy Dymitra lustrowały moją twarz. miałam wrażenie, że widzi wszystko: zarówno ciało jak i duszę. A ja nic nie mogłam z tym zrobić. I wcale nie chciałam.
- Nie waż się tego robić. - szepnęłam.
Dymitr kiwnął głową jakbym wydała mu polecenie służbowe. Ciesze się, że potraktował to poważnie, bo ja też tak zrobiłam.
Przyciągnęłam go jeszcze bliżej i przytuliłam. Wtuliła twarz w jego rozpuszczone włosy. Wciągnęłam ich zapach, a także zapach jego skóry i pomyślałam, że to najprzyjemniejsza woń jaką czułam.
- Pójdę się kapać - zaczęłam - a ty zaczekasz tu na mnie.
- Dobrze.
Dymitr pocałował musnął lekko moje czoło.
- Wiem, że jesteś zmęczony, ale chcę jeszcze z tobą porozmawiać.
- Jasne. Wykąp się, ja zaczekam.
Do głowy przyszedł mi inny pomysł.
- Jeśli chcesz możesz iść się wykąpać - zaproponowałam. - Potem tu przyjdziesz i dopiero wtedy porozmawiamy.
- I mam iść przez pół akademii w pidżamie?
- Jak to? - zdumiałam się.
- Ty dostałaś pokój w części dla gości, a mi przydzielono mój stary pokój. - wyjaśnił.
Dlaczego?
- To ta wredna... - powstrzymałam się, zepsułabym miłą atmosferę, a w dodatku Dymitr nie lubi kiedy wyrzucam z siebie obelgi pod adresem innych - Christian musi załatwić nam wspólny pokój.
Zastanawiałam się czy Kirowa specjalnie przydzieliła nam pokoje tak daleko od siebie, kiedy usłyszałam Bielikowa.
- Idź się wykąpać, Rose. - poprosił. - Zaczekam.
Wstał, a ja za nim. Otworzyłam walizkę i wyciągnęłam wszystko co potrzebne. Szybko zniknęłam w łazience.
Szybko wzięłam prysznic. Żałowałam, że w łazience nie ma wanny, ale nie można mieć wszystkiego. Uwielbiam, kiedy gorące krople spływają po moim ciele. Nie chciałam, żeby Dymitr długo czekał, więc przekręciłam korek i już po chwili zimna woda wypędziła mnie spod prysznica. Błyskawicznie ubrałam się i umyłam zęby. Nie suszyłam włosów suszarką, a jedynie przetarłam ręcznikiem, żeby nie były całkowicie mokre. Zrobiłam to trochę dlatego, że Dymitr na mnie czekał, a trochę dlatego, że suszarka została w walizce i nie chciało mi się po nią iść. Miałam koszulkę i krótkie spodenki, więc szybko zmarzłam.
Wyśliznęłam się z łazienki. Dymitr już prawie zasnął na łóżku. Otworzył oczy, kiedy usłyszał, że podchodzę do łóżka. Łóżko jest małe i chciał się przesunąć, żeby zrobić mi miejsce, ale powstrzymałam go. Jestem drobniejsza od niego, więc bez problemu wcisnęłam się na wolne miejsce mimo, że nie miało ono zbyt wielkiej powierzchni. Za to Dymitr jest większy i to chyba oczywiste, że potrzebuje więcej miejsca. Oparłam głowę na jego torsie i objęłam go. Poczułam jak jego usta delikatnie muskają moje czoło.
Westchnęłam.
- Tydzień.
Nie do końca uświadamiałam sobie, że powiedziałam to na głos. Zorientowałam się dopiero, kiedy Dymitr wykonał jakiś gest. Nie umie określić jaki dokładnie.
- Wiem. - powiedział. - Tylko tydzień.
Przekręciłam głowę i popatrzyłam mu w oczy. Było mi trochę niewygodnie, ale nie zamierzałam się skarżyć.
- A potem dwa dni na miesiąc. - zawiesiłam głos. - Myślisz, że nam się uda?
Zamyśliłam się, kreśląc palcem wzorki na koszulce Dymitra.
- Nie wiem. - wyznał, patrząc gdzieś w przestrzeń. - Ale musimy spróbować. Nie odpuszczę, Rose. Choćbyśmy mieli widywać się raz na rok, nie odpuszczę. Zbyt dużo jesteś warta. Zbyt dużo dla mnie znaczysz. Zbyt dużo z tobą przeszedłem. Za bardzo cie kocham, żeby dać się pokonać pracy. "Oni są najważniejsi" - wyrecytował od dawna znaną mi mantrę. - To ważna zasada, ale nie potrafię jej stosować tak jak dawniej. Kiedyś nie zawracałbym sobie głowy tym ile razy w miesiącu będę miał wolne. Kiedyś nie myślałbym o kimś, a nawet o sobie podejmując decyzje, planując urlopy. A teraz? Wszystko się zmieniło. Moje życie wygląda zupełnie inaczej niż planowałem...
Zerknęłam na niego, poruszona tą małą przemową. Nie spojrzał na mnie, ale dobrze wiedziałam, że czuje na sobie mój wzrok.
- Jeśli to cię pocieszy, to musisz wiedzieć, że ja też kompletnie odwrotnie wyobrażałam sobie przyszłość. - mruknęłam.
Przez chwile panowała cisza. Miła, spokojna, a mimo to przerwałam ją.
- Żałujesz? - spytałam nagle.
Zaskoczyłam go tym pytaniem. Ale chyba nie do końca zrozumiał.
- Czego?
- Tego, że twoje życie wygląda inaczej. Tego, że nie jest dokładnie takie jakbyś chciał. Tego, że urodziłeś się dampirem i musisz podporządkować się morojom. Wszystkiego.
Dymitr milczał dłuższą chwilę, zapewne zastanawiając się nad odpowiedzią. Wydawał się zaskoczony i zaintrygowany jednocześnie.
- Nie. - odpowiedział w końcu pewnie. - Nie żałuje niczego. Nie zamieniłbym swojego życia na żadne inne. Wiem, że popełniłem wiele błędów i zdawać by się mogło, że chętnie zmieniłbym moje życie i wyeliminował te błędy, ale tak nie jest. Wszystko co zrobiłem, bez względu na to czy to było dobre czy złe, właściwe czy nieodpowiednie, to wszystko sprawiło, że jestem tym kim jestem i mam to co mam. Oczywiście wolałbym mieć własne życie, niezależne od pradawnej rasy wampirów, wolałbym chodzić z dziewczyną do kina, na spacery, nawet na zakupy, a nie musieć zastanawiać się czy ja i ona jesteśmy bezpieczni, czy nic nam nie grozi. Ale wtedy byłbym zupełnie inny. Nie umiałbym cieszyć się z tych wszystkich drobiazgów, które ludzie robią na co dzień. Nie doceniałbym tak bardzo tego co mam. Spójrz, ludzie mają wszystko co chcą, ale tak na prawdę nie rozumieją wartości tego wszystkiego co posiadają. Cieszą się z tego, jasne. Ale czy znają to co my? Czy wiedzą jak to jest codziennie być czegoś niepewnym? Czy ludzie poznali taką miłość, przyjaźń? I niby jako dampiry wcale się tak bardzo od nich nie różnimy, a jednak myślę, że jest między nami przepaść. Niektórzy nastolatkowie naszej rasy, są znacznie bardziej odpowiedzialni i dorośli niż większość ludzi. - Dymitr urwał na moment. - Myślę, że nie żałuje tego wszystkiego: ani tego kim jestem, ani mojego życia. Powiem ci więcej - zerknął na mnie - jestem dumny z tego, że urodziłem się dampirem; dumny z tego kim jestem. Wcale nie chcę się chwalić. Wiem, że nie jestem idealny i wcale nie próbuje taki być - nie wspomniałam, że dla mnie prawie jest idealny - ale cieszę się z tego co mam.
To co powiedział Dymitr miało wielki, głęboki sens. Podziwiałam go za to, że tak doskonale i szczerze odpowiada na pytania, w dodatku tak pięknie się wyrażając. Jego wypowiedź wzbudziła we mnie wiele refleksji. Ale bezpośrednio po jego odpowiedzi do głowy przyszło, że Dymitr byłby najlepszym mentorem. W zasadzie miał już okazje nim być. A ja mogłam dostąpić tego zaszczytu i być jego uczennicą.
- Kocham cię, Towarzyszu. - szepnęłam, ukrywając twarz w jego ciele.
Trzęsłam się z zimna, więc Dymitr okrył mnie kocem. Na kołdrze leżeliśmy, a nikomu z nas nie chciało się wstawać. Skuliłam się i przylgnęłam całym ciałem do Bielikowa.
- A to jeden z konkretnych powodów, dla których nie żałuję. - powiedział. - Gdybym choć trochę zmienił swoje życie, nie byłoby w nim ciebie, a wtedy byłoby ono bez sensowne. A życie musi mieć sens, żeby było życiem. Gdybym zmienił swoje życie nie leżałbym tu teraz z tobą, nie czułbym twojego ciała tuż koło mojego, nie mógłbym cie dotknąć, nie czułbym nawet zapachu twoich włosów.
Przekręciłam głowę i podsunęłam się bliżej twarzy Dymitra. Wyciągnęłam dłoń i założyłam mu za ucho kilka kosmyków włosów. Uśmiechnął się lekko i położył rękę na mojej dłoni. Była ciepła i dawała mi bezpieczeństwo.
- Wiesz, Towarzyszu, czasem myślę, że równie dobrze mógłbyś być poetą.
Dymitr roześmiał się głośno, zapominając, że za ścianą ktoś śpi.
- Lepiej idź spać. - pocałował mnie w czoło. - Zaczynasz już majaczyć.
Połaskotałam go.
- Wcale nie. - sprzeciwiłam się.
- Jestem tego pewien.
Ziewnęłam i uświadomiłam sobie, że już dawno powinniśmy spać.
- Dobranoc, Roza.
Ułożyłam się wygodnie.
- Wiesz, że łamiesz teraz zasady - zaśmiałam się.Czułam, że Bielikow się uśmiechnął. - Dlaczego nie idziesz do siebie? Z tego co pamiętam, to ja bardziej wrzeszczałam, że chcę wspólny pokój.
- Poczekam aż zaśniesz. - Dymitr pocałował mnie w czoło. - Wtedy pójdę do siebie.
Nie powiedziałam nic więcej. Objęłam go i zasnęłam. Z tego co pamiętam, ostatnią rzeczą, którą zrobiłam było szepnięcie: "Ja też nie żałuje, Towarzyszu".
I jak? Może być? Jest trochę dłuższy?
A teraz do wszystkich trzecio gimnazjalistek. Powodzenia na egzaminach! Mam nadzieje, że dobrze wam dziś poszło. Mam nadzieje, że równie dobrze jutro i pojutrze. A i dziękuje bardzo, bo dzięki wam mam trzy całkowicie wolne dni!
(Sorki ale dziś bez zdjęć)
Dymitr chyba też się zdenerwował. Tylko nie wiem na kogo bardziej - na mnie czy na Kirową. Zabrał ze stołu kluczę do pokojów i podniósł się. Ja także. Dyrektorka za to wyglądała tak dumnie jakby miała nad wszystkim władze. Już ja jej zedrę ten uśmieszek z twarzy, pomyślałam.
- Dobranoc. - Dymitr pożegnał się. Nie chciał dać za wygraną i się sprowokować, więc zawzięcie starał się utrzymać spokojny ton.
A jednak nie do końca wytrzymał. W momencie, kiedy złapał moją dłoń już wiedziałam kto go bardziej zdenerwował. Ścisnął ją mocno i skierował się ze mną do wyjścia.
- Zapewniam, że będzie wam się bardzo wygodnie spało. - usłyszeliśmy jeszcze.
Dymitr zignorował tą przeklętą babę, ale ja nie mogłam. Ona jest po prostu bezczelna. Któregoś dnia pożałuje. jeszcze nie wiem co zrobię - może wymierzę jej porządny cios, a może upokorzę na oczach całej szkoły - ale na pewno zapamięta to do końca życia.
Gdyby Dymitr nie wyciągnął mnie w ostatniej chwili z gabinetu jestem prawie pewna, że powiedziałabym o kilka słów za dużo. Próbowałam wyszarpnąć dłoń z uścisku, ale nie puszczał. Chciałam krzyczeć, ale przecież wszyscy śpią. Powstrzymałam się ostatkami siły woli. Naburmuszona doszłam do auta i dopiero wtedy zaczęłam narzekać na Kirową.
- Pożałuje tego - mruczałam.
- Rose....
- Jak ona tak śmie... Ciekawe co powie na to Lissa.
- Rose...
Zaczęłam chodzić w kółko.
- Cholera, niech nie robi ze mnie głupiej, skoro Christian powiedział ci o jednym pokoju, to Kirowa nie może dać nam dwóch oddzielnych.
- Roza.
Kiedy Dymitr powiedział moje imię po rosyjsku na chwile otrzeźwiałam. Nie warto zawracać sobie głowy starą babą, pomyślałam.
- Ale ona chce odebrać nam ostatni wspólny tydzień! - wrzasnęłam, jak gdyby do swojego umysłu.
Dymitr chyba teraz zorientował się o co dokładnie mi chodzi. Nadal chodziłam rozwścieczona i bełkotałam jak bardzo nienawidzę Kirowej. Ignorowałam Dymitra, kiedy starał się do mnie coś powiedzieć. W końcu znudziło mu się próbowanie, postanowił wykorzystać sprawdzoną metodę. Podszedł do mnie szybko, złapał za nadgarstki i pocałował. Umilkłam i poddałam się słodyczy. Nie lubię, kiedy Dymitr całuje mnie tylko po to, żebym przestała mówić, ale całe szczęście robi to bardzo rzadko. Najczęściej sam też potrzebuje czegoś na uspokojenie. A pocałunki pomagają najszybciej i najskuteczniej.
Położyłam dłoń na policzku Dymitra i przesunęłam lekko kciukiem. Puścił moje ręce, zamiast tego objął mnie. Całowaliśmy się, tak długo, aż obydwoje się uspokoiliśmy. Odsunęłam swoje usta od jego. Dymitr nie wypuszczał mnie z ramion. Oparł swoje czoło o moje i zamknął oczy.
- Czasami mam wrażanie, że tylko tak da się ciebie uciszyć. - mruknął.
Uśmiechnęłam się. Przesunęłam kciuk z jego policzka na wargi. Były miękkie, ciepłe i co najważniejsze do mojego użytku. I tylko mojego.
Zaśmiałam się cicho, kiedy Dymitr ugryzł lekko mój palec.
- Nie tylko w ten sposób, ale to najlepsza metoda. - przyznałam cicho. - Nie miałabym nic przeciwko gdybyś częściej mnie tak uspokajał.
- Zdaje sobie z tego sprawę - szepnął i ponownie ugryzł lekko mój palec.
Zabrałam dłoń z jego twarzy i jeszcze raz go pocałowałam.
- Co teraz? - spytałam. Poważny ton mojego głosu upewnił Dymitra, że jestem już w miarę spokojna.
- Idziemy spać.
Nadal nie dostałam takiej odpowiedzi jakiej oczekiwałam. "Idziemy spać" nic mi nie mówi. Mam iść do niego? Czy będę spała sama? Nie byłam zadowolona, kiedy Dymitr wyciągnął jeden klucz i podał mi go. Pocałował mnie w czoło, odszedł i zabrał się za wyciąganie z samochodu naszych walizek.
- Nie chcę. - powiedziałam.
Wyciągnął już obydwie walizki, zamknął auto i podszedł do mnie.
- Rose, ja też chciałbym, żeby było inaczej, ale sami nie możemy nic zrobić. - przypomniał mi. - Jedna noc. W południe, kiedy będę meldował się u Christiana porozmawiam z nim o tym, dobrze. Nie wspominaj o tym królowej. I tak ma dużo na głowie.
Kiwnęłam głową.
- Jasne. Dam się wykazać Ozerze.
- Rose...
Uśmiechnęłam się szeroko, widząc jego minę. Nie lubił, kiedy żartowałam z Christiana, a ja podejrzewam, że to dlatego, że się polubili. Jednak ani jeden ani drugi nigdy tego nie przyznał.
- Już dobrze, dobrze. nie powiem nic Lissie. Ty załatwisz to z Christianem.
Wzięłam swoją walizkę i ruszyłam do przodu. Dymitr szybko dorównał mi kroku. Zmarnowaliśmy sporo czasu na siedzenie w gabinecie wrednej baby, więc czułam się jeszcze bardziej zmęczona. W samolocie krótko spałam, więc teraz moje ciało domagało się odpoczynku. Dymitr także był zmęczony, jednak on spał prawie cały lot.
Bielikow odprowadził mnie do mojego pokoju i odszedł, obiecując, że odniesie walizkę do swojego pokoju i wróci do mnie. Zapewniłam, że to nie jest konieczne, ale uparł się i nie umiałam go przekonać.
Mój pokój miał numer 14. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Byłam w części przeznaczonej dla gości i zaskoczyło mnie to, że pokój jest lepiej urządzony od mojego starego pokoju. Myślałam, że pokoje gościnne będą... mało praktyczne i nieprzytulne, ale myliłam się. Nie rozglądałam się za bardzo po pomieszczeniu, zauważyłam tylko, że mam swoją łazienkę, ale w tej chwili kompletnie mnie nie interesowała. Dosłownie rzuciłam się na łóżko. Było wygodniejsze niż mogło się wydawać. Trochę małe, ale wygodne. W pewnym momencie obraz mi się urwał.
Obudziło mnie delikatne potrząsanie.
- Rose. - rozpoznałam głos Dymitra. - Wstawaj. Musisz się wykąpać.
- Nie mam siły. - mruknęłam.
Nawet nie otworzyłam oczu i przekręciłam się na drugi bok.
- Wstań. - nalegał. - Wykąpiesz się i pozwolę ci zasnąć, dobrze?
Do głowy wpadło mi lepsze rozwiązanie.
- Wykąpiesz się ze mną? - spytałam.
Nie otworzyłam oczu, ale uśmiechnęłam się błogo. Usłyszałam śmiech Dymitra i dopiero teraz podniosłam lekko powieki.
- Nie dziś. - odpowiedział.
- Proszę. - błagałam. - Za tydzień wyjeżdżamy, a ja chce wziąć z tobą jeszcze kilka kąpieli. Tonie potrwa długo, proszę.
Obydwoje wiedzieliśmy, że to nie tak. Nasze wspólne kąpiele, choć było ich niewiele zawsze znacznie się przedłużały.
- Nie dziś, Rose. Nie mam tu nic. Ani ręcznika, ani pidżamy.
- Nie widzę problemu.
Dymitr sprawnie wśliznął się na łóżko i prawie że położył na mnie. Zarzuciłam mu ręce na szyje i mrugnęłam.
- No zgódź się - prosiłam. - Wiem, że tego chcesz.
Nie kłamałam. Z jego oczu wyraźnie dało się odczytać, że mimo zmęczenia chętnie poszedłby ze mną pod prysznic lub do wanny.
- Obiecuję, że zanim wyjedziecie na studia zdążymy się razem wykąpać. Ale nie dziś. Już śpisz, Rose.
- Wcale nie. - próbowałam go przekonać, ale mimowolnie ziewnęłam.
Dymitr uniósł jedną brew i wpatrywał się tak we mnie. Fajnie, też chciałabym umieć. Przydało by mi się to.
- No dobrze. - poddałam. - może i chce mi się spać, ale to jeszcze ie powód, żebym to robiła.
Dymitr wydawał się rozbawiony moją dedukcją. Nawet oczy mu się śmiały,
- Nie? - udał zdziwienie. - A co jest powodem do snu?
Zastanowiłam się nad odpowiedzią. Pomyślałam, kiedy ja najszybciej zasypiam i porównałam to z innymi osobami. Chciałam udzielić jak najlepszej odpowiedzi, ale mądre rady i gadki typu Zen są raczej w stylu Bielikowa, nie moim.
- Więc... Powodem do snu jest duże zmęczenie i twoja bliskość, brak twojej osoby w łóżku obok mnie i... właściwie to tyle. To znaczy, w niektórych sytuacjach, kiedy jesteśmy na służbie oczywiście muszę spać wtedy kiedy mogę, ale jutro do południa mam czas wolny, więc nie widzę potrzeby pójścia spać.
Dymitr zaśmiał się cicho i wsunął jedną rękę pod moje plecy. Poczułam się tak bardzo przyjemnie.
- Myślę, że pierwszy punkt z wymienionych przez ciebie rzeczy jest adekwatny do obecnej sytuacji. - powiedział.
- A ja myślę, że nie. - uśmiechnęłam się.
- W takim razie, muszę stąd wyjść, żebyś zasnęła - wydedukował.
Chciał się podnieść, ale zanim zdążył to zrobić już trzymałam za jego koszulkę. Przyciągnęłam go tak gwałtownie, że upadł na mnie. Dzieł nas tylko niecały oddech. Czułam jego ciało napierające na moje. Czułam jego tors. Dymitr oparł się łokciami o łóżko tuż koło mojej głowy. To sprawiło, że był jeszcze bliżej. Czułam się uwięziona przez jego ciało. Tyle, że wcale ni to nie przeszkadzało. Pragnęłam tak zostać do końca życia. Chciałam umrzeć w jego ramionach, zasypiać w jego ramionach i budzić się w nich. Chciałabym codziennie móc być właśnie w tym więzieniu. Czujne oczy Dymitra lustrowały moją twarz. miałam wrażenie, że widzi wszystko: zarówno ciało jak i duszę. A ja nic nie mogłam z tym zrobić. I wcale nie chciałam.
- Nie waż się tego robić. - szepnęłam.
Dymitr kiwnął głową jakbym wydała mu polecenie służbowe. Ciesze się, że potraktował to poważnie, bo ja też tak zrobiłam.
Przyciągnęłam go jeszcze bliżej i przytuliłam. Wtuliła twarz w jego rozpuszczone włosy. Wciągnęłam ich zapach, a także zapach jego skóry i pomyślałam, że to najprzyjemniejsza woń jaką czułam.
- Pójdę się kapać - zaczęłam - a ty zaczekasz tu na mnie.
- Dobrze.
Dymitr pocałował musnął lekko moje czoło.
- Wiem, że jesteś zmęczony, ale chcę jeszcze z tobą porozmawiać.
- Jasne. Wykąp się, ja zaczekam.
Do głowy przyszedł mi inny pomysł.
- Jeśli chcesz możesz iść się wykąpać - zaproponowałam. - Potem tu przyjdziesz i dopiero wtedy porozmawiamy.
- I mam iść przez pół akademii w pidżamie?
- Jak to? - zdumiałam się.
- Ty dostałaś pokój w części dla gości, a mi przydzielono mój stary pokój. - wyjaśnił.
Dlaczego?
- To ta wredna... - powstrzymałam się, zepsułabym miłą atmosferę, a w dodatku Dymitr nie lubi kiedy wyrzucam z siebie obelgi pod adresem innych - Christian musi załatwić nam wspólny pokój.
Zastanawiałam się czy Kirowa specjalnie przydzieliła nam pokoje tak daleko od siebie, kiedy usłyszałam Bielikowa.
- Idź się wykąpać, Rose. - poprosił. - Zaczekam.
Wstał, a ja za nim. Otworzyłam walizkę i wyciągnęłam wszystko co potrzebne. Szybko zniknęłam w łazience.
Szybko wzięłam prysznic. Żałowałam, że w łazience nie ma wanny, ale nie można mieć wszystkiego. Uwielbiam, kiedy gorące krople spływają po moim ciele. Nie chciałam, żeby Dymitr długo czekał, więc przekręciłam korek i już po chwili zimna woda wypędziła mnie spod prysznica. Błyskawicznie ubrałam się i umyłam zęby. Nie suszyłam włosów suszarką, a jedynie przetarłam ręcznikiem, żeby nie były całkowicie mokre. Zrobiłam to trochę dlatego, że Dymitr na mnie czekał, a trochę dlatego, że suszarka została w walizce i nie chciało mi się po nią iść. Miałam koszulkę i krótkie spodenki, więc szybko zmarzłam.
Wyśliznęłam się z łazienki. Dymitr już prawie zasnął na łóżku. Otworzył oczy, kiedy usłyszał, że podchodzę do łóżka. Łóżko jest małe i chciał się przesunąć, żeby zrobić mi miejsce, ale powstrzymałam go. Jestem drobniejsza od niego, więc bez problemu wcisnęłam się na wolne miejsce mimo, że nie miało ono zbyt wielkiej powierzchni. Za to Dymitr jest większy i to chyba oczywiste, że potrzebuje więcej miejsca. Oparłam głowę na jego torsie i objęłam go. Poczułam jak jego usta delikatnie muskają moje czoło.
Westchnęłam.
- Tydzień.
Nie do końca uświadamiałam sobie, że powiedziałam to na głos. Zorientowałam się dopiero, kiedy Dymitr wykonał jakiś gest. Nie umie określić jaki dokładnie.
- Wiem. - powiedział. - Tylko tydzień.
Przekręciłam głowę i popatrzyłam mu w oczy. Było mi trochę niewygodnie, ale nie zamierzałam się skarżyć.
- A potem dwa dni na miesiąc. - zawiesiłam głos. - Myślisz, że nam się uda?
Zamyśliłam się, kreśląc palcem wzorki na koszulce Dymitra.
- Nie wiem. - wyznał, patrząc gdzieś w przestrzeń. - Ale musimy spróbować. Nie odpuszczę, Rose. Choćbyśmy mieli widywać się raz na rok, nie odpuszczę. Zbyt dużo jesteś warta. Zbyt dużo dla mnie znaczysz. Zbyt dużo z tobą przeszedłem. Za bardzo cie kocham, żeby dać się pokonać pracy. "Oni są najważniejsi" - wyrecytował od dawna znaną mi mantrę. - To ważna zasada, ale nie potrafię jej stosować tak jak dawniej. Kiedyś nie zawracałbym sobie głowy tym ile razy w miesiącu będę miał wolne. Kiedyś nie myślałbym o kimś, a nawet o sobie podejmując decyzje, planując urlopy. A teraz? Wszystko się zmieniło. Moje życie wygląda zupełnie inaczej niż planowałem...
Zerknęłam na niego, poruszona tą małą przemową. Nie spojrzał na mnie, ale dobrze wiedziałam, że czuje na sobie mój wzrok.
- Jeśli to cię pocieszy, to musisz wiedzieć, że ja też kompletnie odwrotnie wyobrażałam sobie przyszłość. - mruknęłam.
Przez chwile panowała cisza. Miła, spokojna, a mimo to przerwałam ją.
- Żałujesz? - spytałam nagle.
Zaskoczyłam go tym pytaniem. Ale chyba nie do końca zrozumiał.
- Czego?
- Tego, że twoje życie wygląda inaczej. Tego, że nie jest dokładnie takie jakbyś chciał. Tego, że urodziłeś się dampirem i musisz podporządkować się morojom. Wszystkiego.
Dymitr milczał dłuższą chwilę, zapewne zastanawiając się nad odpowiedzią. Wydawał się zaskoczony i zaintrygowany jednocześnie.
- Nie. - odpowiedział w końcu pewnie. - Nie żałuje niczego. Nie zamieniłbym swojego życia na żadne inne. Wiem, że popełniłem wiele błędów i zdawać by się mogło, że chętnie zmieniłbym moje życie i wyeliminował te błędy, ale tak nie jest. Wszystko co zrobiłem, bez względu na to czy to było dobre czy złe, właściwe czy nieodpowiednie, to wszystko sprawiło, że jestem tym kim jestem i mam to co mam. Oczywiście wolałbym mieć własne życie, niezależne od pradawnej rasy wampirów, wolałbym chodzić z dziewczyną do kina, na spacery, nawet na zakupy, a nie musieć zastanawiać się czy ja i ona jesteśmy bezpieczni, czy nic nam nie grozi. Ale wtedy byłbym zupełnie inny. Nie umiałbym cieszyć się z tych wszystkich drobiazgów, które ludzie robią na co dzień. Nie doceniałbym tak bardzo tego co mam. Spójrz, ludzie mają wszystko co chcą, ale tak na prawdę nie rozumieją wartości tego wszystkiego co posiadają. Cieszą się z tego, jasne. Ale czy znają to co my? Czy wiedzą jak to jest codziennie być czegoś niepewnym? Czy ludzie poznali taką miłość, przyjaźń? I niby jako dampiry wcale się tak bardzo od nich nie różnimy, a jednak myślę, że jest między nami przepaść. Niektórzy nastolatkowie naszej rasy, są znacznie bardziej odpowiedzialni i dorośli niż większość ludzi. - Dymitr urwał na moment. - Myślę, że nie żałuje tego wszystkiego: ani tego kim jestem, ani mojego życia. Powiem ci więcej - zerknął na mnie - jestem dumny z tego, że urodziłem się dampirem; dumny z tego kim jestem. Wcale nie chcę się chwalić. Wiem, że nie jestem idealny i wcale nie próbuje taki być - nie wspomniałam, że dla mnie prawie jest idealny - ale cieszę się z tego co mam.
To co powiedział Dymitr miało wielki, głęboki sens. Podziwiałam go za to, że tak doskonale i szczerze odpowiada na pytania, w dodatku tak pięknie się wyrażając. Jego wypowiedź wzbudziła we mnie wiele refleksji. Ale bezpośrednio po jego odpowiedzi do głowy przyszło, że Dymitr byłby najlepszym mentorem. W zasadzie miał już okazje nim być. A ja mogłam dostąpić tego zaszczytu i być jego uczennicą.
- Kocham cię, Towarzyszu. - szepnęłam, ukrywając twarz w jego ciele.
Trzęsłam się z zimna, więc Dymitr okrył mnie kocem. Na kołdrze leżeliśmy, a nikomu z nas nie chciało się wstawać. Skuliłam się i przylgnęłam całym ciałem do Bielikowa.
- A to jeden z konkretnych powodów, dla których nie żałuję. - powiedział. - Gdybym choć trochę zmienił swoje życie, nie byłoby w nim ciebie, a wtedy byłoby ono bez sensowne. A życie musi mieć sens, żeby było życiem. Gdybym zmienił swoje życie nie leżałbym tu teraz z tobą, nie czułbym twojego ciała tuż koło mojego, nie mógłbym cie dotknąć, nie czułbym nawet zapachu twoich włosów.
Przekręciłam głowę i podsunęłam się bliżej twarzy Dymitra. Wyciągnęłam dłoń i założyłam mu za ucho kilka kosmyków włosów. Uśmiechnął się lekko i położył rękę na mojej dłoni. Była ciepła i dawała mi bezpieczeństwo.
- Wiesz, Towarzyszu, czasem myślę, że równie dobrze mógłbyś być poetą.
Dymitr roześmiał się głośno, zapominając, że za ścianą ktoś śpi.
- Lepiej idź spać. - pocałował mnie w czoło. - Zaczynasz już majaczyć.
Połaskotałam go.
- Wcale nie. - sprzeciwiłam się.
- Jestem tego pewien.
Ziewnęłam i uświadomiłam sobie, że już dawno powinniśmy spać.
- Dobranoc, Roza.
Ułożyłam się wygodnie.
- Wiesz, że łamiesz teraz zasady - zaśmiałam się.Czułam, że Bielikow się uśmiechnął. - Dlaczego nie idziesz do siebie? Z tego co pamiętam, to ja bardziej wrzeszczałam, że chcę wspólny pokój.
- Poczekam aż zaśniesz. - Dymitr pocałował mnie w czoło. - Wtedy pójdę do siebie.
Nie powiedziałam nic więcej. Objęłam go i zasnęłam. Z tego co pamiętam, ostatnią rzeczą, którą zrobiłam było szepnięcie: "Ja też nie żałuje, Towarzyszu".
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
A teraz do wszystkich trzecio gimnazjalistek. Powodzenia na egzaminach! Mam nadzieje, że dobrze wam dziś poszło. Mam nadzieje, że równie dobrze jutro i pojutrze. A i dziękuje bardzo, bo dzięki wam mam trzy całkowicie wolne dni!
(Sorki ale dziś bez zdjęć)
Mańka okrutna ty każesz im mieć oddzielene pokoje. Tak się nie robi tym bardziej Romitri. 😐😐😐😐😐😐😐😐😐😐😐😐😐😐😐😐 Tylko tydzień? Dlaczego tak mało zostało? 😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭😭 Rozdział genialny czekam na następny i życzę jak najwiecej weny.
OdpowiedzUsuńRozdział super. Kocham wkurzoną Rose. Szkoda, że nie przywaliła Kirovej.
OdpowiedzUsuńPowodzenie może się przydać, szczególnie jutro. Nie ciesz się tak tym wolnym w końcu i ty będziesz musiała pisać. Sama sie o tym przekonałam.
Ale się naczytałam... Dalej mi mało (ale na świetną jakość trzeba ponarzekać 😝) Rozdział 💕 Uwielbiam Akademię dlatego uwielbiam sceny w niej. Zdziwiło mnie tylko, że nie poszli do wartowni 😜 I Kirova... Stara, wredna Kirova! A odbiegając od twórczości i przechodząc do autora- Ty wredoto Ty!Ja Ci dam "trzy całkowicie wolne dni"! Rozdziały pisz- to jakoś pocieszysz biednych, zmęczonych i utrudzonych egzaminami gimnazjalistów. Tak jestem egoistką i mówię o sobie 😁 Pozdrawiam 😘
OdpowiedzUsuńCo ta stara krowa sobie myśli?! Osobne pokoje, na dwóch końcach akademii?! Co za jędza. Zawsze stała im na przeszkodzie. Ale itym razem Romitri ssię nie dało. Śpią razem.
OdpowiedzUsuńpiękna przemowa Dymitr. Po raz kolejny zabłysnął mam nadzieję, że usłyszał zdanie Rozy. Słodziaki. Nic ich nie rozdzieli. Na zawsze razem. Nawet jakaś tam głupia Kirowa. Ale było uciec do lasu. Spokój, cisza, wspomnienia. Kocham Cię za takie rozdziały. Mam nadzieję, że następny pojawi się szybko. Życzę masy weny i żeby rozdziały były tak dobre, a nawet lepsze. Zauroczyłaś mnie dzisiaj. A myślałam, że bardziej ich kochać nie mogę. 💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖💖
Kooocham długie komentarze <3 Powiem wam, że Kirowa jeszcze po wkurza Rose... Dziękuje wam bardzo <3 I cieszę się, że komentują nie tylko 2 osoby. <3
OdpowiedzUsuńA do DayDance: Już drugi dzień siedzę w pidżamce, a ty masz egzaminy :* A do moich egzaminów jeszcze rok :D Ja się postaram napisać w te dni wolne jeszcze jeden, ale jak tylko skończysz się uczyć i tak dalej chcę widzieć kolejny rozdział :* A i jeszcze jedno: jesteś teraz tak zajęta nauką i wogóle... Mam nadzieję, że nie zapomniałaś o Danili i o tym żeby wysłać mi prezent, bo niedługo ja chcę wysłać wszystko.
Pozdrawiam wszystkich, którzy czytają i to i rozdział. :*