Rozdział 45, część II
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Na śniadanie zeszliśmy pół godziny później. Niechętnie. Wolałam leżeć w łóżku razem z Dymitrem. Wyspał się i zachowywał się... normalnie. Może to nie do końca odpowiednie słowo, ale to pierwsze przyszło mi do głowy. W każdym bądź razie Dymitr był po prostu słodki. Przytulał się do mnie, całował, droczył jak mały dzieciak, a nawet łaskotał. Całkowicie się zrelaksował i zapomniał o wszystkim innym. Szczerze mówiąc ja też. Zapomniałam o całym świecie, zupełnie jakbyśmy byli na nim sami. Skupiłam się na Dymitrze, na tym jak mnie dotykał, całował, na tym co mówił i jak to mówił. To wszystko było najważniejsze i nic innego nie mogło znaleźć się w mojej głowie. Na dół zeszliśmy dopiero kiedy przyszła po nas Olena. Dymitr wtedy zaczął trochę nad sobą panować, ale nadal miał fantastyczny humor. Kiedy schodziliśmy po schodach jego mama szła przede mną, a on za mną. Wykorzystał to, objął mnie w talii i pocałował w szyję. Zaskoczył mnie trochę robiąc to przy swojej mamie, ale najwyraźniej wyczuł, że tutaj nie musi niczego ukrywać. No może poza niektórymi rzeczami, które robi ze mną... Tak, lepiej, żeby ten zostały tylko między nami...Śniadanie było pyszne. Same przysmaki. Całe szczęście nie rosyjskie. Nie mam nic do ich narodowej kuchni, ale chyba jednak wolę amerykańskie jedzenie. Potem poszliśmy do salonu.
- Mam do was prośbę - zwróciłam się do rodziny Bielikowów. Dymitr wyszedł na chwile do łazienki, więc postanowiłam skorzystać z okazji. - Mogłybyście opowiedzieć mi o Dymitrze.
Sądząc po ich minach - nie do końca wiedziały o co chodzi.
- Rose - zaczęła Karolina - chyba go znasz, nie...
- Tak, tak - przerwałam jej. - Chodzi mi o jakieś śmieszne, kompromitujące historyjki albo coś. Wiecie, żebym miała czym go szantażować.
Spojrzałam niepewnie na Olenę. Początkowo stwierdziłam, że będzie protestować i powie, że to niekulturalne i tak dalej, ale ona już kilka sekund później parsknęła śmiechem.
- Trochę tego będzie. - przyznała. - Od czego by tu zacząć...
Pawka i Zoja siedzący dotąd na podłodze z zabawkami w rączkach teraz unieśli głowy i spojrzeli na nas czujnie.
- Opowiedz Rose o smoczku, babciu. - zaproponował chłopiec.
Zoja uśmiechnęła się radośnie, a zaraz za nią reszta rodziny.
- Tak - potwierdziła prośbę Pawki jego siostra. Mała nie umiała jeszcze dobrze mówić i chyba nie do końca wiedziała o czym mowa, ale na słowo "smoczek" rozpromieniła się. Chyba dużo jej opowiadali o wujku. A może to dlatego, że sama miała swojego smoczka. - Tak!
Olena zerknęła na mnie i widząc moją zaciekawioną minę podjęła decyzje.
- Dobrze, już dobrze. Opowiem o smoczku. - powiedziała. - Dymitr bardzo długo ssał smoka. Oduczył się chyba dopiero, kiedy miał cztery lata. Jeden miał nawet różowy. Chyba nawet mam zdjęcie Dimki z tym smoczkiem. Soniu, mogłabyś poszukać? - jej córka natychmiast podniosła się z uśmiechem i poszła po album. - No więc Dimka nie mógł przeżyć dnia bez smoczka. Budził się z nim, bawił i zasypiał. Pewnego dnia, gdy go zgubił płakał prawie cały dzień. Przedtem i potem także nigdy nie wiedziałam, żeby aż tak szlochał. - obawiam się, że ja widziałam takiego Dymitra, dodałam w myślach. Do mojej głowy dostał się obraz płaczącego Dymitra, od razu po przemianie. I ta sekunda w której widziałam jego oczy... Nie chcąc sobie psuć humoru siłą odsunęłam od siebie to wspomnienie. - Umiał już trochę mówić, więc oskarżał wszystkich o to, że zabraliśmy mu jego przyjaciela. Nikt nie mógł go uspokoić, nawet jego babcia Jewa. Nie chciał nic jeść, ani pić. Wszyscy szukali smoka Dimki.
- A mama traciła cierpliwość. - dodała Karolina.
Zaśmiałam się,
- Dziwicie mi się? - zapytała. - Miałam ochotę wyrzucić go na podwórko. - parsknęłam cicho. - Koniec końców Dymitr sam znalazł swojego przyjaciela. Okazało się, że cały czas miał go przy sobie w kieszeni w małych dresikach. Właśnie tych, które ma na sobie Pawka.
Roześmiałam się głośno, nie zważając na lekki ból gardła. Odruchowo zerknęłam na spodnie Pawki - szaro-czarne dresy, ale zaraz potem wróciłam do śmiania się. Dziewczyny mi zawtórowały. Pawka i mała Zoja też. Dziecko Sonii nie spało, więc nie musiałam powstrzymywać się od wybuchu śmiechu. Opanowałam się kilka minut później.
- Dymitr naprawdę aż tak przywiązał się do smoczka? - nadal mnie to dziwiło. - Patrząc teraz na niego, nawet nie przypuszczałabym, że tak bardzo kochał swojego przyjaciela, jak to nazwaliście. Jest kompletnym przeciwieństwem płaczliwego dziecka.
Olena usiadła wygodniej na kanapie i westchnęła prawie niesłyszalnie.
- Wiem, ale uwierz mi w dzieciństwie taki właśnie był. Prawdę mówiąc taki trochę "mami synek" z niego był. - jej spojrzenie sugerowało, że właśnie wspomina dawne czasy. Dopiero teraz zauważyłam, że przed sekundom dziewczyny zabrały dzieciaki i wyszły. Olena chyba dalej nie zdawała sobie z tego sprawy. - Teraz jest zupełnie inny. Przystojny, odważny, twardy, nawet znalazł sobie dziewczynę. - Obydwie uśmiechnęłyśmy się szerzej, kiedy to powiedziała. - Cieszę się, że to właśnie ciebie wybrał.
- Ja też. - przyznałam.
Podniosłam się i usiadłam koło kobiety. Chciałam ją przyulić, ale to ona pierwsza objeła mnie ramieniem i przyciągnęła do siebie.[
- Jest dzięki tobie szczęśliwszy. W zasadzie wszyscy jesteśmy. - kontynuowała. - Nie widziałam go tak rozpromienionego od dawna. Prawie że się świeci... Nie wiem do końca co się z nim działo po tym jak wyleciał z Rosji, ale z tego co wiem bardzo zmieniłaś jego życie.
- Gdybyście tylko wiedzieli jak bardzo on zmienił moje życie... - westchnęłam.
Olena spojrzała się na mnie i uśmiechnęła z miłością wypisaną na twarzy. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że powiedziałam to zdanie na głos. Wcale tego nie chciałam. Ono po prostu przyszło tak nagle do mojej głowy i jak gdyby samo chciało wyjść na zewnątrz. Nie panowałam na tym. To było coś w rodzaju odruchu bezwarunkowego. Nie planowałam tego zrobić, ale powiedziałam to.
Poczułam lekki rumieniec rozprzestrzeniający się po moich policzkach. Nie ukrywam, że speszyłam się trochę. Dobrze, że dziewczyny wyszły, pomyślałam. Olena przytuliła mnie mocniej i pocałowała w czoło.
- Poza tym idealnie pasujesz do naszej rodziny. - powiedziała radośnie Olena, Uśmiech na jej twarzy sprawiał, że wydawała się dziesięć lat młodsza. - Nawet moja matka cię lubi. Wiem, że może nie okazuje tego tak bardzo, ale wiem, że ona też cieszy się, że jesteś z nami. Którejś nocy, kiedy... po twoim porwaniu, gdy Dimka po raz kolejny obmyślał szczegóły planu, a ja i dziewczynki siedziałyśmy tutaj Jewa powiedziała, żebyśmy się nie martwili, bo jesteś niezwykle silna i cytuję "banda durnych kretynów" nie da rady cię pokonać. - mimowolnie zachichotałam. - Powiedziała też, że jeszcze wiele zmienisz. Na świecie i w naszej rodzinie.
Zastanowiłam się chwilę nad tym. Domyśliłam się, że babka Dymitra mnie trochę lubi aczkolwiek nigdy tego nie okazywała. Poza tym zaniepokoiło mnie to co Olena dodała na końcu. Jewa coś wie... Widziała pewnie w tych swoich wizjach. Tylko co? Spróbuję to z niej wyciągnąć...
- Gdzie tak w ogóle jest Jewa? - zapytałam. - Nie wiedziałam jej od wczorajszego ranka.
- Prawdę mówiąc sama nie wiem. - przyznała Olena. - Wczoraj wróciła bardzo późno, a dziś wyszła zanim zeszliście na śniadanie. Powiedziała tylko, że zdąży jeszcze pożegnać się z Wiktorią.
Tak... z tego co wiem Jewa często znika z domu, więc nie ma co się o nią martwić.
Nagle do salonu wszedł Dymitr.
- O co chodzi? - zapytał. - Najpierw słyszę twój śmiech - wskazał na mnie - a potem kompletna cisza. Poza tym, kiedy wychodziłem dziewczyny jeszcze tu były, a teraz Sonia jest z dzieckiem na górze, a Karolina i Wika z Pawką i Zoją na dworze, tarzają się w śniegu.
Wymieniłyśmy z Oleną wesołe spojrzenia i zamiast odpowiedzi posłałyśmy Dymitrowi niewinne uśmiechy. Usłyszałam jak westchnął cicho, ale kąciki jego ust uniosły się w górę.
- Ty nam lepiej powiedz Towarzyszu co tak długo robiłeś w toalecie - szybko i sprawnie zmieniłam temat, zwalając wszystko na Bielikowa.
W uszach zadźwięczał mi śmiech Oleny i Dymitra.
- Idę zrobić herbatę. - powiedziała kobieta. - Chcecie i wy?
- Ja dziękuje. - zaprzeczyłam miło.
Olena wstała.
- Ja też nie chcę. - powiedział Dymitr.
Jego mama odeszła do kuchni bez słowa, a on szybko zajął miejsce obok mnie.
- Nie byłem aż tak długo w toalecie - zaczął radośnie. - Poszedłem do pokoju, w końcu ktoś musiał tam posprzątać i ułożyć kołdrę.
No tak. Kiedy wyszliśmy zostawiliśmy wszystko tak jak było. Stwierdziliśmy, że zaraz i tak tam wrócimy, więc nie ma sensu ogarniać tego bałaganu.
- Powtórzymy jutro dzisiejszy poranek? - zapytałam uroczo. A przynajmniej starałam się tak brzmieć.
* * *
Reszta dnia zleciała bardzo szybko. Najważniejsze było tylko pożegnanie się z Wiką. Zanim wsiadła do samochodu przegadała ze mną pół godziny przynajmniej. Chciałam ją odwieźć razem z Dymitrem, ale wszyscy mi zabronili, mówiąc, że powinnam odpoczywać. Nie chciałam psuć sobie humoru, więc nie dyskutowałam. Chciałam chociaż poczekać, aż Dymitr wróci, ale on i Wiktoria kazali mi iść spać. Domyśliłam się, że chcą się pożegnać, pobyć jeszcze trochę we dwoje, więc nie sprawiałam problemów i zgodziłam się na wszystko. Okazało się, że nie czekanie na Dymitra jest bardzo łatwe. Zjadłam coś, wzięłam prysznic i prawie od razu zasnęłam.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej! Dobry wieczór ^.^ Jak tam rozdział? Proszę o komentarze
Luknijcie na dół Jeśli ktoś jeszcze nie wie macie szanse wysłać prezent urodzinowy lub co tam chcecie Danili! Piszcie w tej sprawie do mnie na maila.
Tu chodzi o tego pana....
"Hardcore Henry" W Polsce już 8 kwietnia (Danila jako Akan)
Zoey i Avan (2 kwietnia 2016 r.)
Jak ja bardzo tęsknie za Zonilą??? JA BARDZO
Mańka dawaj więcej. Świetny kocham takie rozdziały a opowieść o smoczku po prostu genialna. Czekam na następny i życzę weny
OdpowiedzUsuńTarzam się ze śmiechu. Dimka i jego przyjaciel :)
OdpowiedzUsuńTo jest genialne! A historia ze smoczkiem, przezabawna. Dymitr taki męski płakał na smoczkiem😂😂😂😂 genialne. I ta rozmowa z Oleną, urocza. I co z tą Jewa... tajemnicza sprawa. Mam nadzieję, że coś sięwywyjaśni w następnym, a przynajmniej,że będzie tak uroczy jak ten( a na pewno tak będzie). I więcej wspomnień z dzieciństwa naszego strażnika. Pozdrawiam kochana i życzę weny. 💖
OdpowiedzUsuńJezuuuu więcej chcę!
OdpowiedzUsuń