Rozdział 2
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Co masz na myśli? - zapytałam przerażona.
- Dymitr... Oni... - wahał się.
- Powiedz! - krzyknęłam.
- Oni zostali porwani, Rose.
Nie, nie, nie. To nie może być tak. Przecież najlepszy strażnik na świecie nie dałby się złapać. Oni musieli... Olśniło mnie!
- Lissa, pamiętasz co ci powiedziałam. To... To może mieć sens - chcąc nie chcąc mój głos zadrżał. - Muszę śnić!
Biegiem dopadłam drzwi. Usłyszałam głos przyjaciela.
- O co wam chodzi? - pytał zdezorientowany.
- Liss, wyjaśnij mu. - rzuciłam przez ramię.
Przez całą drogę do mieszkania płakałam. Pozwoliłam słonym kropelką spływać po moich policzkach. I wtedy przypomniał mi się dotyk Dymitra. Zawsze tak delikatnie ocierał mi policzek kciukiem.
Następna myśl zadziałała, jak gdyby ktoś wymierzył mi policzek. Związane ręce i nogi. To musiał być Dymitr! A ja nie byłam tego świadoma. Jak mogłam być taka ślepa. To się dzieje od kilku dni, a ja na to pozwalam. "Nie teraz Rose" skarciłam się. Najpierw musze go znaleźć. Tylko jak ja znalazłam się w jego umyśle? Przecież to niemożliwe. Potem nad tym pomyśle. Teraz muszę śnić.
Bardzo długo nie mogłam zasnąć. Za dużo myślałam nad tym wszystkim. W końcu mi się udało. Tym razem ręce Dymitra były wolne, lecz nogi przywiązane do nóg krzesła. On sam łapczywie wpychał jedzenie do buzi. Najwyraźniej musieli go tam głodzić. Dlaczego nie zareagowałam od razu? Po pierwszym koszmarze. I po co to wszystko? W jakim celu? Sieć moich wewnętrznych pytań przerwał widok mężczyzny. Tym razem dołączyła do niego jakaś postać. Figura wskazywała, że to kobieta. Przyglądali mi się uważnie. A może Dymitrowi? W każdym razie muszą wiedzieć o co tu chodzi. Może to oni są sprawcami tego wszystkiego? Tym razem wszystkiemu uważnie się przyjrzałam. Wokół nas stało około piętnastu strzyg. Wydawało mi się, że czerwone oczy patrzą wprost na mnie. Spojrzałam w dół. Dłonie, które podnosiły jedzenie do ust były w fatalnym stanie. Miały głębokie rany i wiele siniaków. Były brudne i zakrwawione. Na nadgarstkach były blizny po sznurze, który je wcześniej owijał. Przestraszyłam się. To okropny widok.
Obudziłam się. Moją pierwsza myślą było to, że musze mu pomóc. Nie zastanawiając się dłużej skierowałam się do bazy strażników. Jak się okazało już o tym wiedzieli i nawet zaczęli planować misję ratunkową. Bestie porwały dwoje morojów z rodzin królewskich i 4 strażników. W tym także Dymitra. Niestety nic nie wiedzieli.Nikt nie znał ani jednaj wskazówki. Oprócz mnie. Opowiedziałam o snach i o tym co zobaczyłam.
- Chwila - wtrącił Eddie. - Rose, komórka Dymitra ma zasięg, tak? - potwierdziłam skinieniem głowy,a on kontynuował. - W takim razie można ją namierzyć. Musisz tylko zadzwonić. Jeśli strażnik Bielikov ma telefon przy sobie bez trudu znajdziemy, a jeśli nie, będziemy mieli przynajmniej jakiś ślad.
- Jesteś genialny. - przyznaliśmy.
Od razu zabraliśmy się do pracy. Po godzinie znaliśmy już ich lokalizacje. Każdy miał wyznaczone jakieś zadanie i musiał je wykonać jak najszybciej. Misja ratunkowa zaplanowana jest na jutrzejszy wieczór.
Byłam bardzo zdenerwowana. Chciałam wszystko przyspieszyć. Hans i Królowa kazali mi odpocząć. Innymi słowy - do jutrzejszej misji mam wolne. Jak mam nic nie robić kiedy Dymitr jest porwany? No jak?
Lissa przekonała mnie tym, że mogę dowiedzieć się czegoś z tych dziwnych snów. Zapewniła także, że przyjdzie do mnie z samego rana.
W domu uspokoiłam się trochę i zasnęłam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I co myślicie?
Jeszcze raz chce wam podziękować za komentarze. To mała rzecz, a BARDZOOooo motywuje.
Jeszcze raz chce wam podziękować za komentarze. To mała rzecz, a BARDZOOooo motywuje.
/Hathaway-Bielikov
Super rozdział, dawaj dalej :)
OdpowiedzUsuńGenialne! <3 Dawaj szybko next!
OdpowiedzUsuńMasz talent. Super piszesz! Kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuń