niedziela, 9 sierpnia 2015

Rozdział 4

Rozdział 4
Hej. Mam do was pytanie. Co ile mają się pojawiać nowe rozdziały?
 Mam też prośbę. Każdy kto zobaczy ten rozdział niech to skomentuje. Zajmie to wam tylko chwile, a dla mnie to naprawdę wiele. To super uczucie wiedzieć, że komuś podoba się to co piszesz.
A teraz jedziemy z rozdziałem 4.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 
     Niby uważnie słuchałam Hansa i innych strażników, ale tak naprawdę myślami byłam zupełnie gdzieś indziej. Przy Dymitrze. Zastanawiałam się po co ten cały cyrk. Nie wyglądało to na zwykłe porwanie. Tylko jaki jest tego motyw? I dlaczego porwali Dymitra? Torturowali go (na tą myśl przeszedł mnie dreszcz nienawiści do tych wszystkich bestii), czyli musieli go o coś wypytywać. To logiczne. Pytanie brzmi: o co go pytali?. Pewnie myślałabym tak dłużej gdyby czyjś głos nie wyrwał mnie z zamyślenia.
     - Rose?
     -Tak? - wszystkie spojrzenia skierowały się na mnie.
     - Wszystko w porządku? - zapytał Eddie.
     - Tak. Po prostu się zamyśliłam. O co chodzi?
     - Prosiłem, żebyś pomogła przy organizowaniu samolotu. - odezwał się Hans. - Strażnik Castile pójdzie z tobą.
     Ja i mój przyjaciel bez słowa ruszyliśmy na lotnisko. Nareszcie zaczęło się coś dziać. Wnosiliśmy do samolotu apteczki, bandaże, leki, żywność i wodę, a także srebrne kołki i inne rzeczy. Pół godziny później maszyna wzbiła się w powietrze. Nie rozmawialiśmy podczas lotu. Chyba, że było to niezbędne. Każdy pogrążony był we własnych myślach. Im dłużej lecieliśmy tym bardziej się niecierpliwiłam. Każde kolejne sześćdziesiąt sekund było niekończącą się minutą bez Dymitra. Usłyszałam głos kapitana. Oznajmił, że właśnie lądujemy.
     Po wyjściu z samolotu kilku strażników poszło przeszukać teren, a reszta brała kołki i inne drobne, lecz przydatne rzeczy. Kiedy zwiadowcy wrócili ustawiliśmy się oddziałami, a Hans dopowiadał kilka rzeczy.
     - Jak już mówiłem, ja i mój oddział idziemy pierwsi, a Rose ze swoim zostają przed wejściem. Wejdziecie...
     - Chwila - przerwałam mu. - Dlaczego mam zostać? Ja chce wejść pierwsza.
     - Nie mogę cię tam puścić. Nie pozwalam na to, jasne.
     - W takim razie sama sobie pozwolę. Tam jest Dymitr!!! - przerwałam na chwilę, a potem powiedziałam dobitnie. - Idę pierwsza.
     Przepchałam się na początek. Nikt już nie protestował. Usłyszałam zrezygnowane westchnienie Hanse. Uśmiechnęłam się lekko, triumfalnie.
     Jaskinia była ciemna i morka. Nie mogliśmy zapalić latarek, bo w ten sposób byśmy się zdradzili. Szłam przodem. Bezszelestnie przemierzaliśmy tunel szukając śladu bestii. Nic nie znaleźliśmy. Dopiero po 20 minutach zauważyłam blade światło, na oko 100 metrów od nas. Chciałam jak najszybciej pobiec przed siebie. Dopaść strzygi. Muszą zapłacić za to co zrobiły.
     Zrobiłam krok do przodu, kiedy ktoś złapał mnie za ramię. Eddie. Jego spojrzenie uświadomiło mi co chciałam zrobić. Mogłam nas wydać. Nie dość, że nie pomogłabym Dymitrowi to pogorszyłam bym nas. Kiwnęłam krótko głową, na znak, że rozumiem i ruszyłam dalej przed siebie. Wysłaliśmy jednego z naszych, aby dał znak reszcie, że mają zacząć działać. Odczekaliśmy dwie minuty i przygotowaliśmy się na atak. Ruszyłam pierwsza. Za mną Eddie i wszyscy inni strażnicy z naszego oddziału. Wbiegłam do groty i od razu rzuciła się na mnie pierwsza strzyga. Zaskoczyła mnie. Z odsieczą przyszedł mi przyjaciel. Wbił sztylet w plecy napastnika, dzięki czemu mogłam się pozbierać i uśmiercić bestie. Wymieniliśmy krótkie spojrzenia i każde ruszyło w swoją stronę. Spróbowałam się rozejrzeć. Nie udało mi się. Kolejna strzyga chciała mnie znokautować. Nie pozwoliłam jej na to. Walczyliśmy przez chwilę. Dorównywałam jej siłą i szybkością, ale ona zdecydowanie przewyższała mnie wzrostem. Spróbowałam wykorzystać to przeciwko napastnikowi tak jak kiedyś uczył mnie Dymitr. Udało się. Bestia leżała martwa.
     Teraz miałam czas rozeznać się w sytuacji i obejrzeć jaskinię. Dołączyły do nas inne oddziały. Mamy przewagę. Nie widziałam jednak Dymitra. Obróciłam się wokół własnej osi. Zauważyłam, że w grocie są dwa tunele. Jednym z nich przyszliśmy. Pobiegłam do drugiego. Nie wyczułam nagłego spadku i runęłam na ziemie, zahaczając o coś ręką.
     - Cholera - krzyknęłam.
     Poczułam palący ból. Dotknęłam przedramienia. Było we krwi.
     - Cholera - powtórzyłam i ruszyłam dalej.
     Kilkanaście metrów ode mnie był zakręt, z którego widać było blade światło. Nie zastanawiając się dłużej pobiegłam tam.
 
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
 I co myślicie?
Pamiętajcie o mojej prośbie i pytaniu! ;)
/Hathaway-Bielikov

9 komentarzy:

  1. Kurczę, super!
    A co do rozdziałów to jak najczęściej! <3 <3 <3
    Już się nie mogę doczekać następnego!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział postarałaś się :) A co do terminów dodawania to co najmniej raz na tydzień... będę Cię pilnować ( codziennie wchodzę na Twojego bloga ) XD.

    OdpowiedzUsuń
  3. Super, czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet nie wiecie jak szeroko uśmiecham się do ekranu, gdy czytam te komentarze! 😄 Dziękuję, bardzo wam dziękuję, że czytacie moje amatorskie opowiadania. Następny rozdział już wkrótce! Kocham was!

    OdpowiedzUsuń
  5. To coś świetnego <3 a rozdziały dodawaj jak najczęściej

    OdpowiedzUsuń
  6. Czekamy z niecierpliwością! ;) <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przyznać , że ciekawi mnie co się dalej stanie , więc pisz dalej ! I dziękuje za przemiłe komentarze , które piszesz pod moimi postami <3
    Weny życzę i czekam na następny rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  8. Powiem jednym słowem - genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Słowa są zbedne,powiem tylko tyle...SUPER!

    OdpowiedzUsuń