wtorek, 4 sierpnia 2015

Rozdział 3

Rozdział 3
 Hej. Jak tam wakacje?
Muszę wam coś powiedzieć. Jestem w Chorwacji i szłam ulicą której nazwa odrazu rzuciła mi się w oczy.
To było tak : Ul. Dymitra, a zawzisko było bardzo podobne do słowa Zonila. Różniło się tylko 2 literkami!!! 😍
 
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
     Poczułam ból. Przeszywający, piekący ból. Nic nie widziałam, ale słyszałam. Ten sam śmiech i cos jeszcze. Krzyk. Wrzask i cierpienie. Moje? Nie Czułam to wszystko bardzo wyraźnie, ale to nie było moje. To Dymitr. Pieczenie było nie do wytrzymania. Paliło całe ciało. I moje i jego.
     Usłyszałam stłumiony głos Lissy. Ona nie może być tam, czyli ciągle jestem u siebie w mieszkaniu. Mimo to bałam się otworzyć oczy. Nie chciałam znów widzieć dłoni Dymitra lub czegoś gorszego. Nie wytrzymałabym tego. Powoli podniosłam powieki, Przyjaciółka pochylała się nade mną z przerażeniem na twarzy. Znaczyło to tyle, że musiałam krzyczeć. Objęłam rękoma jej szyje i mocno przytuliłam. Ona w tym czasie głaskała mnie uspokajająco po plecach.
     - Rose, co się stało? - zapytała niepewnie. - Co zobaczyłaś?
     - Nic nie zobaczyłam. Ja czułam i słyszała.
     Posłała mi pytające spojrzenie, ale nie przerywała. Wyraźnie chciała, żebym kontynuowała.
     - Dymitr... Oni... - głos mi się załamał, a ja się rozpłakałam. - Oni mu coś robią. Chyba torturują.
     - Co słyszałaś? - dopytywała.
     - Krzyk. Jego. To on krzyczał. - zatrzymałam na chwile, po czym kontynuowałam. - Ja czułam to co on. Ból był okropny. On strasznie cierpi. Boje się, że tego nie wytrzyma. Musimy przyspieszyć wyjazd. Jedźmy już teraz!
     - Rose, wiesz, że nie możemy. Jest ciemno. Strzygi będą miały przewagę. Po za tym czekamy na strażników. - przytuliła mnie mocniej. - Wszystko będzie dobrze. Nie martw się.
    Będzie dobrze? Nie martw się? Ona nie wie jak to boli. I mnie i jego. W obydwóch tego słowa znaczeniu.
     - Lissa, to co on przeżywa... To co oni mu robią.... To katusze, tortury. On niewyobrażalnie cierpi! - wykrzyczałam na jednym tchu.
     - Dymitr jest silny. Wytrzyma. Da rade. Poradzi sobie.
     - Muszę mu pomóc! Lissa, nie rozumiesz? Muszę!
     - I pomożesz. Wyruszacie 3 godziny przed wschodem słońca.
     - Wiadomo już coś? - spytałam starając się brzmieć pewnie, ale chyba mi to nie wyszło.
     - Wysłaliśmy kilku strażników na zwiady. Wiemy dokładnie w której jaskini są. Ale teraz musisz się uspokoić i odpocząć przed podróżą. Do zobaczenia.
     - Wyszła, a ja zostałam sama z myślami. Zastanawiałam się nad tym co powiedziała Lissa. Może ma racje. W końcu nic dobrego nie wyniknie z tego, że będę płakać i dyskutować. Muszę być cierpliwa. Inaczej nie pomogę Dymitrowi.
     Wyjęłam z szafy pierwszą lepszą torbę i zaczęłam ją pakować. Wzięłam ciuchy Dymitra i jego kurtkę, w której i tak nigdy nie chodzi, bo woli swój prochowiec. Zapakowałam także kilka swoich ubrań i wyszłam z domu. Do wylotu zostało jeszcze dwie godziny, ale mieliśmy się spotkać wcześniej i omówić dokładnie plan.
     - Rose! - zawołał ktoś.
     - Adrian - zdziwiłam się.
     - Jak się czujesz?
     - Lissa ci powiedziała?
     - Tak, ale widzę to także patrząc na ciebie. - po chwili dodał cicho. - I na twoją aurę.
     Mimowolnie uśmiechnęłam się lekko.
     - No więc jak widzisz, jestem jeszcze na nogach, czyli średnio. - starałam się okazać jak najmniej emocji, jak najmniej bólu.
     - Tak. - nie wyglądał na przekonanego. - Idę do Lissy, idziesz ze mną? - zmienił temat.
     - Nie mogę. Muszę iść do bazy. Dopracowujemy strategię.
     - W takim razie do zobaczenia.
     - Do zobaczenia.


-----------------------------
I jak wam się podoba? /Hathaway-Bielikow

4 komentarze: