niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 59

     Cały dzień spędziłam z Lissą, Christianem i Dymitrem. Graliśmy w piłkarzyki (ja i  Lissa niestety przegrałyśmy), chodziliśmy po całym kampusie i terenie akademii. Ja i Bielikow zachowywaliśmy czujność, gdy oddalaliśmy się na znaczną odległość od zabudowań, ale nie licząc tego, my także byliśmy rozbawieni. Zaszliśmy też do szkolnej kaplicy, więc na reszcie miałam szanse spełnić obietnicę daną Bogu - podziękowałam mu modlitwą za ucieczkę. Posiłki jedliśmy w większym towarzystwie. Dymitr, mimo, że twierdził, iż "nie ma moich przyjaciół", wydawał się zadowolony z ich obecności. Pozwalał sobie na okazywanie mi drobnych, uroczych gestów, uśmiechał się, czasem zdarzyło mu się zaśmiać. Byłam szczęśliwa i odprężona, ale do pokoju wróciłam bardzo zmęczona.
     Opadłam w poprzek łóżka i zamknęłam oczy. Poczułam jak łóżko ugina się pod ciężarem ciała Dymitra. Przekręciłam się na brzuch, dzięki czemu byłam bliżej niego. Dziś bardzo się otworzył, ludzie mogli poznać jego inne strony. Wykazał się dużym zaufaniem do mnie, moich pomysłów i, choć trochę mniej, otoczenia. Zdecydowanie zasłużył na solidny odpoczynek.
     - Wybrałem już nagrodę.
     Och, prawie zapomniałam. Chłopaki wygrali w piłkarzyki, więc zażądali nagrody. Razem z Lissą nie miałyśmy nic do powiedzenia w tej kwestii, bo Christian nas zaszantażował - albo się zgodzimy, albo żaden z nich nie śpi ze swoją partnerką na jednym łóżku dziś w nocy. Dymitr wprawdzie nie odezwał się wtedy, ale wiedziałam, że bawi go wyraz mojej twarzy i chce się ze mną droczyć. Hm, ostatecznie musiałyśmy wyrazić nasze zgody.
     Westchnęłam ociężale, co wywołało uśmiech na twarzy Rosjanina. Byłam pewna, choć się na niego nie patrzyłam.
     - Tak?
     - Masaż.
     Prychnęłam śmiechem. Lecz Dymitr nie wyglądał na rozbawionego. Chyba mówił całkiem poważnie.
     - O co chodzi? - spytał.
     Przekręciłam się w jego stronę.
     - Po prostu nie sądziłam, że usłyszę to słowo z twoich ust. Ale pomyśl, Towarzyszu. Gdzie ja znajdę masażystkę o tej godzinie i w akademii? Poza tym jeśli to byłaby ko...
     - To ty będziesz mnie masować.
     Ach, to zmienia postać rzeczy.
     Nagle znalazłam się tuż nad Dymitrem. Oparłam łokcie na łóżku, tuż nad jego ramionami i musnęłam jego usta.
     - Ja? - szepnęłam mu do ucha. - Tego chcesz?
     Prawdopodobnie nie zdolny do powiedzenia czegokolwiek, skinął tylko głową.
     Drażniłam się z nim jeszcze chwilę, a potem wstałam. Zdziwił się - pobudziłam jego zmysły, a później odeszłam nagle.
     - Idę się wykąpać. Chyba nie chcesz, żeby twoja masażysta brzydko pachniała, prawda? - wyjaśniałam, widząc jego pytające spojrzenie.
     Chwyciłam najwięcej odsłaniającą pidżamę, jaką wzięłam i zniknęłam w łazience. Nie kazałam Dymitrowi długo czekać. Szybko wzięłam prysznic. Nie użyłam żadnych perfum, ale stwierdziłam, że zapach żelu do kąpieli wystarczy. Wyszłam w krótkich spodenkach i króciutkiej koszulce, która odsłaniała cały mój brzuch. Ewidentnie zwróciłam na siebie uwagę Dymitra. Oderwał wzrok od westernu i mimo, że nie wykonałam żadnego prowokującego lub zmysłowego ruchu, patrzył na mnie jakbym była najseksowniejszą kobietą na świecie. Podeszłam do niego radośnie.
     - Gotowy?
     Wstał i, z wyraźnym wysiłkiem, zapanował nad sobą.
     - Teraz ja idę się umyć.
     - Skoro tego chcesz, szeryfie Bielikow...
     Usłyszałam za plecami jego ciepły śmiech. Serce przyśpieszyło, kiedy poczułam za sobą jego ciało. Nie robił nic prowokującego, ale to nie miało najmniejszego znaczenia. Wciągałam niespokojnie jego zapach. Oddychałam szybciej, choć nasze ciała się nie dotykały. Może tylko jego rozpuszczone miękkie włosy łaskotały moją szyję. Usta Dymitra znalazły się tuż przy moim uchu, czułam, że już się nie uśmiecha. Miał nade mną znaczną przewagę.
     - Dobrze wiesz, czego chcę.
     Odszedł, zostawiając mnie roztrzęsioną. Drżałam. Zabawił się mną, a mi się to spodobało. Zrobił to, co wcześniej ja. Spróbowałam się uspokoić. Położyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Nakazywałam sobie w myślach oddychać głęboko. Udało się, ale moje myśli wciąż krążyły wokół Bielikowa. Nieumyślnie przewracałam w głowie wspomnienia: jego nagiego ciała, ciepłych ramion, miłości i pożądania w jego oczach. Pragnęłam by wyszedł z łazienki w tej chwili. "Co on ze mną robi?", pytałam się w myślach. Żaden chłopak nie wywołał we mnie... takiego huraganu uczuć. Tym bardziej nikomu nie udałoby się to po kilku sekundach lub jednym zdaniu. Tym czasem Dymitr nie miał z tym żadnego problemu.
     Poczułam nagle jak łóżko się ugina. Oszołomił mnie zapach wody po goleniu, więc nie otworzyłam oczu od razu. Czułam, że Dymitr jest tuż nade mną. Czułam jego oddech na twarzy, potem na szyi. Czułam jego usta na skórze. Dymitr odsunął się powoli, więc otworzyłam oczy. Ubrany był jedynie w bokserki. Chłonęłam ten widok, wiedząc, że już za nie całe trzy dni pożegnamy się na długie miesiące. Przesunęłam dłonią po jego torsie. Mój wzrok powędrował do jego oczu. Ciemno brązowe tęczówki, wydawały się błyszczeć jaśniej niż wszystkie światła na świecie. Oświetlały pokój, tak jak oświetliły moje życie. Usta Dymitra szybko odnalazły drogę do moich. Muskał palcami mój brzuch, powodując dreszcze, rozchodzące się po całym moim ciele. Przerwałam pocałunek i kazałam mu się położyć na brzuchu. Zeszłam z łóżka. Ucałowałam go w głowę i klęknęłam nad nim okrakiem. Chwyciłam olejek z szafki nocnej i powoli zaczęłam go wcierać w plecy Dymitra, masując jednocześnie.
     Dymitr mruczał często lub wzdychał lekko. Z upływem czasu coraz bardziej się rozluźniał. Odniosłam wrażenie, że od dawna nie był tak zrelaksowany. To podziałało na mnie motywująco. Poczułam, że muszę mu zapewnić chwilę prawdziwego westchnienia. Długą chwilę. Zauważyłam, że Rosjanin zamknął oczy, uspokoił się. Nie mam pojęcia jak długo już go masuję, ale to nie miało znaczenia. Pragnęłam zapewnić mu odpoczynek i dążyłam do tego, ignorując wszystko inne. Gdy łapał mnie skurcz po prostu odpoczywałam kilka sekund i rozciągałam palce.
     Nie przestałam, dopóki nie poczułam, że dłużej nie dam już rady. Ostrożnie zeszłam z łóżka. Umyłam ręce i zaspaną twarz. Zmieniłam opatrunek na szyi i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżku, delikatnie, nie chcąc naruszać spokoju Bielikowa. Ledwo zdążyłam zamknąć oczy, a znów je otworzyłam. Dymitr przyciągnął mnie do siebie ramieniem. Spojrzałam na niego, uśmiechał się.
     - Zadowolony?
     - Nawet nie wiesz jak bardzo - mruknął. Myślę, że było mu tak dobrze, że nie chciał się odzywać. -Dziękuję.
     Pocałował mnie mocno.
     - Nie musisz mnie dziś w nocy obejmować. Nie ucieknę ci - powiedziałam. - Odpocznij. Zasługujesz na to.
     Dymitr spojrzał na mnie wdzięcznie. Musnęłam ustami jego czoło i potargałam mu lekko włosy. Zachichotał cicho.
     - Dobranoc, Towarzyszu.
   
     Nie jestem pewna czy spaliśmy cztery godziny. Do drzwi pokoju ktoś się dobijał. Zaspana, miałam opóźnione ruchy. Dymitr nie miał takich problemów. Szybko się ubrał i otworzył drzwi. Dołączyłam do niego kilka chwil później.
     - Hans? - przetarłam dłonią oczy.
     - Przepraszam, że tak późno, ale królowa i lord Ozera wybierają się na wycieczkę. Potrzebują ochrony.
     To zmienia postać rzeczy...
     Chwila! Jaka wycieczka?
     Zostałam wyrwana ze snu i miałam lekkie problemy koncentracją. Poprzedniej nocy źle spała, a przez cztery godziny nie zdążyłam napełnić się energią. Byłam zmęczona i zaspana - to zrozumiałe, że rozumowałam po woli.
     Ozera i Dragomirówna jadą na jakąś wycieczkę? W środku nocy? Cóż... jednak to logiczne, że podczas naszej nocy, dla ludzi jest dzień, więc jest znacznie bezpieczniej. Ale dlaczego nie wiedziałam o tym wcześniej? Przecież jestem królewską strażniczką! Powinnam być informowana o takich sprawach wcześniej, a nie w ostatniej chwili! Byłam zła.
     - Oczywiście - powiedział spokojnie Dymitr. - Będziemy pod pokojem królowej za dziesięć minut.
     - Królowa zezwoliła na luźny, zwykły strój. Na zewnątrz jest jakieś pięć stopni - poinformował Carter. - Spotkajmy się za dwadzieścia minut przed główną bramą.
     Wycofałam się w głąb pokoju i zaczęłam szukać jakichś wygodnych ciuchów.
     Nie wiem o czym dalej rozmawiali, bo poszłam do łazienki. Wyszłam z niej już gotowa. Założyłam dżinsy i grubą bluzę z długim rękawem. Dymitr ubrał się już wcześniej, więc teraz przeglądał jakieś papiery. Chyba dał mu je Hans, bo nie widziałam ich wcześniej.
     - Co to? - spytałam, podchodząc do niego i zaglądając przez ramię.
     Dymitr przekręcił się w moja stronę.
     - Listy... - szepnął. - To odpowiedzi na wszystkie listy, które wysyłałem do rodziny. Oni odpowiadali. To akademia nie pozwoliła nam na kontakt na kilka miesięcy przez atakiem. Zaczęli wstrzymywać wszystkie przesyłki, które przychodziły do mnie z Rosji.
     Ból w jego głosie usłyszałby nawet głuchy. Dymitr został okłamany. Cierpiał wtedy i jakaś jego cząstka cierpi teraz. Ludzie go zdradzili. Nie mógł dzwonić do rodziny, a później za jego plecami przetrzymywano listy od jego najbliższych. Czułam się okropnie, mimo, że ja nie zawiniłam. Żywiłam też jakiś rodzaj złości, gniewu do władz akademii. Kirowa mogła poniżać mnie ile tylko chciała, ale odebranie Dymitrowi kontaktu z najbliższymi? Zdecydowanie przesadziła. Szmata. Szybko stwierdziłam, że wyzywanie starej jędzy nic tu teraz nie da. Rozwiążę to potem. Na razie nie pomogę w ten sposób Dymitrowi.
     Położyłam dłoń na policzku Bielikowa. Spojrzał na mnie. Przyciągnęłam go do siebie i objęłam. Mimo, że byłam niższa, Dymitr skrył twarz między moimi włosami i mocno zacisnął wokół mnie ramiona.
     - Już dobrze. Wszystko jest w porządku - mruczałam. - To było kiedyś. Teraz nikt nie zabrania ci kontaktu z rodziną, a ja wręcz naciskam, abyś robił to częściej, prawda?
     Nie jestem pewna czy to sprawka słów, które powiedziałam czy może mojego tonu, ale Dymitr uśmiechnął się, ledwo widocznie - poczułam to. Pewności nabrałam, gdy odsunął się ode mnie.
     Pociągnęłam Rosjanina za ramię w stronę łóżka.
     - Rose, co ty...
     - Mamy jeszcze jakieś piętnaście minut - obliczyłam. - Pięć minut na dojście... Zostaje nam dziesięć minut wolności. Zamierzam spędzić je w łóżku, próbując złapać ostatnie chwile odpoczynku.
     Położyłam się i zmusiłam Dymitra do tego samego. Spojrzałam mu w oczy, był wyraźnie ubawiony. Szybko się uspokoił biorąc pod uwagę, że jeszcze chwile temu promieniował żalem, bólem i złością.
     - Dobrze - powiedział. - Spróbujemy jeszcze zasnąć.
     Dymitr wyciągnął ręce w stronę szafki nocnej. Zerknęłam w tamtym kierunku.
     - Skąd go masz? - zachichotałam, patrząc jak nastawia nowy budzik. - Ostatni zniszczyłeś pod wpływem emocji, prawda?
     - Tak było - przyznał cicho. - Poprosiłem o nowy w administracji.
     - Nieźle Bielikow - zacytowałam Christiana.
     Dymitr ułożył się wygodnie, a ja położyłam się tuż obok, kładąc głowę na jego ramieniu, którym mnie objął. Przerzuciłam rękę przez jego ciało i zacisnęłam palce na koszulce Bielikowa. Skuliłam się nagle, bo przeszedł mnie lodowaty dreszcz. Najzimniejszy ze wszystkich możliwych. Nie uszło to uwadze Dymitra, przyciągnął mnie mocniej, a ja potulnie wtuliłam się w jego ciało. Nie mogłam zasnąć z powodu łupania w głowie.
     - Co się dzieje? - zapytał Dymitr po kilku minutach, najwyraźniej zaniepokojony moim zachowaniem. Wierciłam się cały czas, próbując ignorować ból.
     - Trochę kręci mi się w głowię - przyznałam, ale zaraz szybko dodałam: - To nic takiego. Zaraz przejdzie.
     Dymitr nie wydawał się przekonany. Na wpół usiadł, oparł się o ramę łóżka, a potem pomógł mi usiąść między jego nogami i oprzeć się o tors. Odchyliłam głowę i westchnęłam ciężko.
     - Powiem Hansowi, znajdziemy kogoś na zastępstwo - zaproponował Bielikow. - Jesteś niewyspana, zmęczona i boli cię głowa. Powinnaś odpocząć.
     Miał rację i ja doskonale o tym wiedziałam, ale nie zamierzałam się poddać.
     - Nie chcę być słaba - szepnęłam. - Jestem królewską strażniczką, a to ja sprawiam najwięcej problemów. Nic mi nie jest. Nie załatwiaj nikogo na zmianę. Pojadę.
     - Nie jestem pewny czy...
     - Ale ja jestem - wtrąciłam pewnie.
     Milczeliśmy chwilę. Dymitr otoczył mnie wreszcie ramionami.
     - Dobrze - powiedział. - Ufam ci, ale gdyby zawroty głowy nie ustawały bądź się nasiliły, od razu kogoś powiadom. Najlepiej mnie.
     Prychnęłam cicho śmiechem.
     - Brzmisz jak lekarz.
     - Staram się jednie o ciebie troszczyć - odparł.
     Spoważniałam, wyczuwając szczerość w jego głosie.
     - Wiem, dziękuję i kocham cię za to. Ale dam sobie radę. Nie martw się aż tak bardzo.
     Dymitr nie wydawał się przekonany, ale zrezygnował z dalszej rozmowy. Zaniepokoiłam się tym i po chwili obróciłam bokiem do niego. Spojrzałam mu prosto w oczy. Gdybym mogła, patrzyłabym w nie przez każdą sekundę mojego życia.
     - Kocham cię, Roza - szepnął. - Boję się o ciebie. Tym bardziej, że... on jest wciąż na wolności.
     No tak - Robert. Strażnicy nie mogą go namierzyć. Cały czas się przemieszcza. A Dymitr spina się za każdym razem, kiedy usłyszy to imię. Niepokoi się, że nie potrafimy go złapać. To dość okrutne dla naszej dumy - starszy człowiek wprowadza nas w pole za każdym razem, kiedy uda nam się trafić na jego ślad. Odnoszę wrażenie, że Doru bawi się z nami, aby zyskać na czasie. Mam przeczucie, że on chce, żebyśmy go znaleźli, ale jeszcze nie teraz. Szykuje coś dla nas...
     Położyłam dłoń na policzku mężczyzny.
     - Nie bój się. Nic złego się nie stanie - pocałowałam go. - A teraz chodź, bo pewnie już na nas czekają.
     Podniosłam się powoli z pomocą Dymitra, założyłam długi, wygodny, czarny płaszcz, zaczekałam aż Rosjanin wsunie na siebie jeszcze grubą bluzkę z długim rękawem i prochowiec, i wyszliśmy razem na zewnątrz.
     Nie wiał wiatr, nie było mrozu. Zasadniczo było ciepło. Ucieszyłam się, choć wyciągnęłam z kieszonki płaszcza rękawiczki i wsunęłam je na dłonie. Szliśmy w zgodnym milczeniu. Wszyscy czekali już na nas przed główną bramą. Lissa i Christian siedzieli w samochodzie. Biorąc przykład z Dymitra, założyłam obojętną, twardą maskę strażnika. Dowiedzieliśmy się, że jedziemy do pobliskiego miasteczka. Królowa i jej partner od dawna chcieli przepłynąć się łódką po, chyba jedynym w okolicy, małym jeziorze. Podobno widoki są zachwycające. Pomyślałam, że marnują czas na głupotę, jednak byłam tylko strażniczką - musiałam się podporządkować. Poza tym dobrze, że wybrali dzień. Nie ma zagrożenia ze strony strzyg i teoretycznie nie ma prawa stać się nic niebezpiecznego. Będziemy mogli zmniejszyć odrobinę czujność, a tym samym zatrzymać trochę energii dla siebie.
     Pięć minut później byliśmy już w drodze. Zabraliśmy się jednym siedmioosobowym samochodem - para królewska i pięciu strażników. Stan Alto jest już na miejscu, więc będzie szóstym dampirem. Siedziałam na samym tyle, obok Fredy'ego - trzydziestolatka o ciemnej skórze. Przed nami siedziała Lissa, Christian i strażnik, którego imienia nie mogłam sobie przypomnieć - pilnował Christiana i był tak samo sarkastyczny jak on. Kierował Dymitr. Obok, na miejscu pasażera, siedział Edd Heston - przywódca strażników królewskich. Był z nami w Detroit. Szanowałam go i starałam się spełniać jak najlepiej jego rozkazy.
     Dwie godziny później dojechaliśmy. Stan zaprowadził nas do... wypożyczalni kajaków. Nie dało się nie widzieć ekscytacji na twarz młodych kochanków. Oboje nigdy nie byli w takim miejscu. Ja z resztą też. Sama od dawna, dużo bardziej niż Lissa, pragnęłam podryfować na jeziorze lub przynajmniej nauczyć się pływać, tymczasem nic z tego. Dlatego tak bardzo się ucieszyłam, że ja i Fredy będziemy pływać kilkadziesiąt metrów od królewskiej pary.
     Weszliśmy do małego budynku, w którym był składzik z wypożyczalnią i inne akcesoria. Stanęliśmy w kącie, nie chcąc robić zamieszania. Mimo, że panowała chłodna zima, wiele osób decydowało się na atrakcje jeziora. Lissę i Christiana zagarnęliśmy koło siebie, pod ścianę.
     - Pamiętajcie zachowajcie czujność, ale zachowujcie się całkowicie normalnie. Nie możemy wzbudzać żadnych podejrzeń - instruował nas Edd. - Tak jak mówiłem wcześniej: Hathaway i Smith na łódce, Bielikow przechadzasz się wzdłuż prawego brzegu, a Olsen - tak miał najwyraźniej na nazwisko mężczyzna, którego imienia nie pamiętałam - wzdłuż lewego. Strażnik Alto będzie czekał na was po drugiej stronie jeziora, na końcu trasy, a ja będę was obserwował z daleko. W razie potrzeby macie krótkofalówki. Z inicjatywy królowej, nie ma jednego jej strażnika, który został wyznaczony na dziś. Olsen, Bielikow - strażnicy lorda Ozery; Hathaway, Smith i ja - strażnicy królewscy. Ostatniego z nas zastępuje dziś strażnik Alto. To wszystko. Tuż po wypłynięciu królowej na jezioro macie rozejść się na swoje pozycje.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
     Mam nadzieje, że nie jest najgorszy... Jeszcze jeden będzie pewnie przed 29 bo wtedy wyjeżdżam na ŚDM, a kolejny nie wiem kiedy, bo chyba ruszam z pielgrzymką xD <3
     Proszę o komentarze! I nie zapomnijcie podpisywać petycji! Już mało zostało!

6 komentarzy:

  1. Dlaczego mam złe przeczucia co do tej wyprawy? Mańka dlaczego chcesz ich rozdzielić? To takie niesprawiedliwe. Super rozdział , a najlepszy masaż. Czekam na kolejny i życzę masy weny

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam dziwne przeczucie, że coś się stanie. Rozdział super i czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam zle przeczucia co do tej wycieczki.
    Dlaczego oni nie mogli spedzic tych kilku dni w spokoju?!
    Cos ty znowu wymyslila?
    Czekam na nastepny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Podzielam zdanie koleżanek. Mam bardzo złe przeczucia. Jakby im brakowało problemów. Chociaż jakby trafili do szpitala, nie musieliby jechać na misję i byliby ze sobą. 💖💖💖💖. Zmieniam zdanie. Mam nadzieję na jakiś atak. Co tam Lissa. Oni są ważniejsi. Roza najlepsza i JEDYNA masażystka Bielikowa. No chyba, że by mnie poprosił. Trochę martwi mnie zachowanie i samopoczucie Rose. Mam nadzieję, że to nie jest znowu Doru. Czekam na następny i życzę weny.💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam żadnych wątpliwości - jest bardzo dobrze napisane.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ej, jest 28! Gdzie rozdział?

    OdpowiedzUsuń